- Co to znaczy stać dzisiaj na czele KGW?
- Koło Gospodyń Wiejskich to fantastyczna inicjatywa społeczna. W pewnym momencie rola kobiet, zwłaszcza seniorek, zaczyna ograniczać się do wychowywania wnuków, ewentualnie do pomocy w gospodarstwach. A przecież chodzi o to, by robić coś również dla siebie. Nie ograniczać się do kuchni. Wyjść z domu i się rozwijać. Namawiam do tego gorąco. Jak wszystkim, pandemia pokrzyżowała i nam wiele planów. Wcześniej organizowałyśmy np. warsztaty dla starszych, wykluczonych osób. Panie bardzo chętnie angażują się w różne inicjatywy - mam na myśli m.in. imprezy typu Dzień Kobiet, „choinka”, Dzień Dziecka. Na nasze imprezy zapraszamy dzieci z okolicznych wsi. Mawiamy, że przed nikim nie zamykamy drzwi. W sumie, jeszcze niedawno nie było drzwi, bo przecież nie miałyśmy siedziby (śmieje się). Dokładamy swoją cegiełkę do finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy - w zeszłym roku sprzedawałyśmy za symboliczną złotówkę nasze pączki, dochód trafił oczywiście do puli WOŚP. Współpracujemy z Gminnym Ośrodkiem Kultury. Nasza społeczność jest religijna - współpracujemy z parafią w Kłodnie. W ubiegłym roku odnowiliśmy, na swój koszt, bardzo stary różaniec, który kiedyś uczestniczył w procesjach Bożego Ciała. Stroimy również - a zwłaszcza panie seniorki - ołtarz na to święto.
- Ruszacie poza przysłowiowe własne podwórko?
- Koronawirus nas chwilowo wstrzymał, ale zwiedzamy kraj - jest tyle zachwycających miejsc. Byłyśmy w Gdańsku, Licheniu, Sierpcu. Cały czas mówię o nas w rodzaju żeńskim, a przecież na 78 osób, mamy w gronie aż jedenastu mężczyzn!
- Miałam zapytać o rodzynka, a tu taka imponująca liczba?
- Znakomicie układa nam się współpraca z OSP - do KGW należą strażacy ochotnicy, których żony są w naszym gronie. Cóż, panowie raczej nie mieli wyboru (śmieje się). W tym roku dostaliśmy własne pomieszczenie - nasze złote rączki stanęły na wysokości zadania. W czynie społecznym, mężczyźni solidnie przyłożyli się do remontu. Zawsze możemy też liczyć na wsparcie wójta gminy Baruchowo. Współpraca dobrze się układa.
- Od zawsze była pani społeczniczką?
- Właśnie nie. Do koła należę od jedenastu lat, zanim zostałam przewodniczącą, działo się niewiele. Zaczęliśmy się zastanawiać, co zrobić, aby nasze KGW ożyło. Podczas jednego z zebrań dotychczasowa szefowa zrezygnowała z funkcji, członkinie - większością głosów, wybrały mnie na przewodniczącą. Początkowo miałam obawy, ale wybrano mnie, wiele osób mi zaufało. Postanowiłam, że zrobię co w mojej mocy, by rozkręcić naszą działalność. Wspólnymi siłami - udało się. Mistrzowie Agro są na to dowodem.
- Śledziliście na bieżąco plebiscytowe wyniki?
- Oczywiście, zerkaliśmy na internetową stronę „Pomorskiej” codziennie - po kilkanaście razy (śmieje się). Cieszymy się z trzeciego miejsca, chociaż nie ukrywam - jest malutki żal, że to nie druga lokata. Był apetyt na więcej. Cóż, gratulujemy koleżankom, które były wyżej! Kujawsko-Pomorskie musi się trzymać razem.
