Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasz zawód w czasach PRL był poddany ścisłym rygorom

Redakcja
Rozmowa z Januszem Garlickim - naczelnym Gazety Pomorskiej w latach 1963-1981.

- Dlaczego odszedł pan z funkcji naczelnego?

- Zrezygnowałem sam, bez żadnych nacisków, po tzw. wydarzeniach bydgoskich w marcu 1981 roku. Nie mogłem się zgodzić z oceną i działalnością służb podczas tych wydarzeń. Dopiero później się dowiedziałem, że oni dostali dyspozycje spróbowania siłowego rozwiązania w starciu z "Solidarnością". W zespole nie wszystkim moja postawa odpowiadała, a z drugiej strony było kilku młodych zapalonych dziennikarzy... Mieli sporo racji, ale ja nie potrafiłem od razu wyrwać się z więzów, które sobie nałożyłem.
Stwierdziłem, że wystarczy.

- Jak po latach ocenia pan swoją decyzję?

- Szkoda, że tak późno to zrobiłem.

- Nigdy wcześniej nie próbował się pan przeciwstawić poleceniom narzuconym z góry?

- Były sytuacje, w których próbowałem się przeciwstawić i takie, w których ulegałem wbrew swojemu przekonaniu. Pamiętam, np. sprzeciwiliśmy się decyzjom Komitetu Wojewódzkiego, które krzywdziły jednego z kolegów. Bardzo wspomógł mnie w tym sporze red. Stanisław Trubicki.
Ale jest też taka sprawa krzywdząca dla innego z kolegów, w której do dziś wyrzucam sobie, że nie okazałem dostatecznej stanowczości.

- Razem z emeryturą odłożył pan pisanie na półkę?

- Nie, zacząłem pisać to, co chciałem. Najpierw zbiór opowiadań o zwierzakach, później opowiadania "Ruda małpa". Ale pracowałem nad książką o moich wspomnieniach z obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie "Spóźniał się pan, generale Patton".

- Patrzy pan na dziennikarstwo z boku. Jak pan dziś ten zawód postrzega?

- Często o tym rozmawiamy w gronie starszych dziennikarzy. Nasz zawód w czasach PRL był poddany ścisłym rygorom, to nie ulega wątpliwości. Nie było wolnej prasy, nie było wolności prasy. Ale czy dziś ten zawód ma więcej poczucia wolności? Wydaje mi się, że jest poddany ścisłym rygorom rynku. To jest rynek, który dławi.
Codzienna prasa drukowana poddana jest bardzo ostrej konkurencji, radia, telewizji, a przede wszystkim internetu. Musi zabiegać o czytelnika, który chce czytać, a to dziś jest trudna rzecz.

- A "Pomorską" jaką pan dziś widzi?

- W moim przekonaniu jest bliska czytelnikom, choć muszę przyznać, że nie śledzę jej systematycznie. Niby drobiazg, ale macie zwyczaj częstego zwracania się do czytelnika "A co wy na ten temat myślicie?" Jest sporo rubryczek, w których czytelnicy wypowiadają swoje stanowiska. Oczywiście, to tylko fragment mojego spojrzenia. Bardzo fajną wkładką jest "Album bydgoski". Nie jestem rodowitym bydgoszczaninem i nie mam emocjonalnych związków z tym miastem, ale sięgam po niego, bo odwołujecie się do sentymentów.
Myślę, że "Pomorska" dzielnie sobie radzi w czasach trudnych dla każdego codziennego pisma, zwłaszcza lokalnego. Życzę jej, by żeglowała dalej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska