https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nawrocki potrzebowałby "broni atomowej", by prześcignąć Trzaskowskiego. Analiza politologa z UKW w Bydgoszczy

Maciej Czerniak
Kandydaci na prezydenta mówią w kampanii o rzeczach, na które i tak nie mają wpływu. To jednak tylko pozornie bezsensowne, ocenia dr Sławomir Sadowski
Kandydaci na prezydenta mówią w kampanii o rzeczach, na które i tak nie mają wpływu. To jednak tylko pozornie bezsensowne, ocenia dr Sławomir Sadowski
Afery i wpadki liderów wyścigu o prezydenturę na razie nie robią wrażenia na ich wyborcach. Prawdziwy bój o serca i umysły rozpocznie się w drugiej odsłonie walki o Pałac Prezydencki. Wtedy okaże się, ilu zwolenników Mentzena, Hołowni, Biejat i Zandberga zdecyduje się zagłosować na mniejsze zło.

Z prognozy Marcina Palade dla grupy Polskapress wynika, że Rafał Trzaskowski może liczyć w Kujawsko-Pomorskiem na 36,7 proc. głosów, a Karol Nawrocki na 25,2. Na dalszych miejscach uplasowali się Sławomir Mentzen, Szymon Hołownia, Magdalena Biejat, Adrian Zandberg i Grzegorz Braun.

O politycznym krajobrazie przed pierwszą turą wyborów prezydenckich rozmawiamy z dr Sławomirem Sadowskim, politologiem z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy.

- Gdyby spojrzeć na polityczną mapę Polski na kilka dni przed wyborami, to widać coś zaskakującego?

- Rafał Trzaskowski uzyskuje dobre prognozowane wyniki w tych województwach, w których tradycyjnie wygrywała Platforma Obywatelska ale także i lewica. To Dolnośląskie, Kujawsko-Pomorskie, Lubuskie, Łódzkie, Pomorskie, a także Zachodniopomorskie. Natomiast Karol Nawrocki tradycyjnie tam, gdzie wcześniej wygrywał PiS: w Lubelskiem, w Małopolsce, na Podkarpaciu i w Świętokrzyskiem, gdzie ma kilku, lub nawet kilkunastoprocentową przewagę nad Rafałem Trzaskowskim.

- To liderzy rankingu, którzy spotkają się w "dogrywce" w czerwcu. A pozostali?

- Sławomir Mentzen to może nie tyle czarny koń, ale postać trochę poza układem. Właściwie we wszystkich województwach poparcie dla niego wynosi od 13 do 18,9 proc. Ma swój twardy elektorat. Czasem zyskuje więcej, czasem mniej, ale generalnie rzecz biorąc, też nie ma tu nic nadzwyczajnego.

Później mamy grupę czterech kandydatów i jednej kandydatki, a więc Szymon Hołownia, Grzegorz Braun, Adrian Zandberg i Magdalena Biejat, którzy znów zyskują, bądź tracą w regionach. W województwach tradycyjnie głosujących na liberalne i lewicowe ugrupowania, Adrian Zandberg, Szymon Hołownia i Magdalena Biejat uzyskują lepsze wyniki, natomiast Grzegorz Braun ma najlepsze wyniki w regionach prawicowo-konserwatywnych.

Warto zwrócić uwagę, że posługiwanie się wyłącznie województwami troszeczkę nam zaciemnia obraz. W takich województwach, jak Małopolskie, czy Mazowieckie i Dolnośląskie, mamy z jednej strony bardzo wysokie poparcie dla tej liberalno-lewicowej strony sceny politycznej, gdybyśmy jednak weszli w powiaty, to okaże się, że są to przede wszystkim wyniki uzyskiwane w wielkich miastach - Wrocław, Kraków, Warszawa, Poznań. Natomiast na "prowincji" tych województw wskaźnik jest zdecydowanie słabszy i tam często wygrywa PiS. Świadczą o tym, na przykład wyniki wyborów do sejmików wojewódzkich.

- Na końcu tej prezydenckiej stawki mamy kandydatów egzotycznych.

- Ostatnia grupa to kandydaci mało znaczący, jak Stanowski, Senyszyn, Jakóbiak, Bartoszewicz, Woch, Maciak, którzy mają poparcie w granicach błędu statystycznego. Można powiedzieć, że oni troszkę odbierają swoim głównym rywalom na prawej lub lewej stronie, ale generalnie rzecz biorąc ich wyborcy nie zaważą na ostatecznym wyniku wyborów.

- Awantura z mieszkaniem Karola Nawrockiego to kampanijny "game changer?"

- Ostatnia historia z Karolem Nawrockim jest chyba nadmiernie eksploatowana przez jego przeciwników politycznych, bo tak naprawdę to trochę dęta afera. Nie sądzę, by nastąpiła mijanka Nawrockiego z Trzaskowskim. Oni obaj mają bardzo twarde elektoraty i ci wyborcy. I mimo że pojawiają się różne, mniej lub bardziej pochlebne opnie na temat tych kandydatów, to Trzaskowski wciąż ma 32, 34 procent. Nic tu się nie zmienia. Podobnie Nawrocki - około 24 procent. Troszkę niżej, troszkę więcej. Nie sądzę, by jego elektorat postanowił go opuścić.

- Prawdziwy bój rozegra się dopiero w drugim podejściu, w czerwcu?

- Walka o elektorat zacznie się w drugiej turze. Myślę, że część zwolenników tych kandydatów, którzy odpadną 18 maja, może wcale nie iść głosować w drugiej turze. Myślę przede wszystkim o całej grupie konfederatów. Podobnie może być z częścią elektoratu lewicowego, co do którego wcale nie jest powiedziane, że pójdą jak baranki za Rafałem Trzaskowskim. Pamiętajmy, że połowę elektoratu lewicowego, który był badany, to jest jednak elektorat Adriana Zandberga, a on przecież pozostaje w ostrej opozycji w stosunku do rządu. Myślę, że wielu jego zwolenników po prostu w ogóle nie pójdzie do wyborów.

- Jak Pan ocenia tę kampanię? Główni kandydaci są tak zaangażowani, pamiętając przypadek Bronisława Komorowskiego, który w 2015 roku właściwie odpuścił kampanię w starciu z Andrzejem Dudą, bo dawano mu w sondażach nawet 70 proc. poparcia?

- Ale to było w styczniu 2015. Poparcie Komorowskiemu systematycznie spadało. Później, zdaje się, w maju nastąpiła mijanka. Ona nie była prezentowana w sondażach, ale pojawiła się w zestawieniach partyjnych. Czy coś takiego może teraz nastąpić? Obaj, Trzaskowski i Nawrocki, prowadzą bardzo aktywną kampanię. Choć to kampania nie na zasadzie: "Co chcecie, żebym zrobił, żebyście mnie wybrali?", ale raczej kampanię negatywną. Mnie się to nie podoba, ale tak to już we współczesnej polityce jest. Tym bardziej, że prezydent, jako osoba, to tak nie za wiele może wpływać na politykę. Trzaskowski musi się dogadać z rządem. Pewnie Karol Nawrocki niekoniecznie. Trzaskowski pewnie będzie traktowany mimo wszystko jako postać, która jest, jak to mówią na prawicy, "zastępcą Tuska".

- Czy jest coś, co mogłoby spowodować, że komuś słupki w sondażach runą?

- Myślę, że musiałaby się naprawdę pojawić jakaś broń atomowa, która by spowodowała, że te tendencje by się odwróciły. Jednak to wciąż jest około 10 procent różnicy między Trzaskowskim a Nawrockim. Nawet gdyby głosy Mentzena w drugiej turze przepłynęły całkowicie na stronę Nawrockiego, to jednak głosy Biejat, Hołowni mogą spowodować, że jednak to Rafał Trzaskowski wygra. Tym bardziej, że oni go trochę podszczypują, ale nie za bardzo. W kampanii podejmują kwestie, na które prezydent właściwie nie ma żadnego wpływu. Bo na przykład, jaki wpływ ma na kształtowanie polityki mieszkaniowej? Może o niej mówić, ale nic ponadto.

- Podobnie jak Mentzen, który też wiele mówi o płatnej edukacji, czy opiece zdrowotnej, ale przecież wiadomo, że pewne gwarancje są zapisane w konstytucji...

- Faktycznie na te sprawy nie ma wpływu, ale z drugiej strony u nas te starcia prezydenckie mają to do siebie, że kandydaci prowadzą kampanię bardziej partyjną. Natomiast oczywiście to nie jest znowu tak do końca bezsensowne, bo warto podkreślić, że oni w pewnym sensie komunikują elektoratowi: "Tego nie podpiszemy", "Za tym się opowiemy". Jedną kwestię stanowią zmiany socjalne. Jeśli chodzi o bardziej skomplikowaną kwestię spraw obyczajowych, to oni się wszyscy wypowiedzieli dosyć jednoznacznie. Znowu jednak fakt, że kandydaci na prezydenta wypowiadali się na te tematy jednoznacznie, to jeszcze nie znaczy, że ich elektorat też akceptuje takie, a nie inne poglądy.

- Kto komu może przekazać "swoje" głosy w drugiej turze?

- Po pierwsze, kandydaci mogą je przekazać, ale wyborcy w ogóle mogą tego nie posłuchać. Dla wielu ludzi, zwłaszcza lewicy może być nie do zaakceptowania Rafał Trzaskowski, podobnie jak wielu ludzi prawicy nie zaakceptuje Karola Nawrockiego, który ma jednak znaczący program socjalny. A dla skrajnej prawicy - prawicy w sensie ekonomicznym - to są jednak elementy nie do zaakceptowania. Myślę, że to będzie głosowanie na zasadzie "Kogo nie chciałbym za prezydenta" raczej, niż "kto mógłby wygrać".

- Logika, jaką posługują się, na przykład wyborcy Mentzena jest podobna do mechanizmu, jaki wystąpił w USA w przypadku głosujących na Trumpa? Dla wielu Trump był odpychający, a i tak na niego zagłosowali, bo w głębi duszy zgadzali z jednym, może dwoma jego postulatami

- Trudno porównywać elektoraty polski i amerykański. Trzeba pamiętać, że USA to jest ponad 9 mln kilometrów kwadratowych więcej niż Europa, to właściwie 50 państw o różnych tradycjach. Południe ma podbudowę ideową bardziej katolicko-latynoską, północ jest anglosaska, na wschodzie jest duża diaspora dalekowschodnia, chińska, japońska. Choć pewnie występuje takie zjawisko, że część ludzi głosuje na kogoś, kogo nie lubi, z zaciśniętymi zębami, bo kogoś innego nie lubi jeszcze bardziej. I zawsze będzie występowało w sytuacji, kiedy w drugiej rundzie spotyka się dwóch kandydatów. Mało jest takich osób, które jednoznacznie uznają, że nie będą głosowały, bo obu nie traktują jak poważnych kandydatów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Papież Leon XIV: „Pokój dla całego świata"

Komentarze

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze!
Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA i obowiązują na niej polityka prywatności oraz warunki korzystania z usługi firmy Google. Dodając komentarz, akceptujesz regulamin oraz Politykę Prywatności.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska