Posterunki po stronie marokańskiej pracują do 19, po stronie mauretańskiej do 16.
Pomiędzy - 3-kilometrowy cały czas zaminowany pas ziemi niczyjej. Słyszeliśmy o przypadkach, gdzie ludzie zostawali na noc zawieszeni pomiędzy granicami.

Jazda tam to wyczyn ekstremalny dla beczki ze względu na ostre kamienie i możliwość zakopania się. Na szczęście podłączyliśmy się pod dwie ciężarówki, które wyznaczały drogę wolną od niespodzianek.

Na granicy mauretańskiej udało się uniknąć naciągnięcia na 10 euro (byliśmy uprzedzeni) i po załatwieniu formalności dojechaliśmy do Nouadhibou. Wygląda na to że tutaj rozpoczyna się dla nas prawdziwa Afryka...
Na kempingu ABBA spotkaliśmy dwóch Niemców: Wolfganga i Andreasa na stałe mieszkających wraz ze swoimi czarnoskórymi żonami w Gambii. Przyjechali samochodem załadowanym drewnem w celu sprzedania towaru. Ponieważ chłopaki jeżdżą po Afryce od 25 lat - udzielili nam wielu bezcennych porad, które na pewno wpłyną na planowanie naszej dalszej trasy.