https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Na peryferiach

Hanka Sowińska
Gdzie urodziłby się Jakub Osiński, gdyby nie było szpitala w Szubinie? - Nie wiem, ale chyba nikt go nie zamknie. To niemożliwe - mówi czerwony z emocji ojciec Kubusia. Trzyma na rękach synka, który urodził się godzinę wcześniej. Tata jest szczęśliwy.

Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej im. Janusza Korczaka w Szubinie ma ponad 90 lat. Główny gmach szpitala pamięta czasy pruskiego zaboru (wybudowany został w 1909 r. ze składek publicznych). Było w nim 13 sal dla biednych i ubogich. Lecznica została rozbudowana w latach 60. Wtedy powstał oddział położniczy, noworodkowy, zakaźny. Ten ostatni zlikwidowano w 1975 r., w jego miejsce utworzono oddział dziecięcy. Obecnie szpital ma cztery podstawowe oddziały: chirurgię, wewnętrzny, dziecięcy i ginekologiczno-położniczy. W ostatnich latach zmniejszono liczbę łóżek ze 175 do 150. Szpital zatrudnia 22 lekarzy i około 115 pielęgniarek.

     Jeden powiat, dwa szpitale. Drugiego takiego nie ma w całym województwie. Niektórzy pytają: po co dwa? Gdy taka bieda w ochronie zdrowia, wystarczyłby jeden. Tym bardziej że z Szubina i Nakła niecałe 30 km do Bydgoszczy.
     Idą za lekarzem
     
Z gabinetu dyrektora wychodzi ciężarna pacjentka. - Pytała, czy jak zacznie rodzić, karetka dowiezie ją do szpitala. Mieszka pięć kilometrów od miasta i nie ma możliwości, by dojechać własnym transportem - zdaje relację z wizyty przyszłej mamy Marek Domżała, dyrektor Szpitala Powiatowego w Szubinie.
     W powiecie nakielskim mieszka 85 tysięcy osób. _Prawie połowa leczy się w szubińskiej lecznicy.**- _Do nas trafiają pacjenci z gminy Szubin, Kcynia, Łabiszyn, Barcin, także z powiatu ziemskiego bydgoskiego, np. Białych Błót, Koronowa. Pacjenci idą za lekarzem, niekoniecznie z powodu renomy placówki. Stąd mamy chorych, którzy przyjeżdżają do nas również z Bydgoszczy, choć tam lecznic nie brakuje - twierdzi dyrektor.
     Do szpitala przy ul. Ogrodowej reforma zdrowia wkroczyła 1 października 1996 r. Wtedy z jednostki budżetowej przeobraził się w Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej. - Znamy swoje miejsce w szeregu. Nie znaczy to jednak, że tkwimy w marazmie i nie robimy nic, by podnieść standard leczenia. Wyremontowaliśmy oddział wewnętrzny, izbę przyjęć, ginekologię, zamontowaliśmy windę, bez której dłużej nie dało się funkcjonować. Dwa lata temu otworzyliśmy oddział intensywnej opieki medycznej. Luksusów nie mamy, ale efekt i tak robi wrażenie na pacjentach. Gdy powstały kasy chorych, zaczęliśmy żyć bardzo skromnie - zapewnia Domżała.
     Żartuje, że po 1999 roku "wystarczyło już tylko na chleb i wodę", ale za to szpital wydał własny folder. - Zaczęła się gospodarka rynkowa i trzeba było liczyć każdą złotówkę. Uważam, że nie powinno się było likwidować kas chorych, tylko zmienić system kontraktowania. Pod koniec istnienia kasy już okrzepły, stworzyły fundusz rezerwowy, którego teraz nie ma.
     Miniony rok był ostatnim, dobrym rokiem dla szubińskiej lecznicy. - Zakończyliśmy go bez długu. Od stycznia zaczął się dramat. Niższe o 15-17 procent kontrakty, rosnące z miesiąca na miesiąc zadłużenie, średnio o 70-90 tysięcy złotych. Za pierwsze półroczne nasz faktyczny dług wynosi blisko 900 tys. zł - informuje dyrektor.

