Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miejsce, gdzie frajer pyta szmizlę, czy... dobrze mu stoi (zobacz zdjęcia)

Jolanta Zielazna
Skopje - bazar na Starej Czarsziji - dostanie się tu wszystko, a najwięcej jest sklepów ze "złotymi” i "srebrnymi” wystawami
Skopje - bazar na Starej Czarsziji - dostanie się tu wszystko, a najwięcej jest sklepów ze "złotymi” i "srebrnymi” wystawami Fot. Jolanta Zielazna
Macedonia jest sercem Bałkanów, a Ochryda jej perełką. Mało turystów to odkryło.

Bałkany - słodki deser

Podróż do krajów byłej Jugosławii to przypomnienie sobie, że istnieją granice, pieczątki w paszporcie i pieniądze, które w sąsiednim państwie są tylko świstkiem papieru.

Poza Chorwacją znamy ewentualnie nadmorską część Czarnogóry. I kawałek Bośni i Hercegowiny - ten, który zobaczymy po drodze do Medjugorie - celu pielgrzymek.

Serbia czy górzysta Macedonia zostają poza najbardziej uczęszczanymi turystycznymi szlakami. Pozbawione dostępu do morza wydają się nieatrakcyjne. Kto tak sądzi jest w błędzie. Macedonia może zauroczyć. Już wiem, że to co tam zobaczyłam jest jak zapowiedź smakowitej uczty. Dlatego będzie tylko o Macedonii.

Turystów nie traktuje się tu jeszcze jak maszynki do wyciskania pieniędzy, ludzie są życzliwi i serdeczni. Do tego można smacznie zjeść (komu odpowiada kuchnia grecka i turecka nie będzie zawiedziony), popić miejscowym winem lub rakiją. Jest coś dla tych, którzy lubią zabytki i dla ceniących przyrodę.
W Macedonii informacje są pisane w obu alfabetach: cyrylicą i łaciną. Górą ci, którzy uczyli się w szkołach rosyjskiego. Litery znajome, słowa podobne do rosyjskich. Ale trzeba bardzo uważać! Wiele jest językowych pułapek.

Belgrad na dzień dobrzy

Do Macedonii jechaliśmy przez Serbię. W Belgradzie zszokowani oglądaliśmy ogromne favele na obrzeżach miasta. To dzielnice-śmietniki zamieszkałe przez Romów. Miasto podobno z favelami walczy. Efektu na razie nie widać.

W centrum smutny widok częściowo zbombardowanych rządowych budynków: głównej komendy policji, ministerstwa obrony, telewizji. Zniszczyło je bombardowanie NATO w 1999 roku przez NATO. Rozbiórka kosztuje, odbudowa się nie opłaca.

Tygiel problemów

Wreszcie wita nas na granicy czerwono-żółte słońce. Jesteśmy w republice Macedonii. Nazywana jest sercem Bałkanów i nie jest to określenie na wyrost.

Jako obszar kulturowy przekracza granice kilku państw i ma historię znacznie starszą, niż państwo Aleksandra Macedońskiego, z którym najczęściej się kojarzy. Krainy o tej samej nazwie leżą także po sąsiedzku w Grecji i Bułgarii jest to powodem wielu problemów.

Była Jugosłowiańska Republika Macedonii to prawdziwy tygiel, w którym wymieszała się skomplikowana historia, wpływy różnych kultur i religii.

Macedonię przecinają ważne szlaki, które wiodły tędy już w starożytności z Rzymu na Wschód. To raj dla archeologów, wreszcie bez przeszkód mogą odkrywać kolejne ślady przeszłości sprzed tysiącleci. - Do 1991 roku władze na to nie zezwalały - wyjaśnia Daniel, nasz przewodnik w Ochrydzie.

Wieczorna prohibicja

Macedońska republika jeste niewiele większa od województwa kujawsko-pomorskiego. Ma 25 tys. km kwadratowych, a województwo 18 tysięcy. Za to pod względem liczby ludności jesteśmy porównywalni - niewiele ponad 2 mln.

Zaraz na poczatku - zaskoczenie innego gatunku. W Macedonii alkohol w sklepie sprzedaje się tylko do godziny 19! W sklepach z reguły płaci się w denarach. Jeśli przyjmą euro, to na pewno resztę wydadzą w swoich pieniądzach. Kantorów nie brakuje, wiele nie pobiera prowizji, ale trzeba uważać i od razu przeliczyć walutę. Kasjerzy lubią obcinać końcówki.

W półmilionowym Skopje (Skopju - jak mówią miejscowi) od razu opada nas chmara natrętnych romskich dzieci. Natarczywie domagają się pieniędzy, jedzenia, bez żenady wkładają ręce do cudzych kieszeni. Ustępują dopiero, gdy przegania ich przewodnik. Nie na długo. Później w ich miejsce pojawiają się sprzedawcy podróbek markowych perfum.

Z burkiem w ręce

Zabytkowe centrum miasta zostało zmiecione przez trzęsienie ziemi w 1963 roku. Pozostała po nim ściana dworca kolejowego i zegar, na którym wskazówki stanęły o 5.17. I tak zostały do dziś.
Jakimś cudem ocalał leżący blisko epicentrum wybuchu Kamienny Most nad Wardarem. XV-wieczni budowniczy doskonale znali się na swoim fachu. Mostem przejdziemy do Starej Czarsziji - starej części Skopje.

Warto pomyszkować trochę w zaułkach liczących sobie czasami kilkaset lat. Nie wszystkie piękne zadbane, ale tu przetrwało najwięcej zabytków.

Błądząc w tym labiryncie w końcu trafi się na cerkiew św. Spasa (Zbawiciela). Niewielka, ukryta za murem, częściowo wkopana w ziemię. Z zewnątrz nawet trudno się dopatrzyć, że to cerkiew. Tureckie prawo nie pozwalało, by prawosławne świątynie były wyższe od Turka siedzącego na koniu. Za to wnętrze cerkwii kryje piękny ikonostas, misternie wyrzeźbiony w drewnie orzechowym.

I tak jak cerkiew ukryta jest za murem, tak w pobliżu nie można nie zauważyć minaretu i kopuły XV-wiecznego meczetu Mustafa-paszy.

Kto zgłodnieje podczas zwiedzania może posilić się burkiem. Nie, nie, to nie pies! To rodzaj placka z tłustego ciasta podobnego do francuskiego, faszerowany serem, twarogiem, lub mięsem.
Jeśli czas pozwoli warto ze Skopje wyskoczyć do Kanionu Matka. To niecałe 20 kilometrów, a wśród gór ukryte są piękne cerkiewki i klasztory.

Jovan na skale

Krętymi drogami przez góry jedziemy do Ochrydy. Położona nad Jeziorem Ochrydzkim jest dobrym punktem wypadowym do parku narodowego Galiczica, nad Jezioro Prespańskie czy do Bitoli. Miasto ma 60 tys. mieszkańców, a latem 20-30 tysięcy turystów przyjeżdża z zagranicy. Głównie z Niemiec.

- Cywilizacja była tu już w okresie brązu - z dumą podkreśla Daniel, nasz miejscowy przewodnik. W starożytnej Ochrydzie czyli Lychnidos działała szkoła gladiatorów.

Trudno uwierzyć, że kiedyś było tu 365 cerkwii, po jednej na każdy dzień roku. Dziś w starej części miasta turystom pokazuje się ślady po kilkudziesięciu, a w całości przetrwało jeszcze mniej.

Nie można nie zobaczyć cerkwi św. Pantalejmona, nazywanej też klasztorem św. Klimenta. Przypuszczalnie pod cerkwią znajduje się jego grób. Świątynia jest nowa, ale stoi na bardzo starych fundamentach, których fragmenty można zobaczyć wewnątrz. Tuż obok, na wzgórzu Plaosznik, archeolodzy dokopali się murów wczesnochrześcijańskich bazylik z IV-VI wieku.

