Nie wystarczy, że w Bydgoszczy powstaną cztery przystanie dla wodnych turystów. Goście najpierw muszą do nas dopłynąć, a utrudniają im to śluzy, które są zamykane w wolne dni. Zamieniliśmy się więc w turystów i spróbowaliśmy pokonać motorówką bydgoskie zapory wodne.
Wracamy do tematyki wodnej w Bydgoszczy. Po ukazaniu się naszego tekstu "Do Berlina daleko" napisał do nas Przemysław Ziętara z klubu motorowodnego "Mors". Zaprosił nas na przejażdżkę motorówką po Brdzie, by pokazać, z jakimi problemami borykają się bydgoscy wodniacy.
Barierki ratują Stary Port
Skorzystaliśmy z zaproszenia klubu "Mors" i na kilka godzin zamieniliśmy się w wodnych turystów zwiedzających Bydgoszcz z poziomu rzeki.
Naszą krótką wyprawę rozpoczęliśmy przy Starym Porcie. Rankiem wyruszyliśmy z Przemysławem Ziętarą i jego kolegą Edmundem Puczyńskim siedmiometrową motorówką w stronę Kanału Bydgoskiego.
- Sam pan widzi! - mówił Ziętara odwiązując cumę łodzi od barierki przy Starym Porcie - Chcemy, by odwiedzali nas turyści, a tu nawet nie ma gdzie porządnie zacumować. Trzeba wiązać łodzie do ogrodzenia. A i tak jest to możliwe tylko dzięki wysokiemu poziomowi wody w Brdzie.
Dogadać się ze śluzowym
Minęliśmy Wyspę Młyńską, nad głowami przesunęły się mosty Solidarności i przyszedł czas na pierwszy przystanek - na śluzie miejskiej. Po zapłaceniu 5,86 zł za śluzowanie, pozostało tylko czekać aż podniesie się poziom wody w zaporze.
- Chcielibyśmy wpłynąć na Kanał Bydgoski - oznajmia pracownikowi placówki Ziętara.
- Mogą was nie przepuścić, przy Bronikowskiego budują dla was przecież marinę. Żeby było gdzie zaparkować - żartuje śluzowy.
I rzeczywiście. Nie udało nam się już przepłynąć przez następną śluzę - mimo wcześniejszego telefonicznego zawiadomienia o naszych planach.
Turystyka w dni powszednie
Tym razem po prostu zabrakło szczęścia - śluza była prawdopodobnie nieczynna z powodu prac przy budowie przystani na Kanale Bydgoskim. Nawet jednak, gdyby nie trwała tam budowa, śluzy są zamykane w święta, weekendy oraz późnym wieczorem. Sobotnio-niedzielne wypady motorówką, czy kajakiem po Brdzie odpadają.
- Miasto ma wspaniałe plany. Mówi się o budowie marin i przystani w centrum Bydgoszczy. I dobrze - mówi Przemysław Ziętara. - Zapomniano tylko o tym, że najpierw turyści muszą do nas dopłynąć. Jak mają to jednak zrobić, gdy śluzy są nieczynne? Konieczne są też punkty, gdzie można uzupełnić paliwo. W Bydgoszczy nie ma ani jednej stacji paliw dla wodniaków.
Pomysł jest, ale pieniędzy brak
Na Kanale Bydgoskim aż do miejscowości Krzyż jest dwadzieścia jeden zapór. Dogadywanie się z pracownikami każdej kolejnej śluzy musi być koszmarem dla turysty. Nie mówiąc już o gościach z zagranicy. Śluzowi po prostu nie chcą pracować za darmo po godzinach.
- Te problemy wynikają ze złej organizacji. Nie wierzę, że zatrudnienie kilku dodatkowych pracowników to dla Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej koszty nie do udźwignięcia. A przecież te wydatki można zrekompensować. Turysta, który chce przepłynąć przez zaporę w dogodnym dla niego czasie, jest gotów zapłacić nawet dwa razy więcej za śluzowanie - byle nie zepsuć sobie nastroju w weekend - mówi Ziętara.
Brda na odcinku bydgoskim jest administrowana przez RZGW w Gdańsku. - Nie ma teraz funduszy na dodatkowe etaty. Na pewno w tym roku nie ma co oczekiwać żadnych zmian. Zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że nowi pracownicy są potrzebni. Może sytuacja poprawi się w przyszłym sezonie - mówi Halina Czarnecka, dyrektor gdańskiej placówki.
No niestety Bydgoszcz podlega pod Gdańsk, bo już u naszego południowego sąsiada, na pomysły usprawniające turystykę wodną w Bydgoszczy, patrzą dużo przychylniej. Ludgarda Iłowska z bydgoskiego oddziału RZGW w Poznaniu, który zarządza m.in. Kanałem Bydgoskim, podziela zdanie Przemysława Ziętary:
- Opłacenie nadgodzin śluzowym, czy stworzenie kilku dodatkowych etatów to jedyne i najprostsze rozwiązanie.
Pół wieku miłości do wody
Rejs po Brdzie był możliwy dzięki uprzejmości osób skupionych w klubie motorowodnym "Mors". Członkowie tego stowarzyszenia, mimo że napotykają trudności w poruszaniu się po naszych drogach wodnych, nie zrażają się i już od pięćdziesięciu jeden lat popularyzują kulturę wodną.
Naszą wyprawę zakończyliśmy w Brdyujściu - tuż obok śluzy Czersko Polskie. Tam właśnie stoi zacumowana przy brzegu zabytkowa piękność - kilkudziesięciometrowa barka z 1929 roku. Na jej pokładzie od ponad dwudziestu lat klub "Mors" ma swoją siedzibę.
Do tematyki śluz, Kanału Bydgoskiego i marin jeszcze wrócimy na łamach Pomorskiej.
Podstawa to dobre kontakty ze śluzowymi. Tu - rozmowa na śluzie miejskiej tuż za mostami Solidarności.