Kobieta zauważyła dziecko leżące przy ul. Nowa Krępa w Ostrowie Wielkopolskim. Była godz. 5.15. Zaczęła krzyczeć. Podbiegł inny przechodzień. Razem wezwali pogotowie.
Nagi chłopczyk leżał na poduszce przy wejściu na posesję. Płakał.Urodził się jako wcześniak. Prawdopodobnie w 36. tygodniu ciąży. Był wychłodzony. Lekarze oceniają jego stan jako średni. Wczoraj o sprawie z Wielkopolski huczało w całym kraju. U nas podobne przypadki też się już zdarzały.
2008 rok, Grudziądz. Mężczyzna wyszedł z psem na spacer. Poszedł na bulwary, nad Wisłę. Zauważył, że coś się rusza. Podszedł. W foliowej reklamówce leżała dziewczynka. To ona się ruszała.
2013 rok, Toruń. Chłopczyk zawinięty w kołderkę leżał w torbie. Ktoś tę torbę podrzucił pod drzwi kościoła.
Oba przypadki mają szczęśliwe zakończenie. - I ta dziewczynka, i ten chłopiec trafili do adopcji - mówi Anna Sobiesiak, dyrektor Kujawsko-Pomorskiego Ośrodka Adopcyjnego w Toruniu.
Pracownicy ośrodków adopcyjnych w regionie od zawsze apelują do przyszłych matek: - Jeżeli chcecie zostawić dziecko, nie narażajcie go na niebezpieczeństwo. Zostawcie je choćby w szpitalu.
I tak niektóre kobiety robią. - W zeszłym roku matki po porodzie pozostawiły dziewięcioro dzieci - informuje Janusz Mielcarek, rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu. - Od początku bieżącego roku mieliśmy sześć takich przypadków.
Prowadzący "okna życia" też je mają. To specjalne kołyski, w których rodzice mogą zostawić noworodka. Anonimowo. Ten, kto kładzie malca w takim oknie, ma zwykle 15 sekund na oddalenie się. Potem w środku włącza się specjalny alarm. To znak, że ktoś zostawił noworodka. - 15 lipca ubiegłego roku ktoś zostawił w naszym "oknie życia" chłopczyka - przyznaje siostra Maria od sióstr Klarysek od Wieczystej Adoracji w Bydgoszczy. - Bierzemy malca, dzwonimy po pogotowie i zawiadamiamy ośrodek adopcyjny.
Jeżeli matka zostawia dziecko w szpitalu lub innym miejscu, ale jej personalia są znane, procedura trwa krótko. - Jeśli w ciągu sześciu tygodni od porodu nie zmieni zdania i nadal będzie chciała oddać dziecko, sprawa trafia do sądu - wyjaśnia Sobiesiak. - Potem rusza procedura adopcyjna. Gdy dziecko zostało porzucone, a ustalenie matki nie jest możliwe, sprawa może ciągnąć się nawet rok.
Zdarza się, że jedna matka zostawia kilkoro swoich dzieci. Pewna mieszkanka regionu oddała ich sześcioro.
Czytaj e-wydanie »