Można było nie przegrać z Francją?
Szymon Sićko: Nie byliśmy faworytem, ale chcieliśmy wygrać z Francją, wierzyliśmy, że możemy tego dokonać. Byliśmy zjednoczeni – zawodnicy, sztab szkoleniowy od początku do końca meczu. Pomogli nam bardzo kibice, niestety, nie udało się. Może pozwoliliśmy sobie na zbyt dużo rzutów z nieprzygotowanych pozycji, za dużo pochopnych decyzji. Wykonaliśmy, jako drużyna, kawał znakomitej roboty w obronie, Adaś Morawski – super w bramce. Niestety, kilka przestrzelonych sytuacji w ataku wpłynęło na wynik.
Postawa z Francją daje nadzieje na zdobycz punktową ze Słowenią?
Francja to rywal z najwyższej półki, ale my wierzymy w siebie, pomagamy sobie. W każdym meczu walczymy o zwycięstwo, nie patrzymy na klasę przeciwnika. Długo czekaliśmy na te mistrzostwa i jestem pod wielkim wrażeniem atmosfery stworzonej w Spodku przez polskich kibiców. Fani nas nieśli. Pierwszy raz przeżyłem tak odśpiewany hymn. Chciałem podziękować każdemu z nich. Nawet gdy przegrywaliśmy różnicą trzech bramek czuliśmy ich wsparcie. Tego się nie da opisać słowami. Pierwsze moje spotkanie w mistrzostwach świata na polskiej ziemi dostarczyło ogromnych wrażeń, ale ja się cieszę z każdego występu w drużynie narodowej. Trudno mi jednak sobie wymarzyć coś lepszego niż taki turniej w ojczyźnie.
Jak się czułeś po boju z Francją? Bardzo zmęczony?
Adrenalina działała, więc nie czułem specjalnego zmęczenia zaraz po zakończeniu meczu.
Co możecie poprawić na Słowenię?
Na pewno przygotujemy się optymalnie. Klucz do sukcesu to regeneracja. Miałem przed mistrzostwami problemy z kontuzją, ale już wszystko jest w najlepszym porządku. Gdybym miał występować na blokadzie, to bym podziękował, bo nie dałbym tyle kadrze, ile powinienem.
Słyszałeś, że komplet biletów na spotkanie ze Słowenią został sprzedany?
To bardzo cieszy. Wierzę, że w drugim spotkaniu mistrzostw oddamy kibicom zwycięstwo za nieudany start, bo niestety z Francją nie zdobyliśmy nawet punktu.
Rozmawiał Jaromir Kruk
