
Sytuacja bydgoskiego zespołu jest teraz bardzo trudna. Wielu już skreśliło drużynę. A pan widzi jeszcze szanse na utrzymanie w elicie?
Nie rozumiem takiego myślenia. Przecież zostało dziewięć meczów do końca i aż 27 punktów do zdobycia, to dlaczego to ma się nie udać? Powiedziałem to zresztą prezesowi Wojciechowi Jurkiewiczowi kiedy rozmawialiśmy. Trzeba patrzeć tylko na siebie i robić wszystko, by wygrywać, a inni niech sobie gadają co chcą. Uważam, że w bydgoskim zespole jest duży potencjał. Często jest też tak, że pewne wydarzenie wszystko zmienia. Nie mówię, że przyjdzie Masny i wszystko zmieni się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wierzę jednak, że wspólnie znajdziemy drogę, by wygrywać. Może z ławki coś podpowiem Radkowi Gilowi i zadziała. Nie jest też przecież powiedziane, że przychodzi Masny i od razu będzie miał miejsce w szóstce. Wszystko podporządkuję zespołowi.

Pierwszy mecz z Asseco Resovią już w poniedziałek. Miał pan czas, by poznać nowych kolegów.
Znałem właściwie tylko Tomka Bonisławskiego, z którym graliśmy wcześniej w Delekcie. To komfortowa sytuacja, bo mieliśmy dużo czasu, by się poznać. A w poniedziałek wszystko musi już dobrze zaskoczyć.

Mecz BKS Visła Bydgoszcz - Asseco Resovia w poniedziałek o godz. 20.30. Bydgoski zespół przystąpi do niego w zmienionym składzie, bez Toncka Sterna, który zerwał kontrakt i Tomasza Kalembki, który rozwiązał umowę z BKS Visła za porozumieniem stron i przeniósł się właśnie do Rzeszowa. W bydgoskiej drużynie prócz Masengo zadebiutują także atakujący Michał Filip, który przyszedł z Cerradu Czarnych Radom i środkowy Dawid Siwczyk.
Rywale bydgoszczan też przechodzą wielki kryzys. Zespół, który miał walczyć o medale nie jest pewny gry w ósemce. Posadą za słabe wyniki zapłacił Piotr Gruszką. W Bydgoszczy zespół poprowadzi jego dotychczasowy asystent - Wojciech Serafin.