- Czekamy na ustalenia wewnętrznych organów policji, które badają jakim sposobem zniknęły sadzonki - mówi Włodzimierz Marszałkowski, z Prokuratury Bydgoszcz-Południe. - Mogę powiedzieć jeszcze tylko, że nie toczy się postępowanie wobec jakiegokolwiek policjanta, tylko w sprawie zaginięcia roślin.
A chodzi o worki z trzydziestoma krzewami konopi, które mundurowi zebrali z nielegalnej uprawy w Bydgoszczy. Jak twierdzi nasz informator. Ziele zostało znalezione pod mostem na terenie miasta.
Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że zabezpieczone sadzonki po prostu zniknęły z komisariatu na Wyżynach.
- Na początku miesiąca komendant miejski zlecił wyjaśnienie tej sprawy - tłumaczy Maciej Osinski, z zespołu prasowego bydgoskiej Komendy Wojewódzkiej Policji. - Postępowanie prowadzi wewnętrzny wydział kontroli komendy miejskiej pod nadzorem komendanta wojewódzkiego.
W związku z zaginięciem roślin przesłuchano kilkanaście osób. Są wśród nich zarówno policjanci wydziału kryminalnego bydgoskiej komendy jak i pracownicy administracyjni komisariatu.
Do tej pory nikt nie przyznał się do wyniesienia, bądź wyrzucenia zabezpieczonych dowodów.
Z kolei wśród samych policjantów zdania są podzielone co do tego, czy rośliny rzeczywiście mogły służyć do wyrobu marihuany.
- Myślę, że w tym przypadku słowo plantacja jest użyte trochę na wyrost - mówi jeden z mundurowych. - To mogły być po prostu samosiejki.
Jak odnieść te słowa do faktu, że w miejscu, w którym rosło ziele, policjanci mieli również znaleźć pojemniki z nawozem do konopi?
Niezależnie od tego konkretnego przykładu co jakiś czas policja otrzymuje sygnały o konopiach dziko rosnących w Bydgoszczy. - Latem ubiegłego roku zostały zutylizowane rośliny, które rosły w rejonie Wzgórza Dąbrowskiego na Szwederowie - dodaje Osinski.
Czytaj e-wydanie »