Światła też nie ma. Po dwóch stronach korytarza są - jak to nazywają bezdomni - komnaty. Każdy ma swoją komnatę.
W pierwszej koczuje Marek. Siedzi w kącie, przykryty wilgotną pierzyną. 60-latek nie ma nóg. - Amputowali mi pod koniec lat 90. - opowiada mężczyzna. - Już wtedy byłem bezdomny. Miałem wózek dziecięcy. Woziłem nim złom ze śmietników. Piłem, przyznaję. Nieraz zapiłem i zasnąłem w śniegu. Nogi mi się odmroziły. Nie dało się uratować.
Przez 13 lat mieszkał w domu pomocy społecznej. - Potem przenieśli mnie do schroniska - opowiada bydgoszczanin. - Wytrzymałem w nim do lata zeszłego roku. Nie było mi tam dobrze. Nawet wszy odzieżowe miałem. Znaczy się: w ciuchach.
Schronisko opuścił na własną prośbę. Trafił na Glinki. Do byłej szopy. Syf, smród, szczury, siki. Strzykawki, bandaże, butelki, puszki. Takie widoki. - Nie pójdę do schroniska. Jak już, to chcę znowu do DPS - przyznaje Marek.
- Tylko ciebie, Marek, już tam nie chcą, bo znowu pijesz - wtrąca Beata. To mieszkanka pobliskiego baraku. Przyszła odwiedzić sąsiada.
- Herbatę mu przyniosłam, bo przecież on cały czas w tej zimnej zgniliźnie siedzi - dodaje kobieta.
Ona pracuje, ale akurat ma dzień wolny. Dlatego przyszła w odwiedziny. - A ja mam jakieś 16 lat pracy - próbuje sobie przypomnieć 60-latek.
Stały dochód też posiada. - 153 złote z opieki społecznej - mówi mężczyzna. - Pieniądze na adres siostry przychodzą. Siostra mi je przynosi. Ona normalne mieszkanie ma.
Więcej wiadomości z Bydgoszczy na www.pomorska.pl/bydgoszcz.
Sporo osób odwiedza Marka. Policja i straż miejska też. - A na początku tygodnia pani z ośrodka pomocy społecznej znowu była - opowiada Beata. - Zapytała Marka, czy wreszcie zechce iść do schroniska. Odpowiedział, że nie. Trzech innych tu tak samo mówiło. Potem zapili się i zmarli.
Właśnie przyszedł Tomasz. Też bezdomny. Też dziki lokator. - Od kilku dni tutaj nocuję - uśmiecha się 45-latek. - Wcześniej siedziałem w więzieniu za rozboje. Niedługo się wyprowadzę. Nie podoba mi się tutaj. Teraz zbieram złom. Jakoś sobie poradzę.
On zajmuje ostatnią komnatę. Na kartonach, ręcznikach i szmatach sypia.
Kolejny bezdomny śpi na szkle. - W jego komnacie okno było, ale parę dni temu wybuchł pożar i szyby wyleciały - wspomina Beata. - Chuligani w środku nocy przez okno petardę wrzucili. Wszyscy bezdomni uciekali. Nawet Marek wyczołgał się z szopy.
Gdy straż pożarna i policja odjechały, wczołgał się z powrotem. Tamci tak samo. Szkło im nie przeszkadza. No, najwyżej Markowi. Ręce mu kaleczy.
Nadkom. Maciej Daszkiewicz z biura prasowego Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy: - Regularnie patrolujemy to miejsce. Ci ludzie taki sposób życia przyjęli. Nie chcą przyjąć pomocy. Na pobyt w placówce się nie zgadzają.
W całym regionie jest około 800 bezdomnych, którzy nie chcą pójść do schroniska.
Czytaj e-wydanie »