Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasza Olga wróciła z Hogwartu

Rozmawiała Karina Obara
Olga Marcinkiewicz. Manager kultury (39 lat), dyrektor artystyczny i kurator sztuki. Obowiązki szefowej biura mieszczącego się w Krzywej Wieży rozpoczęła oficjalnie pełnić 24 listopada.
Olga Marcinkiewicz. Manager kultury (39 lat), dyrektor artystyczny i kurator sztuki. Obowiązki szefowej biura mieszczącego się w Krzywej Wieży rozpoczęła oficjalnie pełnić 24 listopada. fot. Lech Kamiński
Rozmowa z Olgą Marcinkiewicz, dyrektorem biura Toruń 2016.

- Mówią, że kocha pani język angielski.
- Bardzo.

- W jaki sposób pani się w nim zakochała?
- Moja rodzina to przesiedleńcy ze Wschodu i to jest chyba klucz do tego, że stałam się kimś, kto w ogóle lubi porozumiewać się w obcych językach. Mam też wrażenie, że mój dom jest tam, gdzie się dobrze czuję.

- Ale ze względu na korzenie rosyjskie powinno chyba panią ciągnąć do Wschodu?
- Najpierw rzeczywiście zainteresowałam się językiem rosyjskim, później niemieckim, francuskim, a w końcu angielskim.

- To była odwzajemniona miłość do języka angielskiego?
- Nie miałam problemu z tym językiem, ale przyznaję, że wkuwałam słówka. Teraz są inne metody. Nie była to dla mnie udręka, lubiłam to.

- Czasy pani pierwszej młodości nie przypadły jednak na moment popularności nauki obcych języków.
- Tak było. Zamknięte granice, słabe perspektywy wyjazdu. Myślę jednak, że to moi rodzice zaszczepili we mnie wiarę, że nauka języków otwiera horyzonty, pozwala pełniej cieszyć się życiem, poznawać ciekawych ludzi. Ojciec opowiadał mi o Anglii, o wspaniałej architekturze starej Europy. Słuchałam oczarowana i zapragnęłam tego doświadczyć.

- Tak pojawił się pomysł na studia w Oksfordzie?
- Najpierw studiowałam w Warszawie, później w Krakowie i Pradze. Pewnego dnia dowiedziałam się o możliwości stypendium rządu brytyjskiego dotyczącego studiów podyplomowych w Oksfordzie. Nie wahałam się ani chwili.

- Nie bała się pani jechać sama do obcego środowiska, posługiwać się tylko obcym językiem?
- To było wspaniałe wyzwanie, czułam się wyróżniona przez los i pragnęłam dobrze skorzystać z tej szansy.

- Co najbardziej panią zaskoczyło w Oksfordzie?
- Czułam, że przekroczyłam Hogwart (śmiech). Cudowna architektura Oksfordu mnie urzekła. Zaskoczyło wielkie zaufanie do studentów - dostałam klucz do biblioteki, w której znajdowały się kilkusetletnie dzieła i do uniwersyteckiego ogrodu wielkiej urody.

- A profesorowie?
- No właśnie. Ich zachowanie mnie bardzo zaskoczyło, dopiero później zrozumiałam sens ich stosunku do studentów. Mój promotor podważył wszystko, co chcę napisać, wszystko, co wiem. Powiedział podczas pierwszej rozmowy, żebym sobie nie zawracała głowy Szekspirem, że to już wszyscy wiedzą, że przecież nie poradzę sobie z językiem. Potraktowałam jego słowa poważnie. Później kazał mi przeczytać mnóstwo książek i je zreferować. Zrobiłam to, a profesor rzekł: "a teraz niech pani te wszystkie książki wyrzuci i powie mi, o co tak naprawdę chodziło autorom?" Profesorowie w Oksfordzie chcą zmusić studentów do samodzielnego myślenia, prowokują do własnych odkryć. Już na początku powiedzieli nam: "jesteście elitą elit, skoro się tu znaleźliście". Musieliśmy więc wykazać się tym, że w naszych poglądach będziemy nietuzinkowi, że zawsze uda nam się ich bronić.

- Ale czy zawsze warto ich bronić?
- Taka postawa w życiu jest bardzo pomocna. Podczas studiów w Oksfordzie można było nie przyjść na ważny wykład, ale pod warunkiem, że udało się studentowi udowodnić, że ma dobry powód, nawet jeśli powodem byłoby wczorajsze upicie się do nieprzytomności. Jeśli jednak to upicie się prowadzić miało do znakomitego odkrycia - profesor był przekonany, że student miał prawo odpocząć po tak wielkim wydarzeniu.

- To duży kontrast między nauczaniem u nas a w Wielkiej Brytanii.
- Ale jakże budujący. Byłam przekonana, że mam w kraju wiele do zrobienia, bo zdobyłam wielką wiedzę na uniwersytecie z kilkusetletnią tradycją.

- A jak pani poradziła sobie z kompleksami za granicą?
- Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że je mam i jakimi stereotypami myślenia operuję.

- Czyli to dzięki pobycie w Oksfordzie uświadomiła sobie pani, czego naprawdę chce?
- Przestałam się bać samodzielnego myślenia i uwierzyłam, że pomysły, które mam są do zrealizowania.

- I nie chciała pani zostać w Oksfordzie?
- Nie mogłam, musiałam wrócić, bo taką mieliśmy umowę.

- A po powrocie do kraju potrafiła się pani odnaleźć w naszej rzeczywistości?
- Było mi trudno. Brakowało mi tego, że niemal co wieczór jadłam kolację siedząc w towarzystwie po jednej stronie wynalazcy, a po drugiej politologa. Jeszcze innym razem z filozofem czy krytykiem sztuki. To były wspaniałe chwile wymiany myśli, poglądów, wzajemnego uczenia się, debaty.

- Była pani na kolacji u królowej Elżbiety. Jak się pani podobało?
- Królowej nie było, ale zaprosiła nas, studentów podyplomowych po matrykulacji. Było nas ok. 150 osób. Pamiętam, że jedliśmy dobrą kaczkę, której musiałam spróbować, mimo że na co dzień nie jadam mięsa. Jakże jednak nie spróbować kaczki u królowej?

- A do Tamizy pani wskoczyła, zgodnie z tradycją studencką?
- Nie wskoczyłam, bo to tradycja dla kończących studnia magisterskie, a ja byłam na podyplomowych. Oglądałam jednak ten spektakl. Te "Szalone skoki do Tamizy" odbywają się przed egzaminem końcowym. W Oksfordzie studenci piją bardzo dużo, a tego dnia jeszcze więcej. Grupy pięknie ubranych studentów, którzy zakładają na siebie najlepsze stroje wieczorowe, skaczą w nich do Tamizy. To taki symbol rozpoczęcia nowego życia.

- Pani też je rozpoczęła po powrocie do kraju i rzeczywiście przeniosła dobre angielskie tradycje do nas. Od niedawna możemy uczestniczyć w debatach oksfordzkich w Toruniu.
- I będzie takich debat jeszcze więcej. To jest wielka okazja do nauki, w jaki sposób przekazywać swoje poglądy, jak wyrazić swoje zdanie w duchu respektowania odmiennych poglądów, zgodnie z tradycją europejską. Chciałabym, aby nasi toruńscy studenci nawiązali kontakty z tymi z Oksfordu. Chciałabym otworzyć Toruń na świat, zachęcić młodych do zakładania takiej ilości stowarzyszeń i działań, jakie mają miejsce w Oksfordzie.

- To nam pomoże zdobyć tytuł ESK 2016?
- To jest elementem klucza, który pomoże nam zdobyć tytuł ESK. Musimy udowodnić istotny wkład Torunia w życie kulturalne Europy i zapoczątkować nowe wydarzenia o znaczeniu międzynarodowym. Potrafimy to zrobić.

Olga Marcinkiewicz
Manager kultury (39 lat), dyrektor artystyczny i kurator sztuki. Obowiązki szefowej biura mieszczącego się w Krzywej Wieży rozpoczęła oficjalnie pełnić 24 listopada.
Pochodzi z Torunia, jest absolwentką Wydziału Wiedzy o Teatrze Akademii Teatralnej w Warszawie; studia podyplomowe na Wydziale Historii i Filozofii Sztuki i Architektury Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego w Pradze oraz na Wydziale Historii Uniwersytetu Oksfordzkiego. Ostatnie 11 lat spędziła w Krakowie, gdzie współpracowała z instytucjami kultury i organizacjami pozarządowymi przy organizacji wydarzeń kulturalnych i artystycznych, w tym międzynarodowych wystaw, koncertów i przeglądów filmowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska