https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mecenas z Urzędu

DARIUSZ KNAPIK [email protected]
Marek Rubnikowicz już niedługo zostanie dyrektorem toruńskiego Muzeum Okręgowego.
Marek Rubnikowicz już niedługo zostanie dyrektorem toruńskiego Muzeum Okręgowego. Fot. Dariusz Knapik
Co oznacza przyjaźń między wojewódzkim konserwatorem zabytków a przedsiębiorcą który je restauruje? Duże pieniądze.

Marek Rubnikowicz był od lat konserwatorem zabytków w województwie toruńskim. Po reformie administracyjnej ubiegał się o stanowisko na szefa kujawsko-pomorskich służb konserwatorskich, ale przegrał konkurs z Maciejem Obremskim. Wiadomo, że obaj panowie wzajemnie się nie cierpieli. Obremski szybko zwolnił rywala i zakazał pokazywać mu się w urzędzie. Rubnikowicz znalazł jednak możnych protektorów, którzy jesienią 1999 roku zrobili go zastępcą generalnego konserwatora zabytków.

W latach dziewięćdziesiątych małżonkowie Małgorzata i Sławomir Musiela założyli w Toruniu firmę "Restauro" zajmującą się odnawianiem zabytków. Gdy Rubnikowicz awansował do Warszawy, Musiela długo zabiegał, by nawiązać z nim towarzyskie kontakty. Wreszcie, w 2000 roku spotkali się na obiedzie w pewnej stołecznej restauracji, gdzie serwowano pyszną, pieczoną kaczkę. Od razu przypadli sobie do gustu.

Od Łodzi po Malbork

W roku 2002 francuska firma "Apsys" zaczęła budować w Łodzi ogromne centrum handlu, usług i rozrywki. Miało powstać na terenie dawnego kompleksu fabryk Poznańskiego, pod surowym nadzorem służb konserwatorskich. Ale inwestor miał problem. Jeden z zabytkowych obiektów był tak nieszczęśliwie położony, że utrudniał dojazd do przyszłego centrum. Francuzi zabiegali o jego rozebranie, ale najpierw należało go skreślić z rejestru zabytków. Decyzja zależała wyłącznie od generalnego konserwatora. Obiekt skreślono, a potem rozebrano.

Wkrótce Francuzi zatrudnili firmę Musieli jako jednego z wykonawców inwestycji. Za duże pieniądze "Restauro" prowadziła m.in. konserwację fabrycznych murów i elewacji.

W latach 2000-2002, gdy Rubnikowicz zasiadał na fotelu zastępcy generalnego konserwatora, skromna toruńska firma rozwinęła skrzydła. Rubnikowicz inicjował i wspierał m.in. program rewaloryzacji toruńskiego ratusza, który - w latach 2000-2002 - pochłonął ok. 3 milionów. Przetarg wygrała "Restauro", główny jej konkurent został wykluczony z powodów formalnych. Wygrała też wart ok. miliona przetarg na prace konserwatorskie gdańskiej twierdzy Wisłoujście. Jeszcze większe pieniądze przyniosły jej roboty przy renowacji murów malborskiego zamku. W radzie zamkowego muzeum od lat zasiada Rubnikowicz.

Mury pną się do góry

Podobno aż tu doszła woda, więc teraz trzeba naprawić to co zniszczył żywioł.
(fot. Fot. Dariusz Knapik)

W lipcu 2002 roku Rubnikowicz wrócił do Torunia na kujawsko-pomorskiego konserwatora zabytków. O tę nominację mocno zabiegał wpływowy toruński poseł Jerzy Wenderlich, ale także sekretarz generalny SLD Marek Dyduch.

W tym czasie Rubnikowicza i Musielę łączyła już serdeczna przyjaźń. Także obie rodziny. Bywali u siebie, jeździli na wakacje. W minionym roku, samochodem "Restauro", urządzili sobie, np. wycieczkę na Ukrainę. Urząd konserwatora mieści się na toruńskiej starówce, przy Łaziennej, a o jedną kamienicę dalej jest siedziba "Restauro". Jej szef gościł często u przyjaciela, wchodził bez pukania.

Za rządów Rubnikowicza w województwie podjęto dwa sztandarowe programy konserwatorskie: rewitalizację zabytków Chełmna i Golubia-Dobrzynia. Chodziło o dziesiątki milionów, głównie z funduszy unijnych. Oba miasta ogłosiły przetargi na roboty, oba wygrała "Restauro". Przy opracowywaniu ich specyfikacji ogromne znaczenie miały tzw. warunki konserwatorskie, a te osobiście przygotował Rubnikowicz.

Jednym z decydujących warunków było wykazanie się wysokim, rocznym przerobem przy konserwacji murów gotyckich. Tak się złożyło, że wymienionym w "warunkach", a potem w specyfikacji, normom mogła sprostać tylko "Restauro".

