- Pytam Panią Minister: jak może Pani zaproponować, od 1 kwietnia 2018 roku, płacę zasadniczą nauczyciela dyplomowanego, a zatem mistrza w zawodzie, z trzydziestoletnim stażem i tytułem magistra lub doktora, w wysokości 3317 zł brutto? W moim mieście, na drzwiach „Biedronki”, umieszczono ofertę pracy dla kasjera - sprzedawcy z wynagrodzeniem dla rozpoczynających
pracę, 3250 zł miesięcznie. O 101 zł więcej niż dzisiaj otrzymuje profesor oświaty w szkole i o 956 zł miesięcznie więcej niż nauczyciel, z tytułem magistra, rozpoczynający pracę - pisze Andrzej Kupczak. - W tej samej sieci magazynier otrzyma na starcie 3550 zł brutto, a zastępca kierownika sklepu 4100 zł brutto miesięcznie - pisze działacz ZNP z Oławy.
- Czy nauczyciel dyplomowany, z wyższym wykształceniem, z tytułem magistra i trzydziestoletnim stażem pracy winien otrzymywać wynagrodzenie zasadnicze rocznie o ponad 11000 zł niższe od zastępcy kierownika sklepu, od którego nie wymaga się wyższego wykształcenia i nie odpowiada on za powierzone jego opiece dzieci? - dodaje dalej związkowiec.
Andrzej Kupczak uważa, że zapowiadana od 1 kwietnia 2018 roku podwyżka dla nauczycieli, odbędzie się kosztem obowiązujących jeszcze w 2017 roku dodatków.
- Jak wyobraża sobie Pani życie nauczyciela, który na przeżycie miesiąca, na wszystkie opłaty związane z mieszkaniem, ubraniem i jedzeniem dostanie po podwyżce 1751 zł netto. Jak z tej kwoty opłacić doskonalenie zawodowe, uczestnictwo w życiu kulturalnym i społecznym – elementami niezbędnymi dla rozwoju osobowego nauczyciela. Wynagrodzenie nauczyciela zaczynającego karierę zawodową na zaproponowanym poziomie uwłacza godności tego zawodu. Uwłaczające jest też wynagrodzenie zasadnicze profesora oświaty na poziomie sprzedawcy w hipermarkecie - czytamy dalej w liście Kupczaka.
