Przymiarki do stworzenia fermy tuczu trzody chlewnej trwają od kilku lat. Od niedawna znów zrobiło się głośno, bo podobno właściciel gruntu, na którym ma powstać ferma, szykuje go do sprzedaży. Wycina drzewa i jak mówią mieszkańcy, niszczy las, który zasiał się sam na nieużytkowanym terenie. Na początku marca odbyło się także spotkanie z inwestorem, który chce stworzyć tam fermę. - Ma to być ferma na blisko 60 tysięcy świń. Boimy się smrodu i skażenia terenu. Ferma ma powstać niedaleko naszego czystego i pięknego jeziora, w pobliżu terenu obszaru Natura 2000 - mówi Janusz Koszytkowski, przedstawiciel mieszkańców. W pobliżu ma powstać biogazownia i spalarnia zwłok zwierzęcych.
W gminie Wielgie dzieci się nie nudzą. Zajęcia w GOK.
Na spotkaniu z inwestorem, firmą Gobarto, uczestniczyli mieszkańcy Piaseczna, Orłowa i Teodorowa oraz działkowcy. Mieszkańcy przyjechali także na ostatnią sesję rady gminy, gdzie miała być podejmowana uchwała dotycząca odrolnienia działek, na których ma powstać inwestycja. - Uchwała nie dotyczyła innych działek. Wiemy jednak, że te działki mają też zostać odrolnione. Ma to ułatwić właścicielowi terenu sprzedaż go pod fermę - mówi jedna z mieszkanek, która woli zachować anonimowość. - W lesie jest staw, z którego korzysta zwierzyna. Było tyle pięknych ptaków, jest okres lęgowy, a oni wycieli już połowę drzew. Podobno zniszczono blisko 14 ha lasu. Zgodę na wycięcie drzewa właściciel otrzymał od wójta gminy i starostwa.
- Tam, gdzie są gniazda, drzewa mają zostać - powiedział wójt. Na ostatniej sesji wyjaśniliśmy sobie sporne kwestie. Firma, która chce stworzyć taką inwestycję, wysłała do nas list. Żadne decyzje ze strony inwestora ani gminy nie zapadły. Bez woli mieszkańców nie podejmiemy żadnych kroków, o wszystkim będzie informować. Na petycję, którą otrzymaliśmy, odpowiemy. Jeżeli miałaby powstać ferma, jesteśmy skłonni zrobić referendum - tłumaczy Tadeusz Wiewiórski.
Pod petycją podpisało się ponad 300 mieszkańców i działkowców. Obecnie właścicielem działek i lasu jest warszawska firma. Firma Gobarto podczas spotkania zapewniała, że ma zatrudnić mieszkańców. Do pracy potrzebować nawet 50 osób, a inwestycja ma kosztować blisko 100 mln złotych. - Są plusy i minusy. Wiadomo, że mogłyby być korzyści dla gminy, ale czy warszawka firma na pewno będzie płaciła podatki u nas. Wielkie samochody zniszczą nam drogi - dodaje inna mieszkanka.
- Będziemy rozważać i plusy i minusy inwestycji. Nie brakuje osób, które chcą, by taka ferma u nas powstała - mówi Tadeusz Wiewiórski, wójt gminy. - Wsłuchujemy się w głosy mieszkańcy.
Firma zapewnia, że nie będzie żadnych uciążliwości. Mieszkańcy już mówią, że nie ma bobrów, które były koło stawu, mają zdjęcia zniszczonych gniazd. - Pracowałem na fermie, gdzie było kilka tysięcy świń. Wiem jaki to odór - mówi Janusz Koszytkowski.
Mam Pytanie - rozmowa z Magdaleną Mateją o Smoleńsku.