Zbity z desek płot stoi przy ul. 900-lecia. Postawiono go tak, że mieszkańcy bloku nie mogą wjechać samochodem na parking. Mieszkańcy się skarżą. Na sesji w tej sprawie interpelował radny Krzysztof Solarczyk.
Negocjacje i fiasko
Okazuje się, że przejazd ten należy częściowo do gminy, a częściowo do osoby prywatnej. Płot stoi na granicy gruntu, którym rozporządza właściciel posesji sąsiadującej z blokiem. Już w ubiegłym roku gmina próbowała ten problem rozwiązać. Bezskutecznie.
- _Oddelegowałem naczelnika Mirosława Leszczyńskiego do przeprowadzenia negocjacji w sprawie wykupu tego terenu - _tłumaczy burmistrz Mogilna Leszek Duszyński. Naczelnik Mirosław Leszczyński tłumaczy, że negocjacje prowadził. Warunki, które właściciel gruntu przedstawił gminie były jednak nie do zaakceptowania. - _Ponadto ta osoba ma pewne plany z tą częścią działki, której jest właścicielem - _tłumaczy naczelnik.
Zgodnie z prawem
Burmistrz wystosował też pismo do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego z prośbą o zainteresowanie się tą sprawą. Inspektor Maciej Matuszkiewicz przyznaje, że ten płot w tym miejscu też mu się nie podoba. Konsultował tę sprawę z Wojewódzkim Inspektorem Nadzoru Budowlanego oraz z prawnikami. Okazuje się, że nie ma podstaw prawnych, by interweniować w tej sprawie. - _Po pierwsze ten utwardzony plac nie jest drogą publiczną. Gdyby właściciel postawił płot wyższy niż 2 metry 20 centymetrów, musiałby to nam zgłosić. Płot jest niższy, więc nie mam podstaw, by się do czegoś doczepić - _przyznaje inspektor. Gminie pozostaje więc sądowa walka o usunięcie płotu. Wkrótce okaże się, czy samorząd na tę batalię się zdecyduje.