Po raz pierwszy od wielu tygodni w kręgu ich debaty znalazły się sprawy ważne dla przyszłości Polski i Polaków. Najpierw długo rozmawiali (a nie kłócili się) o perspektywach wejścia Polski do strefy euro, potem zastanawiali się nad sposobami ratowania naszego przemysłu motoryzacyjnego.
Dyskusja polityków, których zwykle dzieli tak wiele, tym razem pokazała, że czasami potrafią wznieść się ponad partyjne "przekazy dnia". Dominował ton troski i autentycznej próby rozwiązania problemów.
Czyżbym obudził się w nowej Polsce? Czar prysł, gdy tuzy z Wiejskiej zaczęły oceniać zachowanie szefa MSZ, który zwrócił się do UE o pomoc w sprawie sprowadzenia wraku tupolewa do Polski. Znów usłyszałem jakże znaną melodię partyjnych pieśni. - Tak się kończy polityka naiwna i polityka na kolanach - podsumował Joachim Brudziński. Oczywiście poseł PiS.
Przeczytaj również: Bronisław Wildstein: Państwo źle działa!
A gdy nadszedł czas oceny rocznicy wprowadzenia stanu wojennego, w eterze eksplodowała wielominutowa awantura i pozbyłem się złudzeń.
Tak, wielu polityków jest więźniami swoich poglądów, co najwyżej - idąc tropem myśli prof. Zimbardo (wywiad w sobotniej "GW") - mogą je zmieniać na jeszcze bardziej ekstremalne.
W Polsce pesymizm połączony z cynizmem stworzył niszczycielską mieszankę. Zbyt często obawiamy się przyszłości, zamiast zacząć zadawać pytania, jak ją tworzyć.
Czytaj e-wydanie »