W październiku 2011 pisaliśmy, że bydgoski ratusz obiecał pomóc pani Jolancie w przeprowadzce. Dziesięć miesięcy później kobieta nadal mieszka na poddaszu kamienicy przy Cieszkowskiego w Bydgoszczy. I bije się z traumą wspomnień.
Czytaj też: Rozpoczął się proces zabójcy z Jersey. Rok po tragedii
- Tu wszystko przypomina rodzinę, której już nic mi nie wróci - mówi Jolanta Garstka.
Pani Jolanta w sierpniu 2011 r. straciła męża, córkę i dwoje wnucząt. Mordercą był zięć. Damian Rz., którego proces trwa w brytyjskim sądzie. Zabił ich w domu na wyspie Jersey, u wybrzeża Normandii.
Jesienią Jan Szopiński, wiceprezydent Bydgoszczy zapewnił, że prośba pani Garstki jest dla niego priorytetowa.
- Dlaczego do dzisiaj nic się nie zmieniło? - pytamy Szopińskiego. Odpowiada: - To nie jest tak proste, jak się wydaje. Pani Jolanta sama nie jest w stanie opłacić lokalu zamiennego o standardzie, w jakim mieszka.
- Pani Garstka złożyła u nas niedawno pełnomocnictwo w imieniu teściowej, głównego najemcy mieszkania przy Cie-szkowskiego - wyjaśnia Magdalena Marszałek, rzecznik Administracji Domów Miejskich. - Dopiero teraz mogliśmy zacząć szukać lokalu zastępczego.
Psychiatra prof. Aleksander Araszkiewicz, pod którego opieką pozostaje pani Jolanta, podkreśla: - Zmiana lokum pomogłaby w leczeniu objawów stresu pourazowego. Chodzi o to, by odciąć się od traumy wspomnień przywoływanych przez rodzinny dom pani Jolanty.
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!