Właściciele firmy Mars uznali, że Plac Klasztorny to fantastyczne miejsce na klimatyczny hotel. To kamienica z 1896 roku. - Jest ładna. Ma swoje zalety. Jest trochę na uboczu, ale w centrum. Idealna - wspomina Mieczysław Piwowar, pełnomocnik firmy.
Zainwestowali sporo. Postarali się o dotację unijną. Zajęli trzecie miejsce w województwie - na 150 firm startujących. Otrzymali 1,9 mln zł. - Ten hotel miał się nazywać "Pod papugami". Chcieliśmy zamontować na nim od 20 do 30 papug w różnych pozach. Miało być bajecznie i kolorowo. Ludzie na pewno o tym budynku by mówili. Wygląd hotelu ma znaczenie, by przyciągnąć klientów. Teraz nie przyciągnie, wręcz odstraszy. Miasto zamiast wyeksponować starą budowlę, postąpiło odwrotnie - nową budowlą przykryto starą - żali się Mieczysław Piwowar.
Po tym, jak rozpoczął prace remontowe w swojej kamienicy, Rada Miejska Inowrocławia podjęła uchwałę o zmianie planu zagospodarowania przestrzennego dla Placu Klasztornego. - Plan Zagospodarowania Przestrzennego mówi, że jest to strefa A. A w strefie A należy zachować starą linię zabudowy, starą strukturę ulic, jeśli jest to możliwe - to odbudować starą linię zabudowy lub starą linię ulic - przekonuje.
Innego zdania są urzędnicy. - Celem tej zmiany było powiększenie terenu umożliwiającego wprowadzenie usług gastronomicznych kawiarni, w miejscu, w którym od wielu lat był taras umiejscowiony na parterowej wysokości. Projekt miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego był uzgodniony z Kujawsko-Pomorskim Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków, który nie wniósł zastrzeżeń, co do możliwości zabudowy wspomnianego tarasu, w tym również do linii zabudowy - tłumaczy Monika Dąbrowska z inowrocławskiego ratusza.
I tak tuż przed kamienicą firmy Mars stanął parterowy budynek, w którym dziś znajduje się Dom Czekolady Europa. Pan Mieczysław przyznaje, że trudno mieć pretensje do inwestorów. To urzędnicy pozwolili im na postawienie budynku w tym miejscu. Sprawili mu przez to sporo kłopotów. Twierdzi, że obiekt ten nie tylko częściowo przysłonił jego hotel (przez co ograniczył jego atrakcyjność), ale stanął na drodze prowadzącej do hotelu.

Biznes
- W projekcie, który złożyliśmy do Urzędu Marszałkowskiego zaplanowane są 4 miejsca parkingowe. Nie spełniamy tych wymogów. Najprawdopodobniej Urząd Marszałkowski zwróci się do nas o zwrot dofinansowania. Poza tym ten budynek postawiony jest bardzo blisko, bo 1,40 metra od górnych okien. Powoduje to poważne zagrożenia pożarowe. Budynki, w których są okna powinny być oddalone minimum 4 metry od następnych budynków - zauważa. Sprawę zgłosił straży pożarnej. Otrzymał odpowiedź, iż "trwa postępowanie administracyjne w tej sprawie".
Tymczasem urzędnicy zarzekają się, iż bezpośredniej drogi do bramy modernizowanego budynku nigdy nie było. - Informowany był o tym właściciel posesji przy placu Klasztornym 1. Zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego z 25 marca 1999 roku teren ten przeznaczony był pod "zieleń parkową" i nie był przewidziany tam jakikolwiek ruch kołowy pojazdów z wyjątkiem pojazdów uprzywilejowanych. Od stycznia 2011 roku, po zmianie planu, obszar ten przeznaczony został pod "komunikację pieszą i zieleń urządzoną". Nieuprawnione jest zatem zapytanie o rzekome "zlikwidowanie starej drogi". Nie została ona zlikwidowana, bo nie było tam żadnej drogi publicznej, w rozumieniu przepisów ustawy o drogach publicznych - przekonuje Monika Dąbrowska.
Firma Mars zamierza walczyć o odszkodowanie. Mieczysław Piwowar twierdzi, że zmieniony plan zagospodarowania przestrzennego naruszył warunki użytkowania. - Wystąpiliśmy o odszkodowanie. Miasto na to się nie zgodziło. Mamy zrobioną wycenę tego obiektu. Żądamy odkupienia przez miasto tego budynku - wyznaje pan Mieczysław. Urzędnicy przekonują, że działali zgodnie z prawem, więc żadnego odszkodowania mu nie wypłacą.
Mieczysław Piwowar jest pewny swego. - Chcieliśmy się dogadać z miastem. Jak to wszystko ruszymy, zagrożona zostanie również dotacja, którą miasto otrzymało na rewitalizację. W grę wchodzą miliony złotych. Jestem mieszkańcem Inowrocławia. Lubię to miasto. Pracuję tu. Coś wspólnie tworzymy. Nie chciałbym, aby miasto straciło te pieniądze - wyznaje.