W 2002 r. w rankingu szpitali organizowanych przez "Rzeczposplitą" Szpital Powiatowy im. Janusza Korczaka w Szubinie uplasował się na 49 pozycji w kraju. Wśród najlepszych placówek w Kujawsko-Pomorskiem zajął trzecią lokatę.

     Rodzą nawet z Tucholi
     
W lipcu w szpitalu, który nosi imię Janusza Korczaka, personel odebrał 62 porody. - Ale dzieci urodziło się 63, bo jedna ciąża była bliźniacza. Ten wynik można uznać za swoisty rekord. Średnio w miesiącu przychodzi u nas na świat około 40 noworodków - _cieszy się położna Grażyna Michlic-Bembenek. Przypomina, że placówka promuje wyłącznie karmienie piersią. - _To dla mam nie jest żadna przykrość. Mamy też szkołę rodzenia. Coraz więcej pań chce rodzić z bliską sobie osobą. Tak zwane porody rodzinne nie zawsze oznaczają, że ciężarnej towarzyszy mąż. Czasami jest to towarzysz życia, koleżanka.
     Wskaźniki demograficzne poprawiają nie tylko mieszanki powiatu szubińskiego, ale i odległych rejonów. W szpitalu przy Ogrodowej rodzą panie z powiatu tucholskiego, mogileńskiego, spod Wągrowca.
     Choć oszczędzać trzeba na wszystkim, matkom i dzieciom niczego nie brakuje. - Dajemy pieluszki, środki pielęgnacyjne, higieniczne i bliznę dla pacjentek. Dziecko od urodzenia pozostaje przez cały czas z matką. Pielęgniarki kąpią, przewijają, uczą mamy, jak to robić. Po urodzeniu noworodki mają badany słuch - _informuje położna.
     4 sierpnia w oddziale przyszedł na świat Jakub Wojciech Osiński, syn Ewy i Zbigniewa. Kiedy składałam rodzicom gratulacje, tata już trzymał na rękach ślicznego Kubusia.
- Gdzie by się nasze dziecko urodziło, gdyby nie było tego szpitala? - pytał ojciec. Kilka dni wcześniej, również synka o imieniu Jakub, urodziła Wioletta Szpechcińska. Z uwagi na przedwczesny poród ("Kubuś pchał się na świat") dziecko trafiło do szpitala im. Biziela w Bydgoszczy. - _Bardzo za nim tęsknię - _przyznała młoda mama.
     Czy zdążą przed Panem Bogiem?
     
Na brak pracy nie narzeka personel oddziału chirurgii (42 łóżka, 140-150 pacjentów miesięcznie). - _Ciężko się teraz pracuje, bo zarobki bardzo niskie - _żali się Halina Rucińska, pielęgniarka oddziałowa. Przypomina, że ona i koleżanki nie strajkowały, ale solidaryzowały się z pielęgniarkami, które z wielką determinacją domagały się bardziej godziwej zapłaty. Jest rodowitą szubinianką, w szpitalu im. Korczaka przepracowała 35 lat.
- Lekarstw nie brakuje, zabiegi też są planowo wykonywane. Coraz więcej operacji jest przeprowadzanych w systemie "chirurgii jednego dnia". Popularne są operacje laparoskopowe. Tą metodą operuje się przepukliny, pęcherzyki żółciowe. Pacjent u nas nie leży i nie czeka na zabieg. Kolejka jest, ale dotyczy właśnie zabiegów laparoskopowych.
     Okolice Szubina to tereny rolnicze. Mieszkańcy często chorują, a i wypadków w gospodarstwach nie brakuje. Rucińska obawia się, że gdyby chorzy musieli jeździć do Bydgoszczy, nie zawsze zdążyliby przed panem Bogiem.
     Uzdrawiać przez likwidację?
     
Z Bydgoszczy do Szubina dojeżdża dr Marek Banaszewski, zastępca ordynatora oddziału chirurgii. - _Sytuacja jest chora, bo z jednej strony Konstytucja gwarantuje bezpłatne leczenie, z drugiej mamy zadłużone szpitale i limity. Wbrew temu co się mówi, nie mamy w kraju za dużo łóżek ani za dużo szpitali. Likwidacja nie uzdrowi finansów szpitali, tak samo jak połączenie kilku placówek
- ocenia.
     Szubin leży na trasie z Bydgoszczy do Poznania, przy bardzo ruchliwej i szczególnie niebezpiecznej "5". - Gdzie są przywożone ofiary wypadków drogowych? - pyta dr Banaszewski. I odpowiada. - Właśnie do nas. I choćby ten fakt uzasadnia racje naszego istnienia.
     Twierdzi, że musi być więcej pieniędzy na leczenie, bo rosną koszty. - Teraz leczy się coraz starszych pacjentów, obciążonych dodatkowymi schorzeniami. A to podraża koszty. Problemy finansowe biorą się z niedoszacowania usług. Wykonujemy więcej zabiegów, niż pozwalają nam na to limity, a w chirurgii punkty za leczenie są zbyt nisko ustalone.
     Chrirurg Leszek Niciak zauważa, że brakuje dobrego pomysłu na uzdrowienie systemu. - To, co teraz mamy, to wyczekiwanie na samoistne uleczenie. Nic nie pomoże zamknięcie szpitali. Gdyby nasza placówka przestała działać, w Bydgoszczy liczba pacjentów zwiększyłaby się o połowę. Likwidacja wprowadzi nieodwracalne szkody i na pewno nie przyniesie pieniędzy.
     Tak samo mówi dyrektor Domżała.
     Marszałek nie ma prawa
     
- Bzdurne jest takie gadanie, że jak się zamknie małe szpitale, to będzie lepiej. Roczny budżet takiej placówki wynosi siedem, osiem, czasami dziewięć milionów. Czy taka kwota może uzdrowić system lecznictwa w kraju? - pyta.
     Pracuje w szpitalu od 25 lat, a już drugą kadencję jest radnym sejmiku województwa kujawsko-pomorskiego i szefem komisji zdrowia. Przyznaje, że podczas pierwszej kadencji sporo dla szpitala załatwił. - Jestem dobrze poinformowany, miałem dobre kontakty z kasą chorych, a obecnie Funduszem, ale to nie oznacza, że mam pieniądze. Dwa granty udało się pozyskać dzięki temu, że złożyłem dobre projekty do Komitetu Sterującego, który działa przy marszałku. Jednym z zadań Komitetu jest dzielenie pieniędzy z resortu zdrowia. Szpital w Nakle dostał 300 tysięcy złotych na utworzenie oddziału dla przewlekle chorych, my 400 tysięcy. Dzięki tym pieniądzom stworzyliśmy OIOM.
     Od sześciu prawie lat mówi się o stworzeniu sieci szpitali. Jak dotąd żadna rządząca ekipa nie poczyniła nic, by doprowadzić do likwidacji małych, nierentownych lecznic. Bo który rząd chciałby mieć na swoim koncie "osiągnięcia" w postaci powiększania listy bezrobotnych?
     - W planie zdrowotnym województwa kujawsko-pomorskiego na 2004 r. zapisano, że w przyszłym roku marszałek województwa ustali sieć szpitali. Rzecz w tym, że marszałek nie ma do tego prawa. Może decydować o losach jednostek, dla których jest organem założycielskim.
     Uważa, że jedną z przyczyn "choroby", która trawi polski system ochrony zdrowia jest mnogość instytucji, którym podlegają szpitale. - Jeśli chcemy zrobić sensowną reformę, to musi być jeden organ założycielski. Niech to będzie wojewoda albo marszałek. Poza tym nie możemy doczekać się ustawy o szpitalach. Może komuś faktycznie zależy na tym, aby był taki zamęt?
     "Polityce do zdrowia wstęp wzbroniony" - tej treści napis wisiał na parterze w gmachu Ministerstwa Zdrowia, gdy szefem tego resortu był Jacek Żochowski. Minister nie żyje...
     - _Hasło zdjęli, a chętnie bym je u siebie powiesił - _konstatuje dyrektor.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska