Mija tydzień od śmierci 13-miesięcznego Grzesia z bydgoskiego Fordonu. Wiele wskazuje na to, że chłopczyk został pobity przez matkę i jej nowego partnera.
Matka i konkubent w areszcie
Przypomnijmy: 13 września matka wezwała pogotowie do synka. Mały niby był mocno przeziębiony. Zespół karetki zauważył siniaki u chłopca. Kobieta twierdziła, że chłopiec spadł z łóżka. Nikt nie dał temu wiary. Personel szpitala powiadomił policję. 31-latka oraz jej partner zostali zatrzymani. Trafili do aresztu, a dziecko - do szpitala. Malec był utrzymywany w stanie śpiączki farmakologicznej. Lekarzom nie udało się uratować jego życia. Matka i jej 36-letni konkubent nie przyznali się do winy.
Czworo starszego rodzeństwa Grzesia wychowywało się w rodzinach zastępczych. Najmłodszy syn też miał zostać w niej umieszczony. Nie zdążył. W momencie zatrzymania para nie była pijana. Okazało się natomiast, że oboje znajdują się pod wpływem niedozwolonych substancji psychoaktywnych.
Na opiekunów chłopca wylał się hejt. Internauci udostępniają zdjęcia z prywatnych kont na Facebooku matki i jej konkubenta. Piszą obraźliwe komentarze, publikują groźby. Inni przestrzegają, że "mordercy" odpowiedzą za śmierć dziecka, ale hejterzy mogą odpowiadać za udostępnianie wizerunków i danych osobowych innych ludzi. Według polskiego prawa, naruszenie ochrony danych osobowych może skutkować odpowiedzialnością karną i cywilną. To bez względu na to, co zrobiła osoba, które dane są rozpowszechniane.
Osoba nielegalnie udostępniająca dane może dostać grzywnę, zostać skazana na ograniczenie wolności lub nawet 3 lata więzienia. Ofiary hejtu mogą z kolei domagać się odszkodowania za naruszenie swoich praw. Matka i jej konkubent pewnie o odszkodowanie walczyć nie będą, bo są odcięci od internetu.
Ofiary hejtu
Nie oni jedni stali się obiektem nienawiści w ostatnim czasie w Polsce. Łukasz Żak doprowadził do śmiertelnego wypadku w Warszawie. Uderzył w prawidłowo jadący samochód. Zginął kierujący tym autem mężczyzna, a jego żona i dwoje dzieci odnieśli poważne obrażenia. Żak zostawił konającą 20-latkę, która z nim jechała. Uciekł z miejsca zdarzenia. Zaraz po tej tragedii informacje (nie wszystkie sprawdzone) o sprawcy zaczęły mieszać się z hejtem. Inni ludzie grozili samosądem. Chcieli sami rozprawić się z zabójcą.
