MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mojomir Musil czekał na ofert z zagranicy

Rozmawiał Paweł Kumiszcze
Rozmowa z Mojmirem Musilem nowym nabytkiem TKH.

Czech zostaje

Czech zostaje

- Mojmir Musil zostaje - taką decyzję wczoraj podjęli trenerzy toruńskiego zespołu po trzydniowych testach. - Jest dobrze wyszkolony technicznie, jesgo atutem jest przegląd sytuacji i szybkie reagowanie przy przejściu do obrony czy ataku. Potrafi też zaskoczyć niesygnalizowanym podaniem w tempo. Reszta okaże się na meczu - mówi Marian Pysz.
Na treningu Czech grał w formacji z Tomaszem Koszrakiem i Arkadiuszem Marmurowiczem. Jest duże prawdopodobieństwo, że wystąpi już w piatkowym meczu z GKS w Tychach.

- Ostatnio grałeś w drugoligowym Jabloncu, nie był to chyba szczyt marzeń.

- Ale nie siedziałem z założonymi rękoma. Wszystko przez to, że w poprzednim klubie Vrchlabi miałem duże problemy z rozwiązaniem kontraktu i kiedy negocjacje się wreszcie powiodły był wrzesień i miejsca w lepszych zespołach zostały dawno zajęte.

Awans w stu procentach
- Jeszcze w sezonie 2005/06 reprezentowałeś barwy ekstraligowej Nitry.

- Byłem tam przez jeden sezon, ale pojawiły się problemy z wypłatami. Działacze chcieli, żebym został, ale ja postawiłem warunek, że muszą wypłacić mi wszystkie zaległości. Tak się jednak nie stało. W tym czasie urodziła mi się też córka, więc przyjąłem ofertę z Vrchlabi. Menedżer zespołu chciał awansować do pierwszej ligi (drugi poziom - przyp. aut.) i pościągał napastników. Sezon się rzeczywiście udał, bo wypełniliśmy jego plan w stu procentach. Dla większości graczy przyszły jednak cięższe czasy, bo klub podpisał umowę z ekstraligowym Libercem i stał się jego farmą. W praktyce wyglądało to w ten sposób, że zawodnicy, którzy nie łapali się do kadry w najwyższej klasie rozgrywkowej przychodzili do Vrchlabi i grali tam za darmo, bo cały czas opłacał ich Liberec. W drużynie zostało właściwie tylko siedmiu hokeistów z poprzednich rozgrywek. Mój przypadek był o tyle skomplikowany, iż miałem podpisany trzyletni kontrakt. Już latem nie otrzymywałem wynagrodzenia a jednocześnie klub nie chciał ze mną rozwiązać umowy. Porozumieliśmy się, tak jak mówiłem wcześniej, dopiero we wrześniu.

- Jablonec był jedyną opcją?

- Trenowałem już z tym zespołem, jednocześnie czekając na oferty zza granicy. Pojawiła się jedna z Włoch, ale okazało się, że w końcu do tej drużyny ściągnięto Szwedów i dla mnie nie było już miejsca. Niedawno miałem jeszcze sygnał z ligi węgierskiej z zespołu Dunaujvaros. W związku z tym jednak, że z Janowa wrócił tam Imre Peterdi, który był po prostu tańszy, nic z tego nie wyszło. Trzy tygodnie temu pojawił się temat Torunia, ale potem zaległa cisza. Teraz na dniach dostałem wiadomość od menedżera, że mam przyjeżdżać. Chciałbym tutaj grać.

- Masz jakieś pojęcie o polskiej lidze ?

- Małe. Próbowałem szukać trochę informacji w internecie, także o TKH, ale niewiele udało mi się znaleźć. Rozmawiałem z Rudolfem Vercikiem i Vladimirem Burilem. Znam kilku zawodników, którzy na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat grali w Czechach. Jak sobie radzi Krakowie Roman Hlouch?

Znajomi z wyspy
- Początek miał słaby. Teraz atak z nim Badzo i rosjaninem Spirinem punktuje coraz częściej.

- Badzo? Cygan z Ostravy. Też go kojarzę. Wracając do Hloucha to pamiętam go z play-off, kiedy Liberec walczył z Trzyńcem i prezentował się wtedy wybornie. Znam jeszcze Josefa Vitka, Mariana Kacira i Robina Bacula oraz Roberta Pospisila, z którym grałem w Libercu.

- Będziesz miał więcej znajomych, niż w Wielkiej Brytanii.

- To fakt, bo kiedy grałem w London Racers w tamtejszej lidze to 90 procent graczy było Kanadyjczykami. Z tego co pamiętam było trzech Czechów, dwóch Słowaków i jeden Fin. Życie tam podobało mi się bardzo i szczerze mówiąc był to dla mnie zupełnie inny świat. Poziom rozgrywek nie był zły, ale akurat moja drużyna należała do najgorszych. Byliśmy na ostatnim miejscu ze stratą czterdziestu punktów do lidera a pierwsze zwycięstwo odnieśliśmy dopiero w styczniu. Naprawdę nie dawało to żadnej radości z gry. Ogólnie styl gry w lidze jest twardy, ale gra się fair. Dodatkowo jest oparty na wrzucaniu krążka do tercji i gonieniu, więc wpływ Kanadyjczyków jest ogromny.

- Czemu zaczynałeś w Slavii a nie w Sparcie Praga?

- Grałem na początku w TK Konstruktiva Praga. Trafiłem potem akurat do Slavii, bo złożono mi z tego klubu propozycję. Nie mogłem jej nie przyjąć (smiech). Wtedy ten zespół grał tylko w pierwszej lidze. Teraz jest na czele ekstraligi. Pierwszy raz zagrałem na najwyższym poziomie rozgrywek dopiero w Plzeniu w 1996 roku. Pamiętam, że graliśmy ze Spartą. Przez wiele lat występowałem w I lidze, ale z trzema zespołami awansowałem wyżej - z Libercem, z Kladnem i Budejovicami.

- W Twojej rodzinie są jakieś tradycje hokejowe?

- Nie ma. Tylko ja związałem się z hokejem. Ojciec biegał natomiast na długich dystansach. Ćwiczył z Kenijczykami w górach (śmiech). Żartuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska