- Tak nie może być - oburza się Izabella Szolginia, dyrektorka Schroniska dla Zwierząt w Bydgoszczy. - Przecież my również mamy limity miejsc i określone nakłady finansowe. Nie możemy przyjmować wszystkich psiaków z okolicy. Nakło ma swoje schronisko, które powinno obsługiwać ten teren. Nie może nam podrzucać zwierząt - wyjaśnia.
Bez warunków, ale z sercem
Kilka dni temu do domu Tadeusza Ślubowskiego, mieszkańca Paterka przybłąkał się mały kundelek. - Niestety, nie mam warunków, aby go przygarnąć do siebie, ale mam za to serce. Nie mogłem tak go zostawić, kiedy na dworzu jest coraz zimniej - opowiada. - Zabrałem go więc do samochodu i zawiozłem do najbliższego schroniska w Rozwarzynie, niedaleko Nakła. Niestety, nie tylko nie wpuszczono nas do środka, ale nawet nikt nie zechciał mnie wysłuchać. Staliśmy więc pod bramą i czekaliśmy. Bez skutku - opowiada rozżalony.
Pan Tadeusz nie poddał się. - Wsiadłem w samochód i przywiozłem psa do schroniska w Bydgoszczy. Przecież nie mogłem pozwolić, aby kolejny raz ktoś go porzucił - opowiada.
Nie czują się winni
Ewa Roszko, opiekunka schroniska w podnakielskim Rozwarzynie nie czuję się jednak winna. - Nie przyjmujemy psów przyniesionych przez osoby prywatne. Skąd mamy wiedzieć, że mówią one prawdę? - wyjaśnia. - Zresztą od jakiegoś czasu mamy poważne problemy finansowe. A nakielski urząd miasta, zamiast nas wspierać, podpisał umowę z innym schroniskiem, do tego położonym prawie 200 kilometrów stąd, w Białogardzie. Teraz to ono powinno obsługiwać błąkające się zwierzęta - wyjaśnia.
Co więc robić, jeśli znajdziemy porzuconego psa poza Bydgoszczą? - dopytuję. - Najlepiej oddać go do straży miejskiej. Jest ona wyposażona w kilka klatek, w których mieszkają psy, zanim trafią do Białogardu - radzi Roszko.
Na szczęście tym razem historia kudelka z Paterka zakończyła się szczęśliwie. Od dwóch dni przebywa w bydgoskim schronisku.