Mirosław Piesak, znany niepełnosprawny sportowiec, odchodzi z Ruchu Kukiza. Podczas wczorajszej konferencji mówił, że czuje się oszukany, a ruch oddolny to "ściema". Opowiadał też, że grożono mu śmiercią podczas marszu w Warszawie, a później miał być zastraszany.
Przeczytaj także: Ludzie Pawła Kukiza: - Nasza nadzieja w referendum [zobacz wideo]
W sierpniu Paweł Kukiz oznajmił, że Piesak ma być "jedynką" na liście z naszego okręgu. Wcześniej paraolimpijczyk został oficjalnym przedstawicielem ruchu muzyka w regionie kujawsko-pomorskim. Atmosfera zaczęła się jednak psuć pod koniec sierpnia.
- Po marszu po JOW-y w Warszawie, który odbył się 30 sierpnia, zaczęły się spekulacje na temat listy z naszego okręgu. Rzekomo miałem się źle zachowywać podczas marszu i dlatego Kukiz mnie skreślił. Chcę to zdementować - mówił wczoraj Piesak. - Przed samym marszem jeden z moich kolegów spotkał się z doradcą Kukiza, a ten powiedział mu, że nie jestem już "jedynką". Pół godziny później spotkałem się z Pawłem Kukizem. Nic o tym nie wspomniał, ale podczas marszu zaczęły się dziać nieciekawe rzeczy. Jeden z uczestników groził mi, że urwą mi łeb, a do mojego kolegi powiedział: "lepiej, żebyście tego Piesaka zaciągnęli do ciemnej uliczki".
Paraolimpijczyk dodaje, że po marszu rozmawiał z Kukizem przez telefon: - Paweł potwierdził, że nie będę jedynką, a mam startować do senatu. Poinformował, że jedynką będzie pan Paweł Skutecki, a dwójką Piotr Najzer (wiceprezes Kongresu Nowej Prawicy - dop. aut.). Odpowiedziałem, że ta lista się nie utrzyma. Wtedy się zdenerwował i rozłączył.
Kukiz miał się jeszcze upierać i proponować Piesakowi start do Senatu, jednak ten podjął decyzję o opuszczeniu ruchu Kukiza i zrezygnował z funkcji koordynatora regionalnego ruchu.
- Później jeszcze "aktywiści" dzwonili do mnie z pretensjami, że "rozwaliłem JOW-y", że mam "wypieprzać" - kończy paraolimpijczyk.
Mirosław Piesak ma żal, że listy, które ustalano w regionach ostatecznie zmieniono odgórnie. - Ruch oddolny, o którym mówi Kukiz to "ściema". Pan Najzer powiedział mi, że to on sam ustalał, po konsultacjach w Warszawie. Poczułem się oszukany. I moi współpracownicy też. Myślę, że wyleczyłem się z takiej walki o Polskę. Chcę zachować dobre imię jako społecznik.
Nie wiadomo jeszcze, co Piesak zrobi z listami poparcia. Jego współpracownicy zebrali około dwóch tysięcy podpisów.
- Ale zbierali je na listę, gdzie ja byłem na "jedynce". Moim zdaniem wykorzystywanie ich teraz nie byłoby fair - kwituje niepełnosprawny sportowiec.
Innego zdania są działacze Kukiza. - To są podpisy dla Kukiza, a nie dla Piesaka. Co do Mirka, był koordynatorem ruchu, ale nie dawał sobie rady, a to osoba z pierwszego miejsca na liście ma taki obowiązek. Zaproponowano mu Senat. Nie zgodził się. Niepotrzebnie robi zamieszanie - twierdzą.
Czytaj e-wydanie »