Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na lewicy jest nadal bonus do wzięcia. Czy skorzystają z niego Biedroń i Petru?

Adam Willma
Prof. Radosław Sojak
Prof. Radosław Sojak Adam Willma
Rozmowa z prof. RADOSŁAWEM SOJAKIEM, socjologiem z UMK, o politycznych konsekwencjach wyborów


Wybory samorządowe dowiodły, że Prawo i Sprawiedliwość nie potrafi znaleźć patentu na wielkie miasta. Czy istniała możliwość, aby PiS rozbiło szklane sufity w metropoliach?

Ta sytuacja nie jest niczym nowym. Przeciwko PiS działa fakt, że wybory w dużych miastach w znacznej mierze są ustawione jako starcia personalne wyrazistych i najczęściej zasiedziałych postaci. Prawdopodobieństwo, że dotychczasowy włodarz miasta przegra z nową twarzą jest znikome. Prezydent miasta decyduje często swoimi decyzjami kadrowymi o tysiącach głosów ludzi zatrudnionych w aparacie urzędniczym i spółkach miejskich. W tym sensie PiS staje na straconej pozycji. Przeciwko PiS działa też dość wyrazista różnica między elektoratem wielkomiejskim a mniejszymi ośrodkami. Poważne myślenie o odbiciu metropolii musiałoby się wiązać z próbą zmiany ogólnego wizerunku partii. Dotyczy to nie tylko Jarosława Kaczyńskiego, ale całej starej gwardii PiS. Obecnie dwa wpisy poseł Pawłowicz na Facebooku są w stanie sprawić, że słupki PiS w tych ośrodkach spadają.

Porażka PiS w Warszawie musi dać partii Jarosława Kaczyńskiego szczególnie dużo do myślenia, bo Patryk Jaki przegrał z kandydatem, który w kampanii zaliczył sporo wpadek.

Do tak słabego wyniku Patryka Jakiego przyczyniła się oczywiście kampania na szczeblu krajowym, a szczególnie jej końcówka. Pomysł, żeby promować się w dużych miastach spotem z uchodźcami był fatalny. Jaki był oczywiście na straconej pozycji. Pamiętajmy, że gdy Andrzej Duda wygrywał wybory, w Warszawie przegrał z Bronisławem Komorowskim 20 punktami i warszawski elitaryzm zawsze będzie działał przeciwko PiS-owi.

Wielu wróżyło Jakiemu do niedawna dużą karierę w PiS. Teraz na kolejną szansę fighter z PiS będzie musiał długo poczekać?

Nie ma wątpliwości, że ta kariera zostanie przyhamowana. Na pewno scenariusz wyciszenia jest naturalny.

Tymczasem Rafał Trzaskowski awansował do politycznej ekstraklasy. Wielu widzi go jako następcę i konkurenta Schetyny.
Absolutnie nie. Trzaskowski nie ma nawet cienia tej charyzmy, która mogłaby zagrozić Grzegorzowi Schetynie. Ta kampania doskonale to zresztą pokazała. Nie ten temperament, nie te umiejętności. Trzaskowski wygrał wyłącznie dlatego, że startował w Warszawie.

Po ogłoszeniu wyników niemal wszyscy ogłosili się zwycięzcami. Kto może mówić o realnej wygranej?
Te wybory przegrali wszyscy. PiS - dlatego, ze wygrał nisko. Koalicja Obywatelska - dlatego, że uzyskała wynik, w którym nie widać bonusu za połączenie z Nowoczesną. Wygląda na to, że PO zjadła Nowoczesną i wiele nie uzyskała. PSL nie tyle wygrał, ale urealnił swoje poparcie pokazując, że fenomenalne wyniki tej formacji w poprzednich wyborach są zagadką. Jeśli chodzi o SLD, mamy do czynienia z partią w fazie konania i bardzo jestem ciekawy co teraz zrobi Włodzimierz Czarzasty. Być może satysfakcję z wyniku może odczuwać Kukiz - jako młode i nieposiadające praktycznie zorganizowanych struktur lokalnych stowarzyszenie. To oznacza, że pułap 7-8 proc. w wyborach parlamentarnych jest dla Kukiza do osiągnięcia. I tu jednak trudno mówić o wielkim sukcesie, bo Kukiz ledwie obronił się przed popadnięciem w polityczną nicość.

Znowu słabo wypadły ruchy miejskie. Ich działacze powinni wreszcie wyciągnąć z tego wnioski.
Z socjologicznego punktu widzenia wydaje się oczywiste, że z prezydentem zasiedziałym w ratuszu jest w stanie zawalczyć jedynie silna, partyjna struktura. Ruchy miejskie ze swojej natury takiej struktury nie posiadają. Jest jednak jeszcze inne zjawisko, które w tych wyborach mogliśmy zaobserwować - że jest do wzięcia bonus po lewej stronie. Otwartą pozostaje kwestia, czy po ten bonus będzie w stanie sięgnąć Petru albo Biedroń. Wyobrażam sobie, że obaj panowie się dogadują i powołują do życia liberalną partię skierowaną właśnie do elektoratu KO. Wówczas może się okazać, że znika z mapy SLD, a poparcie dla Koalicji Obywatelskiej spada poniżej 20 proc. A ponieważ głosy liczone są metodą D’Hondta, może to mieć konkretne przełożenie na miejsca w parlamencie. Platforma z twarzą Grzegorza Schetyny to nie jest partia, do której lewicowy elektorat pała szczególna miłością. Dlatego formacja Petru lub Biedronia mogłaby ugrać 8-10 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska