- O mnie to można pisać i pisać. Podejrzewam, że książka by wyszła (śmieje się).
- Tyle materiału?
- Coś by się zebrało. Kocham aktywność, entuzjazm, radość i działanie. Ten koronawirus mnie dobija - wprost nie znoszę ciszy, zastoju, samotności, rutyny, marazmu czy nudy, na które jesteśmy teraz skazani. Marzą mi się podróże, nowe wyzwania w sołectwie, spotkania w większym gronie. Chcę, abyśmy znów mieli szansę rozwinąć skrzydła.
- Jak działa się na wsi? Łatwo wykorzystać potencjał tkwiący w mieszkańcach?
- Ludzie na wsi są życzliwy, pomocni - dobrze mi się pracuje w wiejskim środowisku. Z dożynek wojewódzkich w Tucholi przywieźliśmy pierwsze miejsce za wieniec. Poprzeczka dla sołtysa jest jednak wysoka ustawiona. Zważywszy na możliwości wsi, nie zawsze każdemu da się dogodzić. Cóż, stojąc na czele sołectwa, staram się robić swoje.
- Od kiedy dokładnie?
- Co ciekawe, przez 26 lat sołtysem Kołudy Małej był... mój mąż. W pewnym momencie stwierdził, że pora na zmiany. Chętnych nie było widać, więc postanowiłam spróbować swoich sił, i tak działam łącznie od 6 lat. Nasza wioska nie jest duża, ok. 300 mieszkańców. Mamy budżet sołecki - jak czasem żartuję: za mały na wielkie rzeczy, a za duży na małe (śmieje się), ale te środki pomagają. Cieszymy się, że można zrobić coś dla mieszkańców, zwłaszcza najmłodszych - dobro dzieci jest dla nas wyjątkowo ważne. Wynik w plebiscycie, który - na marginesie - był znakomitą zabawą i dał wiele frajdy, niezmiernie mnie ucieszył. Dziękuję za głosy i za nominację! Do Mistrzów Agro zgłosiła mnie Ela, koleżanka z chóru.
- Jeszcze chór? Kiedy znajduje pani na to wszystko czas?
- Ba! Prowadzę jeszcze firmę wodną-kanalizacyjną, gospodarstwo nastawione na produkcję roślinną, zajmuję się rękodziełem (np. stroikami) i jeszcze znajduję czas dla ukochanych wnuków. Sama nie wiem, jak to wszystko ogarniam. Może to władczy charakter (śmieje się). Kiedy nie mam nawet chwili na wytchnienie, wtedy czuję się spełniona. Coś się musi dziać, tak już mam. A wracając do chóru, od 10 lat jestem jego prezeską. To ProNobis pod dyrekcją Stanisława Palucha - działa przy Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury w Janikowie. Przez pandemię, nie koncertujemy od dziewięciu miesięcy. Aż by się chciało coś zanucić, pojechać z występem... Dwa lata temu odnieśliśmy piękny sukces podczas Międzynarodowego Festiwalu Chóralnego Pieśni Adwentowej i Bożonarodzeniowej w Krakowie. Tegoroczne święta były inne niż dotychczasowe. Staraliśmy się zachować jednak namiastkę normalności, mówię o zapaleniu lampek na boiskowej choince, paczkach dla dzieci.
- Czy sołtysi ze sobą współpracują? A może każdy jest jednak nastawiony na własne podwórko?
- W naszej gminie Janikowo jest tylko dwanaście sołectw, co ciekawe - w ośmiu sołtysami są kobiety. Nie narzekam na współpracę. Oczywiście, przez epidemiologiczne ograniczenia, nasza działalność jest częściowo zahamowana. Pandemia uświadomiła, co jest ważne. Życzę państwu zdrowia. Nie dajmy się!
