Między polowaniem na towar z "wietrzenia magazynów", dojadaniem poświątecznych resztek, łapiemy gdzieś jednym uchem wiadomości. Wczoraj przez cały dzień przewijały się wątki mów końcowych z procesu kardiochirurga Mirosława G.
Na wyrok sądu musimy poczekać jeszcze tydzień. Czy wzbudzi tyle samo emocji, ile wywołało zatrzymanie lekarza w 2007 roku? Kto jeszcze dziś pamięta, ile i jakie postawiono mu zarzuty, jakie łapówki przypisano, ile butelek alkoholu miało rzekomo być dowodami w sprawie? Na pewno za to pamiętamy słowa Zbigniewa Ziobry, za które były minister musiał lekarza przeprosić.
Niektórzy mówią, że wyrok będzie precedensowy, bo pokaże cienką czerwoną linię między łapówką a "wyrazami wdzięczności" dawanymi przez pacjentów.
To tak, jak byśmy czekali, że sąd ustali: ile, kiedy i komu wolno wręczyć, żeby nie podpaść pod paragraf.
Jakikolwiek wyrok nie zapadnie - problemu łapówek w służbie zdrowia (i nie tylko) nie rozwiąże. I trudno będzie werdykt oddzielić od emocji, bo sklei się z obrazem chirurga wyprowadzanego ze szpitala w kajdankach.
Czytaj e-wydanie »