Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nauka nosi spodnie

Iza Wodzińska
"Zmarnowane talenty" - tak nazywa się przygotowany dla Komisji Europejskiej raport o kobietach w nauce w Europie Środkowo-Wschodniej. W UMK opisane w nim zjawiska widać gołym okiem.

     Rektor i wszyscy czterej prorektorzy Uniwersytetu Mikołaja Kopernika to mężczyźni. - Rektorem to może nie, ale dziekanem kobieta mogła by u nas być - mówi jedna z nielicznych w UMK kobiet-naukowców, o których można powiedzieć, że odniosły w swojej dziedzinie mierzony tytułami i prestiżem naukowym sukces. Już nawet takie zdanie - nie kury domowej przecież - wskazuje na to, że sytuacja kobiet w polskiej nauce jest gorsza niż ich kolegów-mężczyzn.
     Kobietom jest trudniej
     
Ale nawet kobiety-dziekana wśród 11 szefów wydziałów toruńskiej uczelni próżno by szukać. Za to wśród 22 prodziekanów jest jedynaczka - dr hab. Bogdana Wilczyńska zasiada w fotelu prodziekana Wydziału Biologii i Nauk o Ziemi. Wydział najwyraźniej zresztą w jakimś stopniu stawia na uczone i dydaktyczki - spódnice rządzą kilkoma jego zakładami (w tym tak ważnymi i przyszłościowymi jak Zakład Biochemii i Zakład Biofizyki) oraz pracowniami (m. in. Pracownią Genetyki). WBiNoZ ma też najbardziej sfeminizowaną reprezentację w senacie uczelni, a prof. Alicja Górska-Brylass jest jedyną w gronie senatorów damą w grupie reprezentantów profesorów i doktorów habilitowanych. Oprócz niej z puli tego wydziału w senacie zasiadają dr Maryla Szczepanik i, jako reprezentantka studentów, Katarzyna Murawska. We trzy stanowią niemal jedną czwartą senatorek - łącznie w senacie z prawem głosu zasiada 55 mężczyzn i 11 kobiet.
     Wśród uroczyście promowanych podczas niedawnego święta uczelni na stopnie doktora spodni i spódniczek było mniej więcej fifty-fifty. Sporą grupę stanowiły młode matki, w auli głównej pojawiły się w pewnym momencie kilkuletnie dzieci, a nawet maleństwa trzymane na rękach. Ale już wśród 23 osób promowanych tego samego dnia na stopień doktora habilitowanego były tylko 3 panie. - Tak to już jest. Kariery naukowe kobiet idą dobrze do doktoratu, potem jest gorzej. Nauka jest zmaskulinizowana, kobietom jest w niej trudniej - mówi prof. Bogusław Buszewski z Wydziału Chemii.
     Pani doktor gotuje obiad
     
Prof. Buszewski, szef Zakładu Chemii Środowiska i Ekoanalityki, wie, co mówi - chemia jest jedną z najbardziej sfeminizowanych dziedzin nauki, więc może posłużyć za dobry model do obserwacji sytuacji pań na uczelniach i w instytutach naukowych. Na każdym roku studiów chemicznych więcej jest dziewczyn niż chłopców, te pierwsze przeważają też wśród doktorantów. Ale przy habilitacjach szlaban - tu spodni jest zdecydowanie więcej. Mężczyźni rządzą też uniwersytecką chemią. - Tylko jedna pani jest u nas kierownikiem zakładu, tylko 3-4 mają za sobą przewody habilitacyjne. Żadna nie jest profesorem i raczej długo nie będzie - opowiada prof. Buszewski, który ma żonę pracującą na uczelni (jest wykładowcą) i kibicuje karierom swoich koleżanek i podwładnych. Historia żony profesora - o oryginalnym imieniu Tadeusza - jest zresztą znamienna. Doktorat z chemii ze względu na pozycję męża musiała zrobić w Poznaniu i ... wyhamowała świetnie zapowiadająca się karierę. - Ale dzięki temu dwoje naszych dzieci ma normalny dom - tłumaczy jej mąż i dodaje, że żona ma 85-procentowy wkład we wszystkie jego osiągnięcia. Przy okazji chwali pierogi, które ona serwuje odwiedzającym go zagranicznym naukowcom.
     Podobną jak pani Tadeusza gotowość do rezygnacji z części własnych ambicji prezentują jej koleżanki, które ramię w ramię ze ślubnymi partnerami pracują w chemicznych laboratoriach. Jedna z nich jest dr Magdalena Ligor. - Kiedy jej mąż Tomek jeszcze spokojnie robi swoje, ona biegnie szybko do domu żeby zająć się córką i ugotować obiad - mówi szef zakładu. - Taka już rola kobiety - rozkłada ręce pani doktor.
     Mniej przebojowe
     
Wcześniej jednak twardo deklarowała, że w nauce płeć nie wpływa na miejsce, do którego człowiek dojdzie. (- Bo one się tego wstydzą, głupie baby! - śmieje się jej szef.) Podobnie uważa dr hab. Jolanta Żelazna, do niedawna wicedyrektor Instytutu Filozofii UMK. - To nie płeć, ale inne cechy decydują o karierze. U nas w instytucie kobiet jest niewiele, pewnie ze względu na specyfikę tej dyscypliny naukowej - twierdzi. Przyznaje jednak, że na przebieg pracy naukowej kobiet wpływają "układy domowe", czego nie obserwuje się w odniesieniu do mężczyzn.
     - Nigdy nie spotkałam się z sekowaniem mnie jako kobiety, ale moja sytuacja była wyjątkowa. Zakładałam pracownię, która wcześniej nie istniała. Nie miałam męskiego kontrkandydata. Może dlatego, że moja rola jest niewdzięczna, polega na użeraniu się ze studentami. Mężczyźni się do tego nie kwapią - uważa dr Anna Goc kierująca uniwersytecką Pracownią Genetyki. - Świetne w dydaktyce (bo sumienne), manualnie równie dobre jak faceci, nieco mniej odważne i przebojowe niż koledzy, mniej chętnie biorą udział w otwartej rywalizacji z nimi - ocenia koleżanki prof. Buszewski. Przyznaje też, że są mnie odporne na zakładowe wojny walki i intrygi.
     Ramka
     Kobiety w nauce (Europa Środkowo-Wschodnia):
     

  • wśród absolwentów wyższych uczelni kobiety są w większości;
         

  • 38 proc. naukowców to kobiety
         

  • 80-85 proc. profesorów to mężczyźni
         

  • kobieta-naukowiec w Polsce ma o 50 proc. mniej szans na karierę niż mężczyzna.
         (Na podstawie raportu dla Komisji Europejskiej "Zmarnowane talenty: kobiety w nauce w krajach Europy Środkowo-Wschodniej").

  • Dołącz do nas na Facebooku!

    Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

    Polub nas na Facebooku!

    Dołącz do nas na X!

    Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

    Obserwuj nas na X!

    Kontakt z redakcją

    Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

    Napisz do nas!
    Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska