- Co będzie pani robiła 10 kwietnia?
- Razem z przyjaciółmi będę w Warszawie, na Krakowskim Przedmieściu. Mamy zamiar wziąć udział we mszy świętej w intencji ofiar. O godz. 8.41 złożymy kwiaty przy Pałacu Prezydenckim. Wysłuchamy też koncertu. Uroczystości będą trwały przez cały dzień.
- Janusz Palikot twierdzi, że lepiej w tym czasie pójść na grilla.
- Każdy ma prawo do wyrażania swoich opinii i uczuć. Tą wypowiedzią jestem jednak zniesmaczona. W katastrofie zginęli przedstawiciele elit i choćby z tego powodu należy o nich pamiętać. Nie chciałabym oceniać czy grillowanie przy piwie jest dobrą formą wspominania zmarłych. Ja zrobię to w zadumie.
- W dniu katastrofy, mówiła pani portalowi pomorska.pl, że różnice polityczne przestały być ważne. Mamy szansę na taką jedność teraz?
- Bardzo bym chciała, żeby tak było. Spór polityczny jest rzeczą normalną. Są jednak kwestie, których nie powinien on dosięgać. Do nich należy katastrofa pod Smoleńskiem. Próba organizowania uroczystości rocznicowych o różnych porach jest według mnie nie do przyjęcia.
- Jednak to pani szef i koledzy z partii, nie wezmą udziału w oficjalnych uroczystościach.
- Obchody rocznicy mieliśmy zaplanowane dużo wcześniej. Władze państwa o tym wiedziały. Na oficjalne uroczystości nie otrzymałam zaproszenia. Czy mój klub je otrzymał, tego nie wiem. Poza tym, kiedy idziemy na groby naszych bliskich, to chcemy być wśród osób życzliwych.
- 10 kwietnia była pani w Katyniu. Jak wspomina pani tamten dzień?
- To były straszne chwile. Najpierw dowiedzieliśmy się, że samolot ma jakieś problemy. To ścięło nas z nóg. Później docierały różne sprzeczne wiadomości. Dopiero minister Jacek Sasin pojechał do Smoleńska i potwierdził tę straszną informację. Nikt nie mógł w to uwierzyć. Byliśmy w szoku. Niektóre osoby mdlały i musiał im pomagać lekarz. Nikt nie wstydził się swoich łez. Płakali wszyscy, nawet żołnierze. Czuliśmy wielką pustkę i strach o to, co się dalej będzie działo z nami i całym państwem. W pewnym momencie ktoś zainicjował modlitwę. Do Polski wracaliśmy tego samego dnia. W pociągu panowała wymowna cisz
- Którą z ofiar znała pani najlepiej?
- Najbliżej byłam z Aleksandrą Natalii-Świat. Ola pomagała mi odnaleźć się w pracach komisji budżetu i finansów. Dobrze znałam również Grażynę Gęsicką. Była osobą wyjątkowo ciepłą i miała ogromną wiedzę. Można było ją pytać o każdy szczegół, zawsze odpowiadała. Jeszcze jako wojewoda poznałam Władysława Stasiaka. Wiele spraw z nim konsultowałam. Tak samo było z Aleksandrem Szczygłą.
Czytaj e-wydanie »