Gdy jedzie się przez Bydgoszcz dwupasmową ulicą Fordońską, gdzie maksymalna prędkość ustalona jest na 70 km na godzinę, można zobaczyć, jak wielu kierowców wyprzedza innych przed i na przejściach dla pieszych, na którym ruch nie jest kierowany (bez świateł) - jak by w ogóle nie znali przepisów zabraniających tego manewru lub żadna myśl, prócz tej każącej przyciskać pedał gazu nie zaprzątała im głów.
Skala naruszeń przepisów na tej trasie jest ogromna - wynika z nie tylko obserwacji autora tekstu. Co gorsza, wielu zmotoryzowanych nie zwalnia przed przejściami, a to kolejne naruszenie zasad ruchu drogowego.
A przecież, pomijając już sam fakt, że przez takie zachowania można potrącić pieszego, to można też otrzymać 1500-złotowy mandat i do tego 15 punktów karnych.
Dwa takie przewinienia i sprawca traci prawo jazdy, bo limit punktów w jego kartotece wynosi 24 punkty (kasowane po roku), a młody stażem kierujący ma limit tylko 20-punktowy. Przekroczenie limitu (w obu przypadków) choćby o 1 punkt skutkuje zatrzymaniem uprawień.
Dla pełnego obrazu rzeczy dodajmy, że dwa takie same odnotowane przez policję wykroczenia oznaczają już nie 1500-złotowy mandat, a drożejący dwukrotnie, czyli do 3 tysięcy złotych.
Punkty się skumulują
Tyle że raz na pół roku każdy kierowca posiadający "prawko" od ponad roku ma prawo zapisać się na płatny kurs w wybranym przez siebie wojewódzkim ośrodku ruchu drogowego (WORD) i odliczyć 6 punktów. W bydgoskim, toruńskim i włocławskim WORD-zie taki kurs (8 godz. lekcyjnych) kosztuje 1000 zł. Ale przykładowo w Krakowie trzeba wydać 1100 zł, natomiast we Wrocławiu tylko 850.
- To i tak niska cena, jeśli wziąć pod uwagę, że kurs może uchronić uczestnika przez utratą prawa jazdy. Niestety zachowania bardzo wielu kierowców są naganne, a zatem aby poprawić bezpieczeństwo na polskich drogach, zaostrzenie kar i to znaczące wydaje się jedynym możliwym krokiem. Lepiej więc jeździć rozsądnie i nie narażać na koszty związane z naruszaniem przepisów ruchu drogowego – przekonuje Andrzej Gross, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Bydgoszczy.
Okazuje się jednak, iż zapowiedź ze strony rządu uniemożliwienia tym zmotoryzowanym, którzy dopuszczają się szczególnie poważnych wykroczeń odliczenia punktów karnych, nie wpłynęła na razie na szczególne zainteresowanie kursami. W bydgoskim WORD-zie co miesiąc organizuje się 2-3 kursy dla 15-osobowej grupy. Więcej zapisów na kursy obserwuje się po dużych akcjach policji.
Projektowana nowelizacja zakłada, że nie będzie można odliczyć sobie punktów za najpoważniejsze wykroczenia, tj. najbardziej godzące w bezpieczeństwo ruchu drogowego. W projekcie Ministerstwa Infrastruktury napisano, że chodzi o zwiększenie prewencyjnego charakteru punktów karnych przyznawanych za naruszenie niektórych przepisów ruchu drogowego.
Na kierowców nie działa perswazja
Nadzieja, że kiedyś polscy kierowcy przestaną jeździć jak by się najedli szaleju, jest w gruntownej edukacji komunikacyjnej najmłodszych. Jednak w przypadku dorosłych, tych którzy uprawnienia do kierowania już posiadają, żadne programy prewencyjne, perswazja, apele czy akcje policji właściwie nic nie dają - w ostatnim czasie widać wręcz odwrotny skutek.
- Tak się niestety dzieje. Gdy z początkiem 2022 roku zaostrzono i to zdecydowanie kary dla kierowców łamiących przepisy, jakieś 90 procent z nich zaczęło się pilnować i jeździć wolniej oraz ostrożniej. Ale dziś oceniam, że około 90 procent wróciło do dawnych zachowań. Tak się dzieje przede wszystkim z tego powodu, że tylko niewielki odsetek łamiących przepisy jest zatrzymywanych przez policję, bo ta nie ma dość sił i środków. Istnieje więc powszechne poczucie bezkarności – dodaje dyrektor Gross.
