- Świętej pamięci Zbigniew Sadowski, prezes spółdzielni mieszkaniowej, powiedział: jeśli się zorganizujecie, udostępnię wam świetlicę. Tak się stało - mówi pani Apolonia, która od samego początku stoi na czele klubu „Lubiczanie”.
- Kiedy przeszłam na rentę, doskwierał mi brak pracy - wspomina. - Dzieci robiły, co mogły, ale czasami czułam się odstawiona na boczny tor. Podejrzewam, że wiele osób w pewnym wieku mnie zrozumie. Kółko było odskocznią od codzienności. Pozwalało działać, co nadal robię z wielką przyjemnością. W tym momencie „Lubiczanie” to około czterdzieści osób. Wśród nas jest sporo małżeństw, które łączy pasja. Zresztą, Janek, mój mąż, też należy do tego grona. Mamy siedemnastoosobowy zespół, jeździmy z koncertami po domach opieki społecznej. „A możecie do nas zaglądać co miesiąc?” - pytają nas czasami. Gdyby tylko finanse pozwalały, z chęcią byśmy to robili. Cóż, widzimy, że te wizyty dają ludziom sporo radości. Zaglądamy też na dożynki, rozmaite festyny i imprezy kulturalne. Mój ulubiony repertuar? Piosenki z lat 50. i 60. Uwielbiam „Tango milonga”, „Przy kominku”.
Nie tylko na swoim podwórku
Długo wymieniać, gdzie do tej pory było słychać chór. Seniorzy występowali m.in na golubskim zamku, w Zbicznie, Sławkowie koło Chełmży, Skłudzewie (gmina Zławieś Wielka), Wąbrzeźnie, Brodnicy, Chełmnie czy choćby w Bydgoszczy. Pierwszym opiekunem muzycznym był śp. Sławomir Strzelecki. Dzisiaj zespołem zajmuje się Marek Jakubiak.
„Lubiczanie” przejechali Polskę wszerz i wzdłuż. - I od dziewiętnastu lat mamy tego samego kierowcę - śmieje się pani Apolonia. - Czasami sam nas namawia „słyszałem o fantastycznym miejscu, jedźmy tam koniecznie”. Trzeba przyznać, nasz autobus jest wyjątkowy wesoły. Śpiewy, żarty - nie ma miejsca na nudę. Byliśmy w Pradze, we Wiedniu, Wilnie, na Słowacji. Teraz ruszamy do Bawarii, ponoć to piękne miejsce. Kto powiedział, że starsi ludzie są skazani na siedzenie w domu? Na samotność i ponuractwo? Też chcemy podróżować, spotykać się, działać na rzecz innych. Czasami mam tyle spraw na głowie, że mąż żartuje - przydałaby ci się sekretarka.
Przeprowadzili się, ale wracają
Najstarszą seniorką w klubie jest 92-latka. - Mamy też drugą panią koło dziewięćdziesiątki - dodaje przewodnicząca. - Nasze drzwi są otwarte dla każdego, nie ma mowy o rejonizacji. Ba, można śmiało powiedzieć, że przyjeżdżają do nas specjalnie torunianie. Kiedyś mieszkali w Lubiczu, w pewnym momencie się przenieśli, ale „Lubiczanom” pozostali wierni.