Trudno się więc dziwić decyzji prezydenta Rafała Bruskiego, który wstrzymał zakup luksusowego samochodu dla bydgoskiego zarządu dróg. Na miesiąc przed wyborami, w których stawką jest druga kadencja, innej decyzji nie mógł podjąć.
Dla niezorientowanych albo tych, którzy nie śledzą na bieżąco wydarzeń z naszego miasta. Otóż zarząd dróg ma zająć się wdrażaniem biletu metropolitalnego. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie ogłoszenie o kupnie samochodu. I to nie takiego zwyczajnego, a m.in. z podwyższonym zawieszeniem. Podobno zastępca dyrektora zarządu dróg podjął decyzję bez konsultacji ze swoim szefem. To jednak szef musiał tłumaczyć się przed prezydentem. Chociaż jego zastępca ma też ponieść konsekwencje finansowe.
Czytaj: Felieton. Kulturalna amnezja Konstantego Dombrowicza
Gdyby do podobnej sytuacji doszło w czasie kadencji, jestem pewna, że sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Może prezydent pogroziłby palcem, wyraził oburzenie. Pamiętajmy jednak, że już 16 listopada wyborcy pójdą do urn. A jeśli wtedy ktoś by sobie przypomniał, że urzędnik podległy Bruskiemu chciał kupić sobie wypasioną brykę. Katastrofa!
A tak samochodu nie będzie, a obecny prezydent zyskał wizerunek zdecydowanego szefa, który stoi na straży miejskich finansów . Szkoda tylko, że polityk walnąć pięścią w stół potrafi wtedy, kiedy wybory za pasem i każdy głos się liczy.
Czytaj e-wydanie »