Michał Kwiatkowski sporo sobie obiecywał po czasówce w Dusseldorfie, która otwierała tegoroczną Wielką Pętlę. Drugą żółtą koszulkę lidera dla Polaka w historii obiecywali sobie kibice, którzy pamiętali doskonały występ "Kwiatka" w Mistrzostwach Polski dziesięć dni wcześniej.
Zabrakło trochę mocy, ale to było świetne otwarcie wyścigu. Kwiatkowski długo miał najlepszy czas na półmetku (dopiero na koniec rywalizacji szybszy o sekundę pokonał go były mistrz świata Tony Martin). Drugą część dystansu torunianin pojechał jednak odrobinę wolniej. Ostatecznie był 8. ze stratą 16 sekund do zwycięzcy.
- Najwięcej straciłem na ostatniej prostej. Cztery kilometry pod wiatr, to jest coś dla zawodników o nieco większej masie. Sił dodali mi polscy kibice. Byli fantastyczni. Wielkie podziękowania dla grupy ze Stargardu, najgłośniejszej grupy w całym Duesseldorfie. Fajnie, że mamy takich kibiców w Polsce - podkreśla"Kwiato".
To był jednak wielki dzień Sky. Najszybszy był Gerraint Thomas, drugi Vasilij Kiryienka. Kolarze brytyjskiej grupy zajęli cztery miejsca w czołowej dziesiątce.
- Chyba nie mogliśmy sobie wymarzyć lepszego otwarcia Tour de France. Wielkie gratulacje dla Gerainta, fantastycznie że mamy w drużynie żółtą koszulkę lidera. To też na pewno niesamowite przeżycie dla niego samego. Ale wszyscy spisaliśmy się dobrze. To dobry znak przed kolejnymi etapami. Jesteśmy gotowi, by bronić pozycji lidera - podsumował Kwiatkowski.
Najlepsi czasowcy walczyli o zwycięstwo etapowe i pierwszą koszulkę lidera, a w tle toczył się osobny wyścig między faworytami w klasyfikacji generalnej. Tam nie ma wybitnych specjalistów od jazdy indywidualnej i na takich etapach można stracić szanse na dobre miejsce.
W przeszłości spotykało to Rafała Majkę (Bora), ale Polak w tym roku mocno poprawił ten element kolarskiego rzemiosła. W klasyfikacji ogólnej etapu był co prawda 54., ale wśród kandydatów do podium był gorszy już jedynie od Chrisa Froome'a (37 sekund), Richiego Porte (2 sekundy) i Nairo Quintany (sekundę).
Czasówkę rozgrywano w trudnych warunkach atmosferycznych i nie wszyscy mieli szczęście. Ważnego pomocnika stracił Nairo Quintana (Movistar). Na jednym z zakrętów wyłożył się Alejandro Valverde i z podejrzeniem poważnej kontuzji został odwieziony do szpitala.