Oby do trzech razy. Oby nie więcej.
Trzy lata temu państwu Kwiatkowskim paliła się stodoła. Pierwszy raz ich dom płonął jakieś siedem czy osiem lat temu. Teraz znowu.
To było we wtorek przed godziną 9.00.
Zamknęła drzwi i uciekła
Pani Alicja na podwórku karmiła kury. Niczego nie zauważyła, nie poczuła. W głębi domu, w ostatnim pokoju spała jej córka ze swoimi dziećmi - dwuletnim Dominisiem i pięcioletnią Madzią. - Dobrze, że drzwi były zamknięte, bo jeszcze by się zaczadzili - mówi ze smutkiem pani Kwiatkowska.
Córka pani Alicji w pewnym momencie usłyszała huk, wyszła na korytarz i zobaczyła dym. Zaczęła krzyczeć, że się pali. Szybko wzięła dzieci, zamknęła za sobą drzwi od pokoju i uciekła. Na szczęście pożar nie rozprzestrzenił się na tyle, że mogła dostać się do drzwi wejściowych. Musiała bowiem przejść obok pokoju, w którym wszystko się zaczęło. - Ja już nie dałam rady wejść do środka - mówi pani Alicja.
Spłonął cały pokój drugiej córki państwa Kwiatkowskich, prawdopodobnie od instalacji elektrycznej. Doszczętnie zniszczone resztki mebli i wersalek wziętych na raty leżą jeszcze przed domem. Nie nadają się już do niczego, a do spłaty pani Alicji pozostała jeszcze jedna rata (207 zł).
Ogień strawił także pokój na przeciwko tego, w którym powstał pożar i przedpokój.
Starsza córka u państwa Kwiatkowskich z rodziną mieszka od sześciu lat. Buduje się na działce obok i wkrótce miała się przeprowadzać. Jej pokój się uratował, ale sytuacja wyglądała bardzo groźnie. Poprzednią noc spędziła wraz z dziećmi u rodziny swojego męża. Domu pilnował pan Kwiatkowski pozostali domownicy rozeszli się po sąsiadach i rodzinie.
Szczęście w nieszczęściu dom państwo Kwiatkowscy mieli ubezpieczony w PZU. Wczoraj odwiedził ich przedstawiciel ubezpieczyciela. Kiedy państwo Kwiatkowcy mogą liczyć na pieniądze. - Myślę, że za około dwa tygodnie, bo musimy jeszcze poczekać na dokumenty od policji i od straży pożarnej - usłyszałam.
Apelujemy o pomoc
Pani Alicja ma łzy w oczach, jak patrzy na dorobek swojego życia, który niemal legł w gruzach. Nie ma łatwo - piątka dzieci, w tym jedno niepełnosprawne i mąż na rencie po poważnym wypadku (na skutek którego ma sztuczne biodro).
- To bardzo zaradna kobieta, radzi sobie jak może - mówi Mirosława Kłosińska z Urzędu Gminy Obrowo. - Jej mąż też pracowity, choć schorowany - dodaje wójt Andrzej Wieczyński.
Z urzędu rodzina państwa Kwiatkowskich dostała trochę pieniędzy i żywności. Ale to oczywiście nie wystarczy. Apelujemy o pomoc. Na początek potrzebne są m.in. środki czystości, którymi trzeba wyszorować cały budynek, a potem go odremontować. Przyda się też pościel, rzeczy, jedzenie.
Państwo Kwiatkowscy mieszkają w Brzozówce przy ul. Owocowej 109. Dary dla nich można także przekazać za pomocą Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Obrowie.