Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Napięta atmosfera w Polonii. Trzech juniorów chce odejść z klubu

MK
Władysław Gollob bardzo spokojnie podchodzi do bieżących spraw
Władysław Gollob bardzo spokojnie podchodzi do bieżących spraw Michał Szmyd
W klubie przy ulicy Sportowej w Bydgoszczy wrze. Drużyna jeździ słabo i może mieć problem z utrzymaniem w I lidze, a kilku młodych jeźdźców czuje się oszukanych.

Burza rozpętała się tydzień temu, kiedy Damian Stalkowski i Patryk Sitarek nie wyjechali na trening. Mieli tłumaczyć, że mają mocno wyeksploatowany sprzęt i chcą go oszczędzać na zawody. Poza tym dostarczyli do klubu zwolnienia lekarskie.

Szef Polonii początkowo chciał obu zawodników zawiesić, lecz ostatecznie podjął decyzję, że Sitarek otrzyma ostrzeżenie, a Stalkowski naganę.

- Prawdopodobnie prędzej, czy później będziemy musieli się z nimi rozstać - nie ukrywa Władysław Gollob. - A jeżeli ktokolwiek z czegokolwiek się nie wywiązuje, to właśnie ci zawodnicy w stosunku do klubu.

Juniorzy nie czują się winni. Natomiast ich ojcowie i jeden z menedżerów postanowili przedstawić szerzej sprawę opinii publicznej.

Przede wszystkim, jak mówią, chodzi o to, iż podpisując kontrakty amatorskie, Polonia miała zadbać o sprzęt. A z tego - zdaniem rodziców zawodników - się nie wywiązuje.

- Kiedy przed sezonem zrobiliśmy listę rzeczy, które są do wymiany, to zostaliśmy przez pana Władysława wyrzuceni - mówi Mieczysław Sitarek, ojciec Patryka. - A przecież mamy zapisane na papierze, że wszelkie bieżące naprawy wykonywane są na koszt klubu.

Bezpodstawne zarzuty?
Marcin Stalkowski, ojciec Damiana, nie kryje oburzenia.

- Przed sezonem pan Gollob obiecał, że do każdego remontu silnika dołoży pięćset złotych. Powiedzieliśmy mu, że mamy mechanika, który może tym się zająć. Stwierdził więc, że nie będzie z tym żadnego problemu. Po czym raz dostaliśmy czterysta złotych i na tym się skończyło. Kolejne dwa remonty wykonaliśmy już na własny koszt. Do klubu już nie chodzimy, bo to nie ma sensu. Nasz mechanik twierdzi, że mamy złom, tymczasem pan Władysław uważa, że na tym da się jeszcze jeździć. Zarzuca nam, że o niego nie dbamy, a my pracujemy nad nim do wieczora.

- Poza tym nie mogę już słuchać bzdur, jakie pan Gollob opowiada na temat Damiana - nie ukrywa pan Marcin. - Raz wszystkim opowiada, że mój syn jest podstawowym juniorem, że to przyszłość Polonii, a innym razem, po gorszym występie, słyszę że to pomyłka i że szkoda na niego czasu i pieniędzy. Mówi, że są w klubie motocykle, ale my ich nie widzimy.

Menedżer Stalkowskiego, Rafał Kuskowski twierdzi, że jego podopieczny daje z siebie wszystko. - W meczu z Wybrzeżem miał wypadek, a mimo to wstał i walczył dalej. Stwierdziłem, że powinien pojechać na badania, bo mamy już dość tragedii na żużlowych torach, ale on postanowił pomóc Polonii. W dwóch kolejnych wyścigach poobijany zdobył komplet punktów! Ale nikt się z klubu nim nie zainteresował. Nie powiedział „dziękuję”, nie zapytał „jak się czujesz?” i czy może załatwić jakieś kompleksowe badania. Pan Władysław potrafi robić otoczkę, ale tym bardzo młodym chłopakom trzeba też pomóc, powiedzieć kilka słów otuchy. I tak to wygląda...

Patryk Rydlewski w ogóle przestał jeździć.

- Kilkakrotnie udawałem się zimą na rozmowy z panem Władysławem - opowiada Tomasz Rydlewski, tata Patryka. - Najpierw twierdził, że jeden motocykl może remontować, ale już na następnym spotkaniu orzekł, że to niemożliwe. Pytałem go o ten jeden motocykl, a czas mijał i mijał. W końcu przestałem się prosić i syn znalazł się w próżni. Nie jeździ... Też czuję się oszukany, bo podpisaliśmy umowę, z której wynikało, że sprzęt otrzymamy. Słyszałem też o tym, że zawsze możemy wziąć kredyt...

Klub, to nie przedszkole
Szef Polonii zapewnia, że młodzieżowcy dostali z klubu motocykle i pełne wyposażenie.

- Klub zabezpiecza też tor, treningi i różne kwestie organizacyjne - dodaje. - Nie jest to natomiast przedszkole czy instytucja charytatywna. Nigdzie nie jest powiedziane, że klub będzie serwisował motocykle na poziomie jeźdźców z Grand Prix. Jestem ponadto przekonany, że zawodnicy, którzy tak postępują tylko na tym stracą. W regulaminie przynależności klubowej wyraźnie napisane są obowiązki zawodnika. Mają robić to, co do nich należy. Brać udział w treningach i jeździć na zawody. Oni nie muszą oszczędzać, bo czekają na nich kolejne motocykle.

Mieczysław Sitarek wyjawia natomiast kolejne sprawy: - Wprawdzie syn motocykl dostał, ale jeszcze przed sezonem musieliśmy inwestować w sprzęt. W trakcie sezonu jest z tym różnie. Opony, oleje... wszystkiego brakuje. Chłopacy mają już dosyć takiego traktowania. Bo przecież z tego co wiemy, Polonia otrzymała z miasta pieniądze również na szkolenie młodzieży. Nie podoba nam się także zachowanie trenera Jacka Golloba, który odzywa się się do chłopaków bardzo wulgarnie.

- I jeszcze jedna kwestia - mówi ojciec Patryka Sitarka - Przed sezonem było mówione, że czterech juniorów będzie walczyło o dwa miejsca w składzie, a jakie są fakty? Wnuk właściciela zamiast jeździć w roli seniora śmiga właśnie jako młodzieżowiec i już jedno miejsce jest zarezerwowane dla niego. Do tego w lidze startuje po sześć razy.

Są pieniądze na młodzież

Tomasz Wierzewski, zastępca dyrektora Wydziału Edukacji i Sportu zapewnia, że miasto przekazuje Polonii środki na prowadzenie klubu, w tym roku będzie to kwota 3,5 mln złotych i to od właściciela klubu, zależy na co je przeznacza. - Dodatkowo pan Gollob wystąpił do prezydenta o zgodę na dzierżawę na wynajęcie powierzchni na terenie klubu wskazując, że uzyskane środki będzie przeznaczał na szkolenie dzieci i młodzieży na co uzyskał akceptację - mówi Wierzewski. - Z tego tytułu co miesiąc wpływa do kasy klubu pięć tysięcy złotych. Rocznie daje to kwotę 60 tysięcy złotych.

Pytamy Władysława Gol-loba jeszcze raz, czy Polonia wywiązuje się ze swoich obowiązków? - Absolutnie, w stu procentach - odpowiada. - Zawszę mogę przedstawić dokumenty i można posłuchać świadków tego, co się dzieje w klubie. Zawodnicy dostają z klubu sprzęt i w zależności od tego, jak o niego dbają, takie mają wyniki.

- Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną sprawę - mówi „Papa” Gollob. - Damian Stalkowski zaliczył w tym sezonie już około 30 upadków. Trzeba mu się chyba dokładnie przyjrzeć, z czego ta niekontrolowana jazda wynika. W każdym razie sprawa jest rozwojowa i będziemy się temu przyglądać. Mogę zapewnić, że z mojej strony nie ma intencji niszczenia zawodników. Muszą oni jednak kategorycznie przestrzegać regulaminu klubu!

Co dalej? Menedżer Stal-kowskiego czeka na ruch ze strony klubu. Oczekuje, że właściciel Polonii będzie chciał porozmawiać z rodzicami i odbudować w klubie atmosferę. - Trzeba wlać w serca tych chłopaków więcej nadziei. Oni muszą być sprawiedliwie traktowani.

I dodaje: - Pan Władysław nie umie wysłuchać prawdy w oczy. On jest pan Gollob i koniec, kropka. A przecież wspólnie mieliśmy się zatroszczyć o przyszłość Polonii. Jeśli dziś ktoś uważa, że Stalkowski jest nieporozumieniem, to jesteśmy skłonni rozwiązać umowę i nie przeszkadzać sobie w życiu.

- Chcieliśmy godnie reprezentować nasz klubu, a zostaliśmy oszukani - mówią zgodnie ojcowie młodych żużlowców. - Pojawia się też pytanie, czy pan Gollob chce tych chłopaków wychować i mieć w tym mieście sympatyków czy wrogów? Dziwi nas też jedno, że drużyna spisuje się słabo, ostatnio w Częstochowie doznała klęski, a działacz i trener są zadowoleni...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska