- Pani zobaczy, jak się kopci, gdy dorzucam drewna do pieca - pokazuje lokatorka. - Ten dym szczypie w oczy. Żeby nie szczypał, otwieram okna. Wtedy znowu robi się zimno w domu.
Wchodzisz na klatkę schodową i uderza cię smród. Chyba bezdomni tu nocują. Czuć, że ubikację to na pewno sobie zorganizowali na półpiętrach. Widzisz powybijane szyby w oknach na klatce i w niektórych opustoszałych mieszkaniach. Poręcze przy schodach się kołyszą. Ze ścian na korytarzach przebijają przynajmniej cztery warstwy farby.
W mieszkaniu nie lepiej. W pokojach są zacieki na sufitach. Okna pamiętają lata 50. minionego wieku. W kuchennej podłodze są takie dziury, że widać, co jest piętro niżej. W łazience podobnie. To nie wszystko.
- Od roku mieszkamy bez bieżącej wody, gazu, prądu. Właściciel kamienicy kazał odłączyć w całej kamienicy wszystkie media. Tłumaczył, że musi być wymiana na nowe. Przez ten rok nic nie zdziałał - przyznają małżonkowie.
Przeczytaj: Mieszkają bez okien i drzwi. Koszmar mieszkańców na bydgoskich Bielawach
Przyznają też, że z opłatami za mieszkanie zalegają. Pewnie już z 10 tysięcy złotych. - Od kilku lat komornik siedzi na pensji męża i częściowo ściąga nam pieniądze na czynsz - mówi kobieta. - Zostawia nam 1300 złotych. To tyle, ile powinniśmy płacić za czynsz, za te nasze 102 metry. Mąż od 43 lat pracuje jako ślusarz-spawacz. Żona kilkanaście lat temu złamała nogę. Lekarze się dziwią, że noga do teraz się nie zrosła. Kobieta renty jednak nie ma. Żyją z pieniędzy męża.
Na kilkanaście rodzin mieszkających przed laty w tej kamienicy w centrum Bydgoszczy zostały dwie. Większość sama się wyprowadziła, bo nie chciała płacić gigantycznych kwot za wielkie mieszkania (większość lokali to te ponadstumetrowe). Inni doczekali się mieszkań od gminy.
- Sąsiedzi właśnie dostali wyrok z sądu: gmina ma im zapewnić mieszkanie socjalne. Zostanie jeszcze nasza rodzina - dodaje moja rozmówczyni. - My tu nie mieszkamy. My koczujemy. Poprzedni właściciel chciał pozbyć się problemu, to sprzedał budynek razem z lokatorami.
Teraz kamienica należy do bydgoskiego Moderatora. Firma działa w branży nieruchomości. Chce wyremontować lokale i je sprzedać w stanie deweloperskim.
Prace już się rozpoczęły. - To tylko wstęp. Z generalnym remontem kamienicy musimy poczekać, aż wszyscy lokatorzy się wyprowadzą - zapowiada Tomasz Szczupakowski, prezes firmy Immobilis, która zarządza nieruchomościami należącymi do Moderatora.
- Z remontami ekipy się spieszą, ale nam nikt nie spieszy z pomocą - uważa lokatorka. - Latem byliśmy u pani prezydent Ciemniak, która odpowiada za sprawy mieszkaniowe w mieście. Obiecała zająć się sprawą w trybie pilnym. I nic.
Dlaczego lokatorzy wolą koczować tutaj zamiast wynająć sobie mieszkanie?
- Nie uda nam się wynająć mieszkania za kilkaset złotych, a przecież żyć za coś trzeba. Zresztą: gdybyśmy wynajęli mieszkanie od prywatnego właściciela, stracilibyśmy prawo do mieszkania socjalnego - odpowiada bydgoszczanka.
Zobacz: Lokatorzy z bloku przy ul. Łukasiewicza w Bydgoszczy żyją w skandalicznych warunkach! [zdjęcia]
W sumie to oni tego prawa jeszcze nie mają. Dopiero za tydzień w sądzie odbędzie się rozprawa. - Wtedy nam przyznają to całe prawo do lokalu o obniżonym standardzie - liczy kobieta.
Jednak to, że zyskają takie prawo, nie oznacza, że szybko opuszczą ruderę.
- Na liście osób oczekujących na mieszkanie socjalne znajduje się około tysiąca rodzin - informuje Magdalena Marszałek, rzeczniczka Administracji Domów Miejskich w Bydgoszczy.
- Ostatnio syn pojechał po psa ze schroniska. Zanim zwierzak trafił do nas, zjawiła się u nas pracownica schroniska. Chciała zobaczyć, czy warunki, w których przebywamy, są odpowiednie dla pupila. O nas nikt nie dba. Dobrze, że chociaż o psa się troszczyli - wzdycha lokatorka.
I zaczyna dokładać drewno do niesprawnego pieca.