- Zadzwoniła do nas kobieta, z informacją, że na jednym z podwórek we wsi Wiktorowo (gm. Gruta) leży w kałuży krwi pies - relacjonuje Marzena Solochewicz-Kostrzewska, oficer prasowy policji w Grudziądzu.
Na miejsce udali się funkcjonariusze z posterunku w Radzyniu Chełmińskim. Policjanci najpierw o zdarzenie rozpytali właścicielkę psa. Stwierdziła, że "nic nie wie". Bardziej wylewny okazał się jej mąż. Bez ogródek przyznał, że kilka razy uderzył zwierzę toporkiem w głowę, bo było chore, a on chciał "ulżyć mu w cierpieniu".
Gdy na podwórku pojawił się patrol, czworonóg leżał jeszcze na podwórzu przywiązany łańcuchem do budy.
Wielokrotnie notowany
Jak udało się dowiedzieć "Pomorskiej", mieszkaniec Wiktorowa jest doskonale znany policji. Wielokrotnie w domu wszczynał awantury z żoną, zwykle pod wpływem alkoholu i na oczach dzieci. W rozpadającym się budynku panowała niesamowita bieda, wodę do mycia i picia rodzina czerpała ze studni. Po jednej z libacji, szóstka maluchów trafiła do domu dziecka w Białochowie. ("Pomorska" pisała o sprawie blisko rok temu). Czytaj artykuł: Zaskakujący zwrot akcji. Matka, której chcieli pomóc Czytelnicy była pijana. Odebrano jej szóstkę dzieci
Czytaj e-wydanie »