Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasi urzędnicy wplątali się w łańcuszek głupoty

Aleksandra Pasis [email protected] tel. 56 45 11 926
Jeśli tylko co drugi urząd, który otrzymuje pismo, spełnia prośbę nieistniejącego chłopca,  to już w trzecim "stopniu” takiej piramidy   listem zajmuje się tysiąc osób!Jeśli każdej z  nich przygotowanie i rozesłanie kolejnych kopii "łańcuszka” zajmuje tylko 30 minut, to łącznie urzędnicy tracą na tym 500 godzin! Czyli ponad trzy miesiące codziennej 8-godzinnej pracy.
Jeśli tylko co drugi urząd, który otrzymuje pismo, spełnia prośbę nieistniejącego chłopca, to już w trzecim "stopniu” takiej piramidy listem zajmuje się tysiąc osób!Jeśli każdej z nich przygotowanie i rozesłanie kolejnych kopii "łańcuszka” zajmuje tylko 30 minut, to łącznie urzędnicy tracą na tym 500 godzin! Czyli ponad trzy miesiące codziennej 8-godzinnej pracy. Andrzej Czyczyło
Setki pracowników najważniejszych instytucji w regionie tracą czas na rozsyłanie pism, by spełnić marzenie dziecka chorego na nowotwór. Problem w tym, że ktoś taki nie istnieje...

Ekskluzywny materiał przeczytasz kupując abonament Piano (9,90 zł/tydzień; 19,90 zł/miesiąc) lub w piątek w papierowym wydaniu "Pomorskiej".

Herold Sarid naprawdę nie istnieje? - dziwi się podczas rozmowy z reporterką "Gazety Pomorskiej" Grażyna Banaszkiewicz, dyrektor Gimnazjum nr 4 w Grudziądzu.

Ale pismo "od niego" dostała. Dziecko pragnie nawiązać jak największą liczbę kontaktów z instytucjami publicznymi i tym samym trafić do Księgi rekordów Guinnessa.

- Miałam się tym listem zająć w piątek. Dziękuję za informację. Przynajmniej nie stracę czasu - cieszy się Banaszkiewicz.

Przeczytaj także: Kłamstwo i podłość w mailowym łańcuszku

Pismo wydawało się wiarygodne

Haczyk "złapało" za to Centrum Kształcenia Ustawicznego w Grudziądzu.

- Skopiowaliśmy list i zgodnie z zawartą w nim instrukcją przesłaliśmy dalej. Do wybranych przez nas dwudziestu wiejskich szkół w okolicy - przyznaje pracownik CKU.

Do tej placówki, jak i pozostałych szkół ponadgimnazjalnych w Grudziądzu, apel "cierpiącego na raka dziecka" dotarł z urzędu miejskiego z pieczątką biura prezydenta.

- Sugerowaliśmy się tym, że list otrzymaliśmy z urzędu marszałkowskiego - wyjaśnia Justyna Signerska, kierownik biura prezydenta Grudziądza. - Dlatego uznaliśmy go za wiarygodny i powieliliśmy.

Urzędniczka tłumaczy dalej: - Przecież nikt nie ma sumienia wyrzucić takiej prośby do kosza. Rozesłanie tego nie zabrało nam ani zbyt dużo czasu, ani pieniędzy.
W rozmowie z "Pomorską" Justyna Signerska jednak przyznaje: - Wyciągnęliśmy wnioski. Na przyszłość będziemy bardziej analizowali pisma.

Na przyszłość będziemy bardziej analizowali pisma

Urząd marszałkowski próbując przyczynić się do spełnienia marzenia Herolda Sarida rozesłał jego apel łącznie do 20 urzędów w całym regionie. W tym m.in. do Chełmży, Koronowa, Jabłonowa Pomorskiego, Mogilna,

Ciechocinka

.

Obiecują czujność

- Jesteśmy ofiarą dobrych intencji i wrażliwości na kwestie społeczne - komentuje Jacek Habant, naczelnik wydziału pomocy i polityki prorodzinnej urzędu marszałkowskiego w Toruniu.

Pracownicy tej instytucji powołują się również na autorytet nadawcy listu. W tym przypadku chodzi o... Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji.

- Będziemy bardziej czujni - zapewnia Jacek Habant. - Dziękujemy "Pomorskiej" za zwrócenie uwagi.
Artur Koziołek, rzecznik prasowy ministerstwa administracji i cyfryzacji: - Założyliśmy, że zarówno pismo, jak i tożsamość nadawcy została już zweryfikowana przez poprzednie instytucje.

Ministerstwo list "Herolda" dostało m.in. z Prokuratury Rejonowej w Warszawie - Śródmieście i Sądu Rejonowego w Otwocku.

Dlaczego pracownicy resortu postanowili korespondencję posłać dalej?
- Decyzja została podyktowana odruchem dobrego serca - dodaje rzecznik Koziołek.
Uczeń poszedł po rozum

To, na co tak łatwo dali się nabrać urzędnicy, zastanowiło ucznia jednej z grudziądzkich szkół ponadgimnazjalnych, który swoimi wątpliwościami podzielił się z "Pomorską".
- Od razu coś mi nie grało - podkreśla. - Po wpisaniu danych chłopca, w wyszukiwarce internetowej wyskoczyło kilka artykułów mówiących o tym, że to jedna wielka "ściema". Zwykły "łańcuszek".

Przeczytaj także: Na facebooku pojawił się fanpage szkalujący uczniów bydgoskiej "jedynki"

Wystarczyło też tylko skontaktować się z pracownikami Księgi rekordów Guinnessa, aby przekonać się, że Herold Sarid i jego marzenie to fikcja.

- Nic nam nie wiadomo o biciu takiego rekordu - przyznaje Paweł Chwalibóg z portalu rekordyguinessa.pl - Nigdy też nie słyszałem, aby jacyś urzędnicy kontaktowali się z nami, aby zweryfikować tę informację.

A jak się okazuje mit Herolda Sarida, ma już kilka lat. Został opisany m.in. na stronie internetowej atrapa.net poświęconej "łańcuszkom". Jego ogniwa sięgają 2002 roku i jak widać wciąż się mutują.

Pierwowzorem tego "spamu pocztowego" był również nieistniejący chory chłopiec z Anglii o nazwisku Draing Sherold.

Jeśli tylko co drugi urząd, który otrzymuje pismo, spełnia prośbę nieistniejącego chłopca, to już w trzecim "stopniu" takiej piramidy (np. urząd marszałkowski - urzędy miejskie - szkoły) listem zajmuje się tysiąc osób! Jeśli każdej z nich przygotowanie i rozesłanie kolejnych kopii "łańcuszka" zajmuje tylko 30 minut, to łącznie urzędnicy tracą na tym 500 godzin! Czyli ponad trzy miesiące codziennej 8-godzinnej pracy.

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska