Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nad wójtami wisi widmo teczek bezpieki. Co kryją te papiery? [część dalsza]

Dariusz Knapik [email protected] Tel. 52 326 31 41
fot. sxc
IPN znalazł haki w życiorysach włodarzy siedmiu gmin naszego regionu. Ósmy też ma teczkę, ale nie dał się złamać bezpiece.

www.pomorska.pl/region

Więcej informacji z regionu przeczytasz na stronie www.pomorska.pl/region

Wczoraj napisaliśmy o czterech wójtach, których obciążają akta bezpieki: gminy Grudziądz, Dębowa Łąka, Waganiec i Sośno. Z pozostałymi nie udało się skontaktować. Dziś wracamy do tej sprawy.

Przychodzili do nas smutni panowie
Grzegorza Tułodzieckiego, wójta Zbójna zarejestrowano w 1985 roku jako TW "Zbigniewa". Figuruje w sprawach o kryptonimie "Termostat" i "Polisa". Potem wykreślono go z ewidencji z powodu "małej wartości operacyjnej".

- Już wszystko czytałem - mówi wójt. - Jestem zszokowany. Byłem wtedy sekretarzem Urzędu Gminy w Zbójnie. Owszem, przychodzili do nas panowie z bezpieki, rozmawiali, ale wtedy mieli takie prawo. Nigdy nie podjąłem z nimi współpracy, czekam na weryfikację akt.

Wójtowi Obrowa Andrzejowi Wieczyńskiemu założono teczkę 1986 roku, gdy był w krakowskim zakonie. Po powrocie w rodzinne strony przejęła go toruńska bezpieka. Już jako TW "Zbyszka".

- Gdy tylko wróciłem z zakonu dostałem 2-3 wezwania na komendę - przyznaje wójt. - Pytali czemu odszedłem, co planuję itd. Dobrze wiem co w życiu robiłem i nie muszę się tego wstydzić. Nie mogę tego tak zostawić, wystąpię do sądu by bronić swego imienia.

Wójta Lubiewa Michała Skalskiego zarejestrowano w 1972 roku jako "kontakt operacyjny". W trzy lata później zaniechano współpracy z powodu "braku możliwości operacyjnego wykorzystania".

- Byłem wtedy młodym inspektorem w sektorze rolnym, różni ludzie do mnie przychodzili, ale bezpieki nie pamiętam - mówi wójt. - Te akta są wyssane z palca.

Nie mieli tu konfidenta

Krzysztof Dąbkowski, wójt Tłuchowa znalazł się w kartotece w 1987 roku, jako kandydat na TW. Świeżo po studiach trafił bowiem do miejscowego Urzędu Gminy, a lipnowska bezpieka nie miała tam swojego człowieka. Akta kończą się adnotacją, że Dąbkowski nie zgodził się na współpracę.

- Kiedy dostałem oficjalne wezwanie do lipnowskiej komendy milicji, zachodziłem w głowę, o co tu chodzi - wspomina wójt. - Zaprowadzili mnie do zakratowanego pokoju, czekałem ponad pół godziny. Potem mówili, że chodzi o dobro ojczyzny, sprawiedliwość. Ale nie dałem się w to wciągnąć. W końcu dali spokój, kazali tylko podpisać oświadczenie o zachowania tej rozmowy w tajemnicy, pod rygorem surowych kar.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska