Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moda na przycinanie drzew

ADAM WILLMA
Drzewa nie trzeba "pielęgnować”, ono nie potrzebuje przewietrzania, kształtowania korony. Tym bardziej kiedy dzieje się to w taki sposób jak na zdjęciach.
Drzewa nie trzeba "pielęgnować”, ono nie potrzebuje przewietrzania, kształtowania korony. Tym bardziej kiedy dzieje się to w taki sposób jak na zdjęciach. (Fot. Adam Willma)
Wydajemy miliony złotych na "pielęgnację" drzew. - Bez sensu - mówi dyrektor arboretum w Kórniku. Ale interes się kręci.
Moda na przycinanie drzew
(Fot. Adam Willma)

(fot. (Fot. Adam Willma))

Topole jak słupy telegraficzne, lipy z odciętymi w połowie starymi konarami, klony z dziwacznie ogolonymi koronami - tak jest w wielu miastach. Doktor Jacek Borowski, dendrolog z SGGW załamuje ręce: - Zdarza mi się zaczepiać ekipy pracujące przy przycinaniu drzew. Pokazuję pracownikom poszczególne gałęzie i pytam, z jakiego powodu je wycięli. Nie potrafią odpowiedzieć !

Toruń płaci najwięcej
Przedsiębiorstwa zajmujące się zielenią kasują zwykle za przycięcie jednego drzewa od 300 do 1500 złotych. W tym roku Toruń zapłaci za takie usługi 400 tys. złotych. Dla porównania dwukrotnie większa Bydgoszcz - zaledwie ok. 120 tys. (Włocławek - 100, Grudziądz - 50 tys. zł).

Skąd wzięła się moda na przycinanie? - Z mocno przestarzałych podręczników pielęgnacji zieleni. Dla zdrowia drzewo nie potrzebuje żadnych zabiegów, a drzewa "pielęgnowane" żyją krócej od pozostawionych w spokoju - przekonuje dr Borowski. - Są sytuacje, w których należy dokonywać chirurgicznych cięć. Zwłaszcza jeśli uschnięte konary mogą wyrządzić szkody. Ale przycinanie powinno być wyjątkiem.

- Łapię się za głowę, gdy widzę brzozy i klony cięte o tej porze. Przecież to barbarzyństwo! - dr Tomasz Bojarczuk, dyrektor arboretum w Kórniku. - Nie dziwię się oburzeniu mieszkańców. Czasem, gdy przejeżdżam przez miasto mam wrażenie, że sprawą zieleni zajmują się pilarze.

W Toruniu, w samym tylko pasie drogowym, rośnie 214 tysięcy drzew. Za prawidłowość zabiegów pielęgnacyjnych odpowiadają dwie osoby - posiadają uprawnienia inspektora nadzoru nad zielenią, ale żadna z nich nie jest dendrologiem.

Formowanie korony
- Nie jesteśmy oczywiście w stanie skontrolować wszystkiego - przyznaje Tomasz Kozłowski. - Korzystamy jednak z usług bardzo doświadczonych firm. Wiele drzew przez lata nie było przycinanych, teraz trzeba nadrabiać.

Obok wycinania starych konarów, najczęstszym powodem dokonywania cięć jest "formowanie korony". - Tu jest najwięcej nieporozumień - mówi dr Borowski. - Korony można formować tylko wtedy, gdy robi się to od młodości. Niestety, w Polsce widziałem takie zabiegi dokonywane na pomnikowych dębach. Im większe konary tniemy, tym bardziej osłabiamy drzewo, otwieramy drogę grzybom i pasożytom.
Cięcia osłabiają drzewa również z innych powodów: - Jeśli na drzewie, które wytwarza naturalnie kilkanaście tysięcy liści, pozostawiamy ich nagle 2 tysiące, skazujemy drzewo na głodówkę - mówi dr Bojarczuk.

O ile na terenach należących do gminy przycinki teoretycznie podlegają kontroli, to sytuacja na osiedlach mieszkaniowych woła o pomstę do nieba. Z toruńskiej dzielnicy Mokre zniknęły niemal wszystkie stare drzewa owocowe (nie podlegające ochronie) - ostatnia pamiątka po ogrodach, które istniały tam od średniowiecza.

Luka w prawie
Pozostałe drzewa chroni prawo, często jednak jest to ochrona pozorna. Kilka lat temu, na terenie Młodzieżowej Spółdzielni Mieszkaniowej w Toruniu zastosowano "cięcia sanitarne" wobec robinii - drzewo ścięto na jednej trzeciej wysokości.

- Mamy ewidentną lukę prawną - przyznaje Tomasz Kozłowski z Wydziału Środowiska i Zieleni toruńskiego Urzędu Miasta. - Na terenach prywatnych i spółdzielczych właściciel może przycinać drzewo jak chce, byle po takim zabiegu przeżyło trzy lata. Jeśli zamiera w czwartym roku, to dzieje się to w majestacie prawa.

Niedawno bydgoscy urzędnicy wszczęli postępowanie w sprawie okaleczeń na osiedlu Bartodzieje. Będą obserwowali skutki brutalnych zabiegów przez trzy lata. Za każde drzewo, które uschnie w tym czasie, firma dokonująca cięć odpowie jak za nielegalną wycinkę. - Działamy ostrożnie. Staramy się interweniować tam, gdzie jest to niezbędne dla miejskiej infrastruktury - przy latarniach, liniach energetycznych, w pasie drogowym - mówi mówi Janusz Bordewicz, zastępca dyrektora wydziału gospodarki komunalnej i ochrony środowiska w magistracie. - Korzystamy z doświadczenia niemieckiej firmy, u której zaopatrujemy się w zieleń.

Zespół dendrologów pracuje już nad zmianami w prawie, które przystopują zapędy pilarzy. W czerwcu odbędzie się zjazd, podczas którego naukowcy wystosują apel do samorządów o powstrzymanie bezsensownych cięć. - Ludzie muszą sobie uświadomić, że wyrzucane są ich pieniądze, ale i systematycznie niszczona jest naturalna wytwórnia tlenu.

Ta świadomość już się pojawia. Na razie w Szczecinie. Wielka społeczna akcja przeciw "apokalipsie drzew" przyniosła rezultaty. Opracowano szczegółową "instrukcję obsługi" każdego z gatunków. Na rezultaty trzeba będzie czekać wiele lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska