Jeden skok zmienia życie
W ubiegłym roku do kliniki neurochirurgii w "Juraszu" trafiło kilku młodych ludzi, którzy skakali na główkę do wody. W "Bizielu" ofiar nieszczęśliwych skoków było kilkunastu.
- Teraz na oddziale neurochirurgii w Szpitalu Uniwersyteckim nr 2 przebywa jeden pacjent. Co do rokowań lekarze nie chcą się wypowiadać - mówi Kamila Wiecińska, rzeczniczka bydgoskich lecznic uniwersyteckich.
W tym roku lekarze ze szpitala przy ul. Skłodowskiej-Curie uratowali już dwóch amatorów skoków do płytkiej wody. Niedawno opuścili lecznicę. - Mieli sporo szczęścia - dodaje Wiecińska. - Skoki nie skończyły się trwałym kalectwem, bo nie doszło do przerwania rdzenia.
Od kilkunastu lat, wraz z nastaniem wakacji, Stowarzyszenie Przyjaciół Integracji prowadzi kampanię społeczną "Płytka wyobraźnia to kalectwo". Ma ona na celu ostrzeżenie młodych osób przed nierozważnymi i często tragicznymi w skutkach skokami do wody. "Chcemy młodym ludziom uświadomić, że jeden nierozważny skok może zmienić na zawsze ich życie" - piszą organizatorzy kampanii na stronie www.plytkawyobraznia.pl.
Coroczne powtarzanie, że nie wolno skakać do nieznanej wody, przynosi efekty. Prof. Wojciech Beuth, kierownik kliniki neurochirurgii w "Juraszu" pamięta 1994 rok; wtedy do szpitala trafiło 26 młodych. Wszyscy doznali trwałego kalectwa. - Dzięki temu, że się o tym mówi i ostrzega z roku na rok jest lepiej - podkreśla profesor.
Z mostu do Wisły
Szefowie Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy i Toruniu "pukają w niemalowane" i mówią, że tego lata nie było jeszcze dramatycznych zdarzeń z udziałem skoczków.
- W ostatni weekend w Kamionkach i Zalesiu, największych podtoruńskich kąpieliskach, przebywały setki osób. Wprawdzie są tam plaże strzeżone, ale o nieszczęście nietrudno. Ratownicy mogą nie dostrzec w porę wypadku - mówi Waldemar Lewandowski, prezes Rejonowego WOPR w Toruniu.
Zwraca uwagę na niebezpieczeństwo korzystania z niestrzeżonego kąpieliska na jeziorze w Józefowie i w Wielkich Partęczynach. - Wytyczono tam plażę, ale postawiono tablicę, że kąpać można się na własną odpowiedzialność.
Roman Guździoł, szef bydgoskiego WOPR przypomina, że ratownikom udało się w ubiegłym roku udaremnić skoki do wody z mostu w Brydujściu. - To byli bardzo młodzi ludzie. Dziwne rzeczy wygadywali. Że to ich jedyna adrenalina, że życie jest g... warte. Perswazja i rozmowa pomogły.
Prezes Guździoł zapewnia, że woprowcy nie ustają w mówieniu o bezpieczeństwie nad wodą. - Może to kogoś nudzi, ale tak trzeba.