Zobacz wideo. Raport z budowy drogi ekspresowej S5
Pan Jan mieszka w Szubinie (powiat nakielski). - W pierwszej połowie sierpnia złożyłem w naszym Urzędzie Miejskim wniosek o dotację do wymiany pieca węglowego na gazowy - zaczyna mężczyzna. - W języku urzędniczym to brzmi: wniosek o dofinansowanie działań polegających na ochronie powietrza poprzez redukcję niskiej emisji zanieczyszczeń na terenie Gminy Szubin.
Plik dokumentów
Mieszkaniec Szubina kontynuuje: - Wypełniłem formularze, dostarczyłem kilkanaście oświadczeń i zaświadczeń. Urzędnicy nadal domagają się kolejnych załączników. Teraz chcą, abym doniósł kopię pozwolenia na budowę wewnętrznej instalacji gazu. Chodzi o dokument, dotyczący inwestycji prowadzonej 30 lat temu. Wtedy bowiem domy na naszym osiedlu były podłączane do sieci gazowej.
Przedsięwzięcie prowadziły dwa podmioty: Urząd Miejski w Szubinie oraz gazownia w Łabiszynie. One też dysponowały kompletem dokumentacji, a nie my. Jako mieszkańcy zostaliśmy wówczas jedynie zapytani przez nasz urząd, czy zgadzamy się na podłączenie do gazociągu. Chcieliśmy. Partycypowaliśmy w kosztach. Wpłaciliśmy po tysiąc złotych i na tym nasza rola się zakończyła. Inwestorzy włączyli nas do sieci.
Jeszcze nie komplet
Po wspomnianych 30 latach pan Jan zamierza wymienić przestarzały piec na nowy model. - Jeśli nie dostarczę tego projektu do urzędu, nie mam szans na dotację. To absurd, żeby człowiek najpierw przez kilka tygodni kompletował dokumenty, a na koniec usłyszał, że brakuje zaświadczenia sprzed dziesiątek lat, którego nigdy w życiu nie widział.
W Urzędzie Miejskim w Szubinie przekonują, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem. - Przepisy odnośnie dotowania zmieniły się w 2018 roku, o czym pan Jan mógł nie wiedzieć - zaznacza urzędniczka, która prowadzi jego sprawę. - Informowaliśmy pana o wszystkich dokumentach, potrzebnych do rozpatrzenia wniosku, w tym o wspomnianym pozwoleniu.
A sąsiedzi z dotacją
Dalej: - Mieszkańcy miasta, którzy wcześniej starali się pozyskać dotację, musieli dostarczyć taki sam komplet dokumentów. Tak też zrobili. Możliwe, że przed laty pan Jan nie dopełnił formalności. W jego przypadku przedłużyliśmy czas oczekiwania na dostarczenie nam zaległych pism. Nie skorzystał i nie dostarczył pozostałych dokumentów.
Mężczyzna kończy: - Sprawdzałem ceny wydania tego pozwolenia. Kosztuje grubo ponad tysiąc złotych. To się mija z celem, bo dotacja do pieca wyniosłaby 2 tysiące.