Stąd ścieżką przez las można zejść wprost do maleńkiej, stojącej na skale nad jeziorem cerkwi św. Jovana Kaneo. Później wąskimi uliczkami starego miasta dotrzeć do małej, XIII- wiecznej cerkwi Bogurodzicy Perivlepty. Wewnątrz zachowały się piękne freski - przypominają dzieła Giotta, ale są od nich kilkanaście lat strasze.

Przyznaję: nie wiedziałam, że jeden z pierwszych uniwersytetów w Europie został założony właśnie tu, przez świętego Klimenta, ucznia sw. Cyryla i Metodego.

Nic dziwnego, że Ochryda z tyloma zabytkami sięgającymi daleko w głąb dziejów, została wpisana w 1980 roku na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Pawie u św. Nauma

Dobry pomysł na spędzenie choćby pół dnia, to wsiąść w Ochrydzie na statek i popłynąć do klasztoru św. Nauma. Monastyr stoi na skale nad jeziorem, tuż przy granicy z Albanią. Wewnątrz koniecznie trzeba zobaczyć cerkiew Świętych Archaniołów. Nie tylko dlatego, że po dachu i dziedzińcu przechadzają się pawie i nic sobie nie robią z obfotografujących je ludzi.

Cerkiew jest dla badaczy pełna zagadek. Może kiedyś dowiemy się, dlaczego Jan Chrzciciel ma anielskie skrzydła, a Chrystus cesarską koronę na głowie, podobnie jak Bogurodzica?

W klasztorze kupimy domową rakiję, którą wyrabiają mnisi, a kilkadziesiąt metrów dalej inną lokalną specjalność - perły ochrydzkie. Robi się je z łusek rybki zwanej plasica. Sposób wytwarzania to pilnie strzeżona tajemnica kilku rodzin, które się tym trudnią.

Człowiek wielu zajęć

Tuż obok, nad Czarnym Drinem, można się posilić macedońskimi specjałami, a potem wsiąść w którąś z łódek i popłynąć urokliwą rzeką.

Trafiliśmy do łódki Nikoli Pavleskiego, sympatycznego przewoźnika. Od razu pochwalił nam się, że w tym roku był w Krakowie, bo miał wystawę swoich zdjęć. Można je obejrzeć i kupić - na łódce taniej niż w sklepie, który Nikola ma w Ochrydzie. Nasz przewoźnik dobrze zna angielski (po polsku też rozumie), opowie dowcipy, ale nie lubi fałszu. Kim właściwie jest? Nie odpowiedział wprost. - Kiedyś pracowałem w fabryce, ale było to nudne - stwierdził. - Teraz robię wszystko to, co lubię.

Pelikany nas zawiodły

Jezioro Ochrydzkie leży u stóp masywu Galiczica, po jej drugiej stronie - Jezioro Prespańskie. Można przejechać z jednej strony na drugą, ale to wyprawa karkołomna. Dodatkowe wrażenia i dreszczyk podczas jazdy - murowane!

Nad Prespą są kolonie kormoranów i pelikanów. Niestety, nie udało nam się zobaczyć ani jednych, ani drugich. Za to trafiliśmy do rybackiej chaty na palach. Blisko stąd i do Grecji, i do Albanii. Lubczo, pokazał nam, jak kiedyś łowiono ryby. Podobno niektóre sztuczki wykorzystywane są do dziś.

Chata leży na uboczu głównych szlaków i cywilizacji (za potrzebą idzie się do drewnianego wychodka), a można tu smacznie zjeść. Lubczo podejmie gości suszonymi i wędzonymi rybkami, w końcu gorące gliniane naczynie z turli-tavą. To rozmaite gatunki mięs zapiekane z warzywami. Popijane winem smakowało wyśmienicie.

Szmizle z frajerami

Kogo interesuje historia niech zajrzy do Bitoli - drugiego co do wielkości miasta Macedonii, o bardzo bogatych dziejach. Archeolodzy sporo już odkryli ze starożytnej Heraclea Lyncestis, jak się kiedyś nazywało. Podczas oglądania wykopalisk skojarzenie z Forum Romanum nasuwa się jakoś mimochodem. Tu jest jego mniejsza wersja.

Europejska kultura na dobre zawitała do Bitoli półtora wieku temu. Turecki charakter miasta do dziś najbardziej widoczny jest w Starej Czarsziji - handlowym centrum, liczącym sobie 600 lat.

Niedaleko jest główny deptak Szirok Sokak, czyli po prostu ulica Szeroka. Na niej trzeba się pokazać. O Bitoli mówi się, ze chodzą tu szmizle i frajerzy. Frajer to (w żargonie) atrakcyjny facet, a szmizle wystrojone dziewczyny. Ubierają się tak wychodząc na zakupy albo zwykłą przechadzkę. Przyglądałam się więc uważnie i szmizlom, i frajerom. Chyba inaczej pojmuję wystrojenie się.

Ceramika w pałacu

Jeśli będziemy już w tym rejonie Macedonii można zajrzeć do niewielkiego Resenu. To centrum garncarstwa i ceramiki. W Saraju, czyli pałacu, który teraz jest domem kultury, mieści się zaskakująca galeria ceramicznych rzeźb. Autorzy? Nazwiska z całego świata.

Okazuje się, że działa tu pracownia ceramiczna, która jest członkiem Międzynarodowej Akademii Ceramicznej przy UNESCO. Co roku Resen zaprasza kilkunastu artystów z najróżniejszych krajów, którzy tu tworzą i zostawiają po jednym dziele.

Rzeźby są różne, największym jednak zaskoczeniem jest sama galeria we wnętrzu, które jest zaprzeczeniem pałacu.

Czy dobrze mi stoi? - czyli językowe pułapki

Do wycieczki po Macedoni w pakiecie dostaliśmy Małgosię Filipiak. Młoda Polka mieszkająca w tym kraju okazała się nieocenionym źródłem praktycznych rad, skarbnicą wiedzy o miejscowych zwyczajach. Opowiadała o nich ze swadą i humorem.

Najbardziej wesoło było wtedy, gdy mówiła, jak możemy się nabrać, gdy zaczniemy rozmowę polsko-macedońską. Język wydaje się prosty, wiele w nim słów podobnych lub takich samych, jak w polskim. Ale... Czasami znaczą zupełnie co innego i możemy wpakować się w kłopoty. Małgosia ma takich słów całą listę i czasami rozbawiała nas tym do łez.

Więc uwaga!
Nie należy pytać o drogę, bo "droga" oznacza narkotyki. Jak ci mówią, żebyś poszedł "w prawo" to znaczy, że trzeba iść prosto.
Nie proś w spożywczym o "żelki", bo to słowo oznacza żółwie.
Nie wzdrygaj się, jeśli ktoś prosi, byś kupił "kupkę" - to żel pod prysznic. A jak ci zaoferują "groch", to znaczy, że chcą sprzedać fasolę.
Mąż nie ma powodów do radości, gdy zawodnik zatrudni jego żenę. "Zawodnik" to kochanek, a "zatrudnić" znaczy zapłodnić. Tak wiec "trudna żena" to kobieta w ciąży. "Żena" powinna jednak być "wredna" czyli pracowita, dobra (dosłownie: wartościowa), ale na pewno nie "ladna", czyli oziębła.
Nikt się tam nie zdziwi, jeśli w sklepie chłopak zapyta dziewczynę, czy "dobrze mu stoi"? Bo pyta, czy ubranie dobrze na nim leży.
"Godzina" trwa tam 365 dni, bo słowo to oznacza rok.
Nie będziesz bił brawa, bo "brawa" to zamek do drzwi.
Jeśli powiesz, że masz coś w d..., to powiesz, że masz coś w dziurze, bo "dupka" to dziura. Za to "gaz" oznacza pupę.
Możesz się położyć na "duszku" (materacu), ale nie ściągniesz buta, bo "but" to udo. Za to będzie mógł zdjąć "patyk" (adidasy), podrapać się pod "myszką" (pachą) i potrzeć "obraz" (policzek).
I na koniec: Nie mów "kurczę". W Macedonii to grube przekleństwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska