Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

MZK ma walczyć na równi z innymi. Związkowcy: to może doprowadzić do zwolnień lub upadku spółki!

Bogdan Dondajewski
Dzięki nowym przetargom zaoszczędzi budżet miasta, a pośrednio także jego mieszkańcy. Taką argumentacją ratusz chce przekonywać do planowanych zmian.
Dzięki nowym przetargom zaoszczędzi budżet miasta, a pośrednio także jego mieszkańcy. Taką argumentacją ratusz chce przekonywać do planowanych zmian. Andrzej Muszyński
Ratusz chce przełamać monopol Miejskich Zakładów Komunikacyjnych na bydgoskim rynku przewozów autobusowych. Związkowcy przewoźnika ostrzegają, że może to doprowadzić do masowych zwolnień, a nawet od upadku spółki.

Chcemy, żeby każdy przewoźnik stawał do przetargów na obsługę komunikacji miejskiej na równych zasadach - tak Łukasz Niedźwiecki, zastępca prezydenta Bydgoszczy tłumaczy zamiar podziału gigantycznego zamówienia na obsługę 26 linii autobusowych.

Podzielony na osiem mniejszych pakietów przetarg obejmie linie nr: 52, 53, 54, 55, 56, 59, 64, 65, 66, 67, 68, 70, 74, 77, 79, 81, 93, 94 oraz nocne 31N, 32N, 33N, 34N i 35N. To łącznie około 70 procent wszystkich połączeń, w ramach całej autobusowej komunikacji miejskiej.

Idea jest szczytna. W zamyśle ratusz chce otrzymać absolutną gwarancję, że za przewozy będziemy płacić według rynkowych stawek. Sprawa ma jednak drugą stronę medalu. Wszystkie linie, które obejmie zamówienie, teraz obsługują Miejskie Zakłady Komunikacyjne, czyli największy i należący do miasta przewoźnik. Jego pracownicy obawiają się, że jeśli MZK przegra te przetargi, to stracą pracę.

- Jeszcze kilka lat temu nasza spółka miała zagwarantowany bezprzetargowy udział w rynku komunikacji autobusowej na poziomie 80 procent. Taka sytuacja dała jej możliwość organizacji ponad 1100 miejsc pracy, ale - co równie ważne - szansę rozwoju i inwestycji w tabor. Przecież długoletnie kontrakty są najważniejszą gwarancją spłaty kredytów na zakup nowych autobusów. Bez nich żaden bank nawet nie rozważy takiej pożyczki - przekonuje Marek Napierała szef Solidarności w MZK.

I dodaje, że podobne praktyki umożliwia obowiązująca ustawa o transporcie publicznym. - Dzięki niej w 2011 roku Warszawa zagwarantowała swojemu przewoźnikowi 70 procent przewozów autobusowych, Kraków ponad 93 procent, Szczecin - 95, a Toruń, Poznań, Wrocław czy Łódź - nawet 100 procent udziału w lokalnym rynku - wylicza związkowiec.

- Przetarg na ponad dwadzieścia linii, podzielony na osiem niewielkich pakietów, faworyzuje niewielkich przewoźników. Jeśli przejmą od nas obsługę tych linii, to MZK na pewno czekają zwolnienia - wtóruje mu Andrzej Arndt, szef Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej, drugiej organizacji pracowniczej działającej na terenie bydgoskiej spółki. I zaraz dodaje:

- Taki nieudany eksperyment przeprowadził już Wrocław, gdzie wojna cenowa doprowadziła do sytuacji, w której po chyba trzecim przetargu prywatny przewoźnik z dnia na dzień zrezygnował z kontraktu i zostawił miasto na lodzie. Oczywiście sytuację musiały ratować tamtejsze zakłady komunikacyjne. W efekcie czego na koniec 2012 roku były zadłużone na ponad 50 milionów złotych. Do tego do dziś na niektórych liniach we Wrocławiu brakuje autobusów. Inaczej natomiast zrobił Gdańsk, który udzielił swojemu przewoźnikowi gwarancji. Dzięki temu po mieście jeździ już prawie 40 nowoczesnych, niskopodłogowych tramwajów.

