PS.
PS.
Więcej o mostach: www.mostypolskie.pl
Kurzy papierosa za papierosem, z krótkimi przerwami na łyk kawy. Jej telefon to jeszcze gorszy przypadek - cierpi poważnie z powodu ADHD - przez dwie godziny rozmowy niemal bez przerwy chciałby wisieć na uchu swojej pani.
Zasypany mailami i dziesiątkami projektów komputer ledwie radzi sobie z gorączką. Tylko "Dama z gronostajem" (Kasia: - Jest coraz bardziej wypłowiała, ale nie potrafię się z nią rozstać) zerka na te sceny z właściwym dystansem.
Gronostaj i krowa
Mosty pojawiły się tu przez przypadek. Ot zlecenie na album od Związku Mostowców Polskich. Manufaktura Artystyczna w Bydgoszczy wykonała takich zleceń dziesiątki.
Kasia zarzuciła na siebie torbę z aparatem. I odpłynęła.
- Nie mam pewności, co zrobiło na mnie większe wrażenie - ludzie, czy mosty. Wszyscy jeździmy po mostach, czasem nawet zwrócimy uwagę na ładną konstrukcję, ale nie myślimy o tych, dzięki którym te cacka powstają. A to jest fantastyczne środowisko.
Pierwszy album Kasi przyjęty został znakomicie, posypały się więc zamówienia na kolejne. Więc galopowała od mostu do mostu wyczekując odpowiedniego światła, koloru łąk i konfiguracji chmur.
Na początku panowie inżynierowie byli trochę zakłopotani. - Pani Kasiu, ale dlaczego na zdjęciu mostu na pierwszym planie jest krowa? - pytali.
Albo: - Dlaczego na zdjęciu mostu jest pół mostu?
- Bo druga połowa jest taka sama - Kasia robiła minę niewiniątka.
- Uzgodniliśmy w końcu, że krowa może być, ale pod warunkiem że jedno zdjęcie przy każdym moście będzie "po bożemu" - śmieje się prof. Jan Biliszczuk. - Wszystko, co dobre rodzi się z entuzjazmu, a pani Kasia to pasjonatka. Nie znam nikogo, oprócz niej, kto obejrzał wszystkie mosty na Wiśle.
Polak i Chińczyk na moście
Obok mostów mieszkają ludzie, którzy zżyli się z tymi konstrukcjami, w ich wspomnieniach gromadzą się anegdoty i legendy. - Większość tych informacji odchodzi razem z ludźmi, dlatego ja staram się je gromadzić. Żeby ocalić tę pamięć, przygotowujemy właśnie encyklopedię ludzi związanych z mostownictwem.
Zanim zajęła się mostami, nie miała wyobrażenia, jak wiele pięknych miejsc można znaleźć w Polsce. - Odnalazłam niewiarygodnie piękne miejsca i wiele opuszczonych mostów, o których mało kto jeszcze pamięta.
Janikowska była dla mostowców zrządzeniem losu. - My zajmujemy się technicznymi sprawami i w natłoku obowiązków nie mamy czasu na popularyzację nauki.
Tymczasem w ostatnich latach więcej mostów podwieszanych niż w Polsce budowało się jedynie w Chinach. Tylko kto o tym wie? - pyta retorycznie profesor Biliszczuk. - Z okazji otwarcia mostu w Świecku, zebrano materiały prasowe na temat tej inwestycji. Gdy Niemcy zgromadzili wycinki ze swoich gazet, zrobił się z tego plik gruby na 5 centymetrów. Od nas dostali cztery strony tekstu, który zresztą sam napisałem. Jeśli w ten sposób popularyzujemy wiedzę techniczną, to sami podkładamy sobie nogę.
Inżynier Stefan Filipiuk, jeden z najbardziej doświadczonych polskich konstruktorów, nie ustaje w próbach wyklarowania Kasi szczegółów technologicznych, cierpliwie rysuje wektory i tłumaczy rozkład sił. - Ostatnio znowu trochę parametrów pokręciła, będę musiał je skorygować, ale to drobiazg. Najważniejsze, że ona potrafi dostrzec rzeczy wspaniałe w mostach, podczas gdy inni, jeśli już piszą o mostownictwie, to jedynie przy okazji spraw aferalnych.
Wypruwanie
Strona internetowa Janikowskiej stała się niechcący punktem orientacyjnym dla wszystkich, którzy szukają informacji o polskich przeprawach.
Kasia: - Często dzwonią do mnie studenci albo dziennikarze ze szczegółowymi pytaniami dotyczącymi konkretnych konstrukcji. Na ogół nie jestem w stanie odpowiedzieć, bo sprawy techniczne nie są moją mocną stroną. Ale ponieważ znam z grubsza całe środowisko, mogę pokierować pod odpowiedni adres.
Jednak świat Kasi nie kończy się na mostach, bo w drodze od jednego do drugiego mostu można znaleźć jeszcze wiele pięknych rzeczy.
- Na przykład piękne elektrownie wodne - cmoka z zachwytu Janikowska popijając papierosa kolejną kawą. A kiedy pod ręką nie ma akurat żadnego mostu ani elektrowni, zawsze znajdą się drobiazgi, na których warto zawiesić oko. - Nie mogę się powstrzymać, jestem nałogowym zbieraczem. Zbieram staroświeckie puszki po społemowskich towarach, opakowania po kremach Nivea, butelki i cukier w jednorazowych paczuszkach. Ale moją największa słabością są metki od ubrań. Wycięłam je już z wszystkich swoich ubrań i ogołociłam znajomych.
Dom pod przęsłem
Z metek i cukrów powstają wielkie barwne kompozycje. Jedna z nich wisi u Joanny Piekarskiej (również pozbawionej przez przyjaciółkę metek, prywatnie - a jakżeby inaczej - żony mostowca).
- Kasia to jedyny taki przykład aktywności doskonale skanalizowanej. Gdy siedzimy przy kawie w cukierni Sowy i Kasia zaczyna opowiadać o aktualnych zajęciach, głowa mnie boli na samą myśl o tym, że miałabym tyle działań prowadzić naraz.
Plan na nadchodzący rok przewiduje sfotografowanie wszystkich mostów na Warcie, a może i część mostów na Odrze. W ramach urlopu - wyjazd na Wrocławskie Dni Mostowe.
Joanna Piekarska odnalazła niedawno zdjęcie starego mostu drewnianego. Kasia nie mogła się napatrzeć: - Śliczny, gdyby wstawić do niego okna, mogłabym w nim zamieszkać.