godz. 6.30. Trwa odprawa w Wydziale Ruchu Drogowego przy ul. Dziewulskiego. Ze starszym sierżantem Piotrem Przybylskim (14 lat w służbie) i starszym posterunkowym Jarosławem Kwinterą (3 lata pracy w policji) po odprawie schodzimy na parking. Tam już czeka zatankowany daewoo lanos z charakterystycznym "R" na drzwiach. Ponieważ reporter "Pomorskiej" ma ponad 2 metry wzrostu, policjanci decydują się na wzięcie innego samochodu, wybór pada na volkswagena passata.
Spokojnie, aż do Podgórskiej
Kilka minut po godz. 6.30 "wzmocniony" o dziennikarza patrol rusza w miasto. Kierujemy się na ul. Łódzką. Po drodze funkcjonariusze wypatrują drogowych piratów. O dziwo, aż do ul. Podgórnej nie spotykamy nikogo kto łamałby przepisy inne niż jazda bez pasów i prowadzanie auta przy jednoczesnej rozmowie przez komórkę. Tylko na ul. Grudziądzkiej spotykamy delikwenta paradującego przez środek torowiska. Radiowóz jedzie jednak prawym pasem, od torowiska po lewej dzielą nas dwa pasy. Ruch jest duży, bez powodowania zagrożenia nie ma szans zatrzymania bezmyślnego przechodnia.
"Ciekawiej" zaczyna się robić dopiero po lewej stronie Wisły. Zmierzamy za autobusem. Będący na podporządkowanej ulicy ford escort wymusza pierwszeństwo. Autobus gwałtownie hamuje, my też. Kierowca ma pecha, nie przewidział, że jego rajdową jazdę zobaczy patrol drogówki.
Szukają syna po Polsce
Piotr Przybylski wyciąga lizaka i każe zjechać na pobocze. Pasażerka escorta wybucha płaczem. Tym razem mandatu jednak nie będzie. Okazuje się, że fordem jedzie małżeństwo z południa Polski. Kilka miesięcy temu zaginął im syn. Podróżują po całym kraju, za ostatnie pieniądze kupują benzynę, szukają swojego dziecka. Policjanci okazują wyrozumiałość, kończy się na pouczeniu.
Trzeba wszystko sprawdzić
- Każda tego typu interwencja wymaga uzyskania informacji w wydziale informatyki. Musimy sprawdzić czy kierowca nie jest poszukiwany, czy nie przekroczył limitu punktów karnych albo nie stracił prawa jazdy. Ustalamy również czy pojazd nie jest kradziony - wyjaśnia Jarosław Kwintera.
Od dłuższego czasu policja prowadzi kontrolę radarową tylko w ściśle wyznaczonych punktach. W jednym miejscu można stać maksymalnie godzinę, przez osiem godzin pracy - łapać na radar tylko dwie godziny.
Dodatkowo wymogi są takie, że radiowóz musi stać w widocznym miejscu, skończyło się więc chowanie za krzakami. Takim miejscem jest np. ulica Łódzka. Spędzamy tutaj około 40 minut. Co chwila policjanci "strzelają" radarem do nadjeżdżających samochodów. Wszyscy jadą przepisowo. Na Łódzkiej jedynym "trafionym" będzie kierowca taksówki z Włocławka. Jechał 82 kilometry na godzinę. Mandat 100 zł.
1000 zł za dwa wykroczenia
- Kiedyś na wideoradar zamontowany w samochodzie złapaliśmy kierowcę daewoo espero. Kilkakrotnie wyprzedzał w miejscach niedozwolonych, cały czas przekraczał prędkość. W takiej sytuacji, zgodnie z taryfikatorem możemy nałożyć mandat w wysokości 1000 zł. Nie dyskutował widząc zapis swojej jazdy na monitorze - tłumaczy Piotr Przybylski.
Zginął samochód
Z Łódzkiej wracamy na ul. Grudziądzką. Po drodze oficer dyżurny podaje przez radio komunikat o skradzionym oplu astra z ulicy Rydygiera. Za wylotem na Gdańsk jest kolejny punkt kontroli na radar. Tutaj wystarczają dwie minuty by złapać przekraczającego prędkość. Funkcjonariusze w charakterystycznych białych czapkach wypisują mandat jednemu i natychmiast łapią kolejnego. Złapanie na radar określają słowem "siedzi". Najpierw wpada citroen C5. Co ciekawe kierowca jest nawet szczęśliwy, że zapłaci 100 zł za przekroczenie prędkości o 24 kilometry na godzinę. - Panowie wypiszą mandat, sprawdzą mnie, a ja w tym czasie będą mógł sobie spokojnie zjeść śniadanie - śmieje się właściciel "cytrynki". Za chwilę funkcjonariusze powiedzą jeszcze "siedzi" po zmierzeniu prędkości czarnego golfa i mercedesa CDI. Mandaty będą wynosiły po 100 zł, obaj kierowcy przekroczyli prędkość o 24 km/h.
Punkty dotkliwsze niż mandat
- Wielu, szczególnie bogatszych kierowców bardziej się boi punktów karnych, niż mandatów. Kiedyś np. złapałem jednego delikwenta, który złamał kilka przepisów pod rząd, nie przekroczył tylko prędkości. Dostał 19 punktów. Mając świadomość, że brakuje mu tylko 5 do utraty prawa jazdy, powinien jeździć spokojniej - mówi sierżant Przybylski.
ramka
n W ubiegłym roku na drogach Torunia i powiatu toruńskiego doszło do 79 wypadków, zgłoszono 1312 kolizji.
n Zginęło 7 osób, 79 odniosło obrażenia
n W ciągu trzech miesięcy tego roku wystawiono 3600 mandatów (łącznie z fotoradarem)
n W ostatnim kwartale złapano 42 kierowców, którzy mieli powyżej 0,5 promila alkoholu we krwi
n W toruńskiej drogówce łącznie pracuje 48 funkcjonariuszy, w kontroli bierze udział 32
Namierzony, siedzi
Kamil Sakałus Fot. Lech Kamiński

32 funkcjonariuszy codziennie czuwa nad bezpieczeństwem i przestrzeganiem przepisów drogowych w Toruniu i powiecie ziemskim. Sprawdziliśmy jak to wygląda w praktyce.