MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Marina. Konsekwentnie nad wodę

Rozmawiała Agata Kozicka
- Pierwotnie nie braliśmy pod uwagę wykorzystania dolnego tarasu jako "przedłużenia” lokalu gastronomicznego - twierdzi architekt.
- Pierwotnie nie braliśmy pod uwagę wykorzystania dolnego tarasu jako "przedłużenia” lokalu gastronomicznego - twierdzi architekt. Agata Kozicka
"Przystań Bydgoszcz" zgarnia nagrody. Zyskuje Bydgoszcz, cieszą się architekci - autorzy projektu. Mają tylko drobne uwagi co do wykorzystania obiektu.

Rozmawiamy o tym z Tomaszem Rokickim, który wraz z żoną zaprojektował obiekt.

- Kiedy kilka lat temu po rozstrzygnięciu konkursu na projekt mariny zobaczyłam jej wizualizację, to pomyślałam, że to pewno tak ładnie tylko na papierze wygląda zgodnie z zasadą, że papier wszystko przyjmie. I że obiekt nie będzie tak elegancki i tak ekskluzywny. Ale teraz widzimy, że marina robi jeszcze lepsze wrażenie niż na wizualizacji. Jak to się stało?
- Pewnie dlatego, że my z wizualizacjami mamy największe problemy. (Śmiech). Jednak dobrze jest, gdy to działa właśnie w tę stronę. W projekt mariny włożyliśmy bardzo dużo pracy i energii. Staraliśmy się jak najlepiej podołać zadaniu. Ale, co bardzo ważne, przy tym przedsięwzięciu mieliśmy realną pomoc partnerów. Na każdym etapie w procesie pomagał nam Urząd Miasta, ale i współpraca z wykonawcą była świetna. Efekt jest wynikiem zespołu, któremu zależało, żeby to wyszło jak najlepiej.

- Nawet luksusowo. Myślę o drewnie na elewacji. To ekskluzywny termojesion amerykański. Kiedy rozmawiałam z wykonawcą, to wspominał, że to jeden z najlepszych materiałów na świecie wykorzystywanych do budowli na wodzie, ale też kosztowny. Obawiał się, że pojawią się głosy, iż wykorzystanie takiego drewna to zbytek. A jednak nie było takich głosów. Czy to był Państwa pomysł, by właśnie takie drewno sprowadzić?
- Termojesion to dość istotny element wykończenia. Pierwotnie miał być inny materiał, sztuczny. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na naturalne drewno i dzięki temu udało się osiągnąć właśnie taki efekt.

- Efektowny, drogi, ale też praktyczny.
- Tak, dla tego typu budowli. Dzięki temu efektowi w pewnym sensie zarabia dla całej Bydgoszczy. Nie bezpośrednio, jak zarabiają firmy prywatne, ale powoduje, że obiekt jest zauważany i promuje Bydgoszcz.

- Czy na etapie realizacji trzeba było modyfikować założenia projektu z powodów finansowych? Albo technicznych? Inwestycje na Wyspie Młyńskiej wiążą się z trudnościami dotyczącymi podłoża. Czy trzeba było przez to z czegoś zrezygnować?
- W takich inwestycjach bardo ważne są kwestie inżynieryjne. A w przypadku Wyspy Młyńskiej i obiektu tak, a nie inaczej położonego, sprawa była złożona i na tyle trudna, że nie obeszło się bez komplikacji, które na bieżąco rozwiązywaliśmy.
- Trudny teren, więc trzeba iść na kompromis i rezygnować z niektórych elementów?
- Albo znaleźć sposoby rozwiązania problemu bez rezygnowania z kluczowych założeń. Ale - podkreślam - pracował nad tym cały zespół.

- Urzędnicy podkreślają, że to nie jest tylko marina, że to obiekt wielofunkcyjny: przystań jachtowa, stanica dla kajakarzy Zawiszy, punkt, gdzie mogą bydgoszczanie wypożyczać sprzęt, głównie wodny, baza noclegowa, miejsce na wypady rodzinne, sala konferencyjna... Które zadanie przysporzyło najwięcej problemów?
- Już na etapie projektowania trzeba było wziąć pod uwagę całokształt założeń inwestycji, wszystkich użytkowników obiektu. Od tego zależała wygrana w konkursie architektonicznym. Obiekt miał zaspokajać funkcje wymienione przez inwestora. Istotny był również wygląd budynku. Warunkiem konkursowym była próba stworzenia elementu charakterystycznego dla miasta, który stanie się jego wizytówką. Wydaje nam się, że przystań podoba się bydgoszczanom.

- Bydgoszczanom - i nie tylko nam, o czym świadczą nagrody. Ale czy efekt ostateczny jest taki, jak mieli Państwo w założeniu? Czy może jeszcze lepiej wygląda?
- To dla mnie, jako architekta trudne pytanie. My na ten obiekt patrzymy z perspektywy całego procesu inwestycyjnego, zatem spostrzegamy detale często niewidoczne dla innych.

- A gdyby można było coś zmienić teraz w projekcie, to coś Państwo by poprawili?
- Był we wstępnym projekcie zaplanowany jeszcze jeden element - budynek techniczny, który miał obsługiwać żeglarzy. Zawierał, między innymi, węzeł sanitarny, punkt do ładowania akumulatorów, czerpania wody i małą stację paliw dla łodzi. Niestety uwarunkowania przestrzenne i środowiskowe zmusiły nas do zmiany założeń. Ale gdyby udało się coś takiego stworzyć, to byłoby to uzupełnienie przystani. Jednak pamiętam, że miasto planowało przeniesienie takich technicznych obiektów obsługi wodniaków w inny odcinek rzeki, poza ścisłe centrum.

- Wspominają Państwo o jedynym zgrzycie, elemencie, który nie do końca zgadza się z Waszą koncepcją budynku - wykorzystania go przez zarządcę. Chodzi o przesłonięcie szklanej ściany żaluzjami i postawienie nieatrakcyjnych namiotów gastronomicznych na drewnianym pomoście.
- Nie chciałbym tego nazywać zgrzytem. Rzeczywiście, jako architekci mamy swoją wizję wykorzystania obiektu. Ale użytkownik może ją modyfikować. Pierwotnie nie braliśmy pod uwagę wykorzystania dolnego tarasu jako "przedłużenia" lokalu gastronomicznego. Praktyka i doświadczenie restauratora, choć na razie krótkie, wykazały, że to latem fajny pomysł. Nam jako architektom, marzyłoby się pozostawienie akurat tej najbardziej charakterystycznej i "mocnej" w odbiorze elewacji bez dodatkowych elementów, które mogą ją tylko osłabić, a przecież to właśnie jest ta wypracowana wizytówka miejsca. Świetnym miejscem na parasole, zgodnym z naszymi założeniami, jest wewnętrzny dziedziniec. Zresztą bardzo ładnie wyglądają stojące tam obecnie ciemnopopielate parasole postawione przez użytkownika.
To naturalne, że w pierwszym roku, nawet dwóch latach sposób wykorzystania budynku będzie ulegał modyfikacji, aż użytkownicy "wyczują" budynek i jego dobrze rozumiany potencjał. Jestem pewien, że ta sprawa zostanie niebawem rozwiązana tak, aby wszyscy byli zadowoleni, bo szczęście tego obiektu polega na tym, że skupia on wokół siebie ludzi, którzy dbają o niego znakomicie.

- Po oddaniu mariny do użytku wiele osób zauważa, że lepiej zainwestować w oryginalny, robiący wrażenie obiekt, jak wcześniej np. budynek banku BRE imitujący spichrze, niż w przeciętny?
- Bałbym się stwierdzenia, że budynek musi być oryginalny. Szukanie oryginalności na siłę nie jest dobrym pomysłem. Nasz projekt jest oryginalny, ale nie w krzykliwy sposób. Można mariny nawet nie zauważyć. Ważne jest przede wszystkim, by znaleźć taki pomysł architektoniczny, który będzie pasował, wpisze się naturalnie w otaczający teren. Czasem to trudne lub niemożliwe i wtedy można się ewentualnie pokusić o jakiś celowo skontrastowany projekt.

- A jakie inwestycje powinna Bydgoszcz rozważyć?
- W Bydgoszczy jest jeszcze wiele miejsc, które czekają na inwestycje i obserwuję, że miasto idzie w naprawdę dobrym kierunku. Nie jest rzadkością przedstawianie przez specjalistów z całego kraju właśnie Bydgoszczy za wzór konsekwencji i kierunku przemian przestrzennych. To proces, którego początki sięgają wielu lat wstecz. I cieszy stałość w dążeniu do celu pomimo zmian uwarunkowań ekonomicznych, czy politycznych. Bywam tutaj co jakiś czas i z przyjemnością obserwuję, jak Bydgoszcz znakomicie się rozwija. Myślę, że w niedalekiej przyszłości zyska w świadomości Polaków taką pozycję, na jaką zasługuje. Nam na tym bardzo zależy.

Czytaj e-wydanie »
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska