Koń do adopcji
Stan konia, odkupionego od właściciela na Mazurach, zaczyna się poprawiać.
- Bolek nie wygląda za dobrze, bo ogolono go z powodu łupieżu i grzybicy, ale na pewno czuje się lepiej. To młody organizm. Na pewno szybciej się regeneruje. Pierwszy z wszystkich koni się budzi. Robi taki hałas, że chyba słychać go we Wrocławiu, ale teraz na pewno nikt nie przykuje go do łańcucha - mówi Piotr Szyłogalis, prowadzący wraz z żoną schronisko dla koni "Tara" w Wińsku pod Wrocławiem.
Koń już dwa razy był u kowala.Odcięto mu blisko (!!!)trzydzieści centymetrów zrogowaciałej warstwy z każdego z kopyt. - Kowal był w szoku. Mówił mi, że pierwszy raz coś takiego widział. Nie ma się co dziwić. Zwykle przyrost kopyt to pół do dwóch centymetrów. Już wtedy koń nie czuje się dobrze. Obawiamy się, że niestety doszło do deformacji nóg Bolka. Teraz musi się nauczyć chodzić na nowo - dodaje Piotr Szyłogalis.
Bolek wraca do siebie także psychicznie. Koń bywa agresywny, ale to podobno normalne zachowanie dręczonego zwierzęcia, które szczypie opiekunów, bo chce odreagować krzywdy.
Jak się dowiedzieliśmy, schronisko "Tara" naciska na władze gminy, w której mieszka były właściciel czworonoga, żeby złożyło zawiadomienie do prokuratury. Zdaniem nowych opiekunów Bolka, nie wiadomo, czy więzienie nie byłoby nagrodą dla tego człowieka, alkoholika mieszkającego w zawalonym domu bez środków do życia.
Leczenie Bolka potrwa jeszcze kilka miesięcy. Przypominamy, że już w czwartek będzie można wspomóc schronisko, wrzucając pieniądze do gabloty, wystawionej w Galerii Pomorskiej. Od piątku do soboty trwać tam będzie zbiórka pieniędzy, której patronuje Gazeta Pomorska. Jako pierwsi w kraju opisaliśmy los cierpiącego konia. Dzięki artykułowi w "Pomorskiej" wiele osób wpłaciło środki na konto Towarzystwa Pomocy Zwierzętom Animals. Sprawą zainteresowała nas bowiem Irena Janowska, prezes TPZ.
O stanie zdrowia Bolka, kweście w Galerii Pomorskiej i jej efektach informować będziemy w najbliższych dniach.