- Byłeś, chyba całkiem niespodziewanie, wyróżniającym się dziś zawodnikiem.
- Nie czuję się nim wcale. Uważam, że cały zespół pokazał, przede wszystkim wam dziennikarzom, że potrafimy walczyć. I możemy godnie reprezentować Polskę. Zbyt pochopnie w swoich artykułach skreśliliście nas.
- Byłeś zaskoczony decyzją trenera, że wyjdziesz w pierwszej jedenastce?
- Jesteśmy wszyscy przygotowani do walki w każdym momencie. Trener zdecydował, że Mariusz Jop po perypetiach żołądkowych nie jest jeszcze w najlepszej dyspozycji. Przed południem miał temperaturę. Dlatego dostałem szansę gry.
- Jak doszło do utraty bramki? Zabrakło komunikacji między tobą a Jackiem Bąkiem?
- Niczego takiego nie było. Akurat w tym momencie to zabrakło przesunięcia na boisku, przecież mieliśmy jednego zawodnika mniej. Byłem na "krótkim słupku", a zza pleców wyskoczył Neuville i jeszcze ktoś. Musiałem wybrać, stanąć między nimi. Piłka była wycofana, poszła między mną a Arkiem, nie zdążył zareagować Marcin i straciliśmy bramkę. Szkoda, czułem, że sędzia zaraz skończy mecz.
- Jaka atmosfera panowała po meczu w szatni?
- Kiepska, wszyscy załamani. Ale głowy do góry! Daliśmy z siebie wszystko i nie można nam niczego zarzucić. Tak chcieliśmy tego meczu nie przegrać...
- Nie doceniali cię, gdy grałeś w Niemczech. Czy teraz, kiedy udało ci się powstrzymać gwiazdy niemieckiej reprezentacji - Ballacka, Klose'go i Podolskiego czujesz satysfakcję?
- Satysfakcja byłaby, gdybyśmy ten mecz wygrali; przynajmniej nie przegrali. Udowodniłem chyba niektórym, że zasługuję na coś więcej niż grę w polskiej lidze.