Jesienią ubiegłego roku toruńska firma zaczęła rekonstruować golubskie mury obronne. Skromnie oceniając, dziś wykonano już połowę robót. Wygląda na to, że nielegalnie. Dopiero bowiem w sierpniu tego roku poznańskie biuro projektów DGA złożyło konserwatorowi wojewódzkiemu "Koncepcję rewitalizacji miejskich murów obronnych". Potem długo analizowano tę dokumentację. Ma być przedstawiona Wojewódzkiej Radzie Ochrony Zabytków na posiedzeniu planowanym na 20 grudnia.

Podobne wyprzedzenie, które też zapewniło "Restauro" wysoki przerób, towarzyszyło renowacji 12 kamienic w Golubiu. Najpierw remontowano elewacje, a we wrześniu tego roku zaczęto uzgadniać z urzędem konserwatora projekt... renowacji dachów. Tymczasem każdy budowlaniec wie, że właśnie od nich zaczyna się remonty.
W Chełmnie założone przez "Restauro" konsorcjum zaczęło w tym roku wzmacniać konstrukcję szczytu kościoła św. Piotra i Pawła oraz prace dekarskie. Finał był taki, że zniszczono tzw. wysklepek na sklepieniu świątyni, a wschodnie elewacje zanieczyszczono betonem. W czasie prac dekarskich nie zabezpieczono dachu, co zaowocowało zalaniem sklepienia, ścian i posadzek kościoła. Wbrew warunkom decyzji konserwatora wojewódzkiego, firma nie zawiadomiła nawet jego urzędu o tych faktach. Zrobił to dopiero sam proboszcz.

Rubnikowicz był akurat na urlopie. Jego ludzie, trzymając się przepisów, wszczęli postępowanie przeciw wykonawcy. Ale po dwóch dniach konserwator wrócił do pracy i kazał wstrzymać wszystkie procedury. Sprawę zamieciono pod dywan.

Powodzianie z Przedzamcza

"Restauro" trafiło się też wiele innych intratnych zleceń. Włocławska kuria za pośrednictwem wojewódzkiego konserwatora otrzymała, np. około 460 tysięcy złotych na renowację prezbiterium tutejszej katedry. Zgodnie z prawem nie musi ona organizować przetargu. Roboty zlecono "Restauro". Z budżetu państwa wpłynął też milion na prace przy katedrze Św. Janów w Toruniu. Też wykonuje je znajomy wojewódzkiego konserwatora. A to dopiero pierwszy etap, docelowo trafi tu blisko 5 milionów.

"Restauro", które wyrosło na finansowego potentata, zaczęło m.in. kupować nieruchomości w Toruniu. Nabyło m.in. od miasta dwa budynku przy ulicy Przedzamcze na starówce. Zamiast gotówki firma miała dać 4 mieszkania i wykonać prace konserwatorskie przy sąsiednim fragmencie murów obronnych. Wkrótce resort spraw wewnętrznych, na wniosek toruńskiego ratusza, przekazał 200 tysięcy na remont obu kamieniczek i muru. Pieniądze pochodziły z funduszu przeciwpowodziowego, gdyż obiekty ucierpiały od powodzi, która podobno dotknęła je w 2002 roku. Tylko te i żadne inne. Sęk w tym, że na toruńskiej starówce od niepamiętnych lat nikt nie przypomina sobie żadnej powodzi.

Wkrótce MSWiA przekazał "Restauro" kolejne 600 tysięcy. Też ze środków dla powodzian. Sprawę bada policja skarbowa. Wiemy, że pewne wątki tej sprawy łączą się z dokumentami wystawionymi przez urząd konserwatora.

Anonim do wojewody

Wiosną minionego roku do ówczesnego wojewody Romualda Kosieniaka trafiły anonimy ujawniające część opisanych przez nas spraw. Rubnikowicz sporządził obszerne wyjaśnienie, w którym wszystkiemu zaprzeczył. Kosieniak nie miał wtedy czasu, by bawić się w śledztwa: zbliżała się kampania wyborcza, a on chciał kandydować na posła.

Ostatnio w Toruniu znów coraz głośniej się mówi o niejasnych powiązaniach między właścicielem "Restauro" a wojewódzkim konserwatorem, faktycznym monopolu tej firmy na największe zlecenia w regionie. Podobno sprawą interesują się organy ścigania. Na ostatnim posiedzeniu Wojewódzkiej Rady Ochrony Zabytków niektórzy członkowie wyrażali niepokój o jakość prac przy rewitalizacji Golubia-Dobrzynia.

Jesienią po Toruniu rozeszły się pogłoski, że Rubnikowicz zamierza zmienić pracę. Od niedawna wiadomo już oficjalnie, że wygrał konkurs na dyrektora Muzeum Okręgowego w Toruniu. Nowe stanowisko obejmuje już 1 stycznia.

W ubiegły czwartek zadzwoniłem do Marka Rubnikowicza z prośbą o rozmowę na temat jego związków z "Restauro". Aż do wczorajszego dnia włącznie nie mógł jednak znaleźć w swoim kalendarzu wolnego czasu. Stwierdził też, że skoro sprawami zajmują się organy ścigania, niezręcznie jest mu zabierać głos.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska