Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moim idolem był starszy brat

Rozmawiała Monika Smól [email protected]
Rozmowa z Sebastianem Karpiel-Bułecką liderem zespołu "Zakopower".

www.pomorska.pl/kultura

Więcej informacji o kulturze na stronie www.pomorska.pl/kultura

- Wiele kobiet szaleje na twój widok. Co zmienił w twoim życiu tytuł Viva! Najpiękniejsi? Dodał pewności siebie?

- Na pewno są w życiu ważniejsze rzeczy niż takie nagrody. Istotne są przede wszystkim muzyka i zespół. A reszta to tylko dodatek do tego, co robimy na co dzień. Najważniejsze, to być dobrym, porządnym człowiekiem. Chociaż nie zaprzeczę, że miło jest usłyszeć, że komuś się podobam.

- Czujesz się architektem kobiecych serc?

- Absolutnie nie.

- Ale architektura jest ci równie bliska, co muzyka. Wiele razy podkreślałeś, że nie liczyłeś na to, że z muzyki będziesz żył.

- Nigdy tego nie planowałem. Zawsze chciałem grać i marzyłem, by muzyka zespołu "Zakopower" była rozpoznawalna. Maturę ledwo zdałem, ale od czasu studiów zacząłem poważnie myśleć o przyszłości. Od początku wiedziałem, że będę architektem. Do tego kierunku dopingowała mnie także mama, choć nie próbowała niczego narzucać. Natomiast muzyka daje mi niesamowitego kopa energetycznego, uwielbiam grać, bo to ogromna satysfakcja.

- Oba kierunki są artystyczne, więc to już dwa talenty.

- Jestem przede wszystkim wolnym człowiekiem, zarówno muzyka, jak i architektura mi tę wolność zapewniają. Moim wielkim marzeniem jest, abym nie musiał ani z jednego, ani z drugiego rezygnować. Nie mam wiele czasu w ciągu dnia, by projektować, dlatego rysuję późnymi wieczorami lub w nocy, nic mnie wtedy nie rozprasza i mogę się skupić. Zazwyczaj siadam do projektowania, gdy wracam z trasy koncertowej. Po wielkim harmidrze, zamieszaniu, jakie panują wokół, jest to dla mnie przyjemna forma wyciszenia. Zaprojektowałem już dom jednemu koledze z zespołu, obecnie przygotowuje projekt domu dla drugiego. Prawdopodobnie wkrótce zlecony mi zostanie projekt góralskiego domu regionalnego pod Londynem. Z przyjemnością się z tym zmierzę. Może następny w kolejności będzie projekt mojego domu w Kościelisku...

- Podobno na Podhalu najbardziej szanuje się tych, którzy czują muzykę. Zazwyczaj przykład idzie z góry. Jak to było w twojej rodzinie? Ktoś grał na skrzypcach?

- Moim idolem był starszy o dwadzieścia lat przyrodni brat. Jako dziecko podglądałem go, podziwiałem. Architekt, multiinstrumentalista, fascynował mnie. Wtedy właśnie postanowiłem, że nauczę się grać, bym kiedyś był taki, jak on.

- Masz jakieś nałogi?

- Nie mam takich, które musiałbym ukrywać, których należałoby się wstydzić.

- Zawsze byłeś taki grzeczny, ułożony?

- Jako młody chłopak nie za bardzo, ale to normalne. Byłem wręcz nadpobudliwy, miałem swoje drogi, nie uczyłem się, mama miała ze mną wiele kłopotów. Ale w porę "wyprostowałem się".

- Najgorętszy góral kocha na zabój?

- Zawsze! Miłość jest, była i będzie najważniejsza. Świat bez niej nie ma wartości. Nie potrafię rozmawiać o uczuciach, bo mówienie o tym, kogo dziś kocham, a kogo kochałem wcześniej, to sprowadzanie tematu do rangi towaru. Ja miłością nie handluję. Potrzebuję jej do życia, więc nie jest na sprzedaż.

- Czy tak rozsądny mężczyzna zakochał się kiedyś od pierwszego wejrzenia?

- Dawno temu. W koleżance z podstawówki, z równoległej klasy. To była miłość odwzajemniona i spełniona, chodziliśmy ze sobą wiele lat.

- Pisałeś dla niej wiersze?

- Nigdy żadnego nie napisałem. Nawet nie próbowałem. Raczej nie mam do tego talentu.

- "Co z tom miłościom?" pytasz w piosence "Kiebyś Ty". A dalej: "Kiebyś ty tak była za mnom, jako ja za tobom, toby me se razem byli w kazdom nocke ze sobom". Łatwiej przychodzi ci pisanie i śpiewanie o miłości, gdy cierpisz czy gdy jesteś szczęśliwie zakochany?

- Wielu artystów potrzebuje cierpieć, aby móc tworzyć. Ze mną jest odwrotnie. Kiedy cierpię, nie chce mi się kompletnie nic robić. Jeśli mam tworzyć, potrzebuję czuć się szczęśliwy i zadowolony z życia.

- Gotujesz?

- Mieszkam sam, więc musiałem się nauczyć. Inaczej pewnie umarłbym z głodu. Nie przygotuję żadnej z wykwintnych potraw, ale to, co lubię, ugotuję sobie sam.

- Czyli romantyczna kolacja z tobą w roli kucharza wchodzi w grę?

- Gdybym zaprosił kobietę na taką, na pewno postarałbym się ugotować to, co ona lubi.

- Słuchalibyście wtedy...?

- Jeśli lubiłaby, to jazzu. Ja słucham bardzo dużo, także w samochodzie. Nasze radia prezentują słaby poziom. No może poza "dwójką" i "trójką". Uwielbiam zwłaszcza wielkich skrzypków jazzowych, bo to mój ukochany instrument. Podziwiam talent na przykład Zbigniewa Seiferta i Stephana Grapelli'ego.

- A gdybyś ty miał dla niej zagrać, to na...

- Skrzypcach, dudach albo pasterskiej fujarce słowackiej. Najdłużej uczyłem się gry na skrzypcach, z opanowaniem pozostałych instrumentów szło mi szybko. Powiedziałbym nawet, że przyszło mi to naturalnie.

- Jaka kobieta może zdobyć twoje serce?

- Porządna i mądra - to mój ideał.

- Jesteś spełniony, szczęśliwy?

- Mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwy, ponieważ robię to, co kocham.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska