Fabiański oficjalnie zrezygnował z gry w reprezentacji w sierpniu. Swoją decyzję tłumaczył wiekiem i stanem zdrowia, nie brak było jednak teorii, że zniechęciła go decyzja Paulo Sousy, który od początku swojej pracy z naszą reprezentacją zdecydowanie stawia na Wojciecha Szczęsnego (u poprzednich selekcjonerów rywalizował z bramkarzem Juventusu na równych prawach i czasem nawet wygrywał).
Bramkarz West Hamu wielokrotnie temu zaprzeczał. Zrobił to również przed sobotnim meczem na PGE Narodowym. - Od dawna byłem zdecydowany, że tak czy siak odchodzę i gdyby nie Covid, wszystko odbyłoby się wcześniej - podkreślał.
Po wrześniowych meczach eliminacyjnych i niezbyt pewnej postawie Szczęsnego pojawiły się co prawda głosy, że Fabiański mógłby pograć w kadrze trochę dłużej. On sam nie brał jednak pod uwagę takiego scenariusza. - Euro 2020 od dawna miało być moją ostatnią imprezą. Nie brałem pod uwagę, żeby zostać aż do mundialu - zaznaczył.
Dodał, że ma dobre wspomnienia z meczów z San Marino. - W jednym obroniłem karnego, w drugim wygraliśmy 10:0. Pewnie w sobotę będzie to wyglądać tak, że wystąpię tyle minut, ile mam meczów w kadrze - powiedział. Przyznał również, że na początku zgrupowania czuł się trochę stremowany
- W drodze na piątkowy trening koledzy uświadomili mi, że robię to już po raz ostatni. W ogóle sporo osób daje mi to do zrozumienia. Trochę to potrwała, zanim oswoiłem się sytuacją - powiedział Fabiański, który w reprezentacji debiutował w 2006 roku, w meczu z Arabią Saudyjską (2:1). Wystąpił w sumie w 56 spotkaniach, a podczas Euro 2016 zastąpił po pierwszym meczu kontuzjowanego Szczęsnego i nie oddał już miejsca w polskiej bramce.
- Właśnie mistrzostwa we Francji były wyjątkowe, specjalne. Zapadły w pamięci kibicom, a my mamy z nich fajne wspomnienia, choć pozostał też niedosyt wiążący się z przegranym [z Portugalią, po rzutach karnych - red.] ćwierćfinałem - przyznał bramkarz West Hamu.
Początek meczu na PGE Narodowym w Warszawie o godz. 20.45. Transmisja w TVP 1, TVP Sport i Polsacie Sport Premium 1.