Według obu związkowców bydgoski ratusz sprowadza dyskusję o lokalnym transporcie zbiorowym do wybiórczego porównania cen tak zwanych wozokilometrów. Ich zdaniem takie uproszczenie nie ma nic wspólnego z profesjonalną analizą. Zgodnie twierdzą, że lokalny transport zbiorowy jest zdecydowanie bardziej złożonym i wielopłaszczyznowym zagadnieniem.

- Owszem, walczymy o gwarancję miejsc pracy, ale nie tylko - twierdzi Napierała. - Przecież w 2010 roku MZK zapłaciło 4,9 mln zł podatku, w 2011 roku już 5,4 miliona, a w 2012 - 9,9. Jeśli teraz wpuścimy na swój teren przewoźnika z centralą w innym mieście, to do jego kasy trafią te pieniądze. Moim zdaniem mówimy więc o działaniu nie tylko na szkodę spółki, ale i miasta. Do tego nasze obecne zaplecze gwarantuje natychmiastową reakcję w sytuacjach kryzysowych, np. dodatkowe autobusy w przypadku nieoczekiwanej awarii tramwajów. Który zewnętrzny przewoźnik będzie zdolny do takiej reakcji?

- No i co z naszymi ostatnimi inwestycjami w infrastrukturę na zajezdniach? - dopytuje Andrzej Arndt.

Zobacz też: "Szukam uroczej blondynki z intensywnym kolorem ust z autobusu linii 70"

Stanowisko ratusza pozostaje jednak bez zmian, tak samo jak przemawiające za nim argumenty. - Przede wszystkim chcemy wyłonić usługodawców nawet na 8 lat, a to pozwoli każdemu przewoźnikowi zaciągnąć zobowiązania na zakup nowego taboru. Nawet zakładając, że MZK okaże się mniej konkurencyjne i będzie musiało zwolnić kierowców, to zaraz znajdą się w kręgu zainteresowania nowego przewoźnika - przekonuje zastępca prezydenta Bydgoszczy, Łukasz Niedźwiecki. I dodaje: - Bezzasadne są też sugestie o działaniu na szkodę własnej spółki. Ratusz występuje przecież w interesie mieszkańców. MZK jako spółka miejska nie może oczekiwać wsparcia godzącego w ich interesy. Natomiast twierdzenie, że wybór innego przewoźnika oznacza pomniejszenie wpływów do budżetu miasta o podatki, należy traktować jako przesądzenie wyników przetargu, a to jest już sprzeczne z ideą tych zmian, czyli wprowadzeniem stricte wolnorynkowych zasad funkcjonowania autobusowej komunikacji publicznej w Bydgoszczy. A co do transportu zastępczego, to zawsze jest on regulowany umowami i świadczony może być tak samo przez każdego przewoźnika.

Takie stanowisko popiera Robert Reimus ze Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Transportu Publicznego: - Konkurencja zawsze działa na korzyść pasażerów, więc takie rozwiązanie należy traktować w pozytywnych kategoriach. Oczywiście może to osłabić pozycję MZK na rynku, ale nie musi. Wszystko przecież zależy od ostatecznej oferty naszego przewoźnika - mówi. - Natomiast jedynym słabym punktem takiego rozwiązania, może być zarząd dróg. Naszym zdaniem musi nie tylko opracować korzystne dla pasażerów kryteria przetargów, ale potem jeszcze dokładnie ich pilnować. Wszyscy przecież wiemy, jaki standard gwarantuje nam MZK, ale zawsze wielką niewiadomą są mniejsi przewoźnicy - wyjaśnia Reimus.

Na razie kryteria przetargów nie są jeszcze znane. Wiadomo za to, że zmieni się data wprowadzenia w życie nowych zasad. Jednym z podstawowych i wspólnych kryteriów dla wszystkich ośmiu przetargów na pewno będzie obsługa pasażerów nowymi autobusami.

- Przewoźnicy, którzy wygrają przetargi, muszą mieć czas na ich zakup. Dlatego realizacja zamówień nie ruszy od początku stycznia, ale najprawdopodobniej dopiero na początku drugiego kwartału przyszłego roku - wyjaśnia Niedźwiecki.

Wiadomości z Bydgoszczy

Czytaj e-wydanie »
od